Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Pią 5:52, 10 Maj 2024

"Ciag dalszy dziejow Śródziemia"
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 11:22, 05 Sie 2008    Temat postu: "Ciag dalszy dziejow Śródziemia"

Coz zareklamowalam sie jako pisarka Mruga wiec mysle ze dobrze by bylo jak Wam poaze probke mego talentu. Oczywisci, licze na opinie. Tylko prosze nie badzcie zbyt surowi, bo to moja pierwsza....
Coz na dzien dobry bedzie oczywiscie Prolog, odbiegam "troszke" od czasow Aragorna i spolki, troche sie pozmienialo. A co to sie dowiecie z Prologu. Zapraszam to czytanka:

PROLOG

Zanim zacznę moją opowieść, drogi Czytelniku, chciałabym, choć trochę wprowadzić Cie w jej klimat. A więc posłuchaj…

Od czasów śmierci króla Aragorna minęło już wiele wiosen, a na tronie Gondoru i Rohanu zasiadało wielu władców. Wiele rzeczy się też zmieniło. Ale po kolei. Aragorn jak pewnie pamiętasz, cieszył się długim życiem. Razem z Arweną, córka Elronda i Galadrieli, mieli syna Eldariona i córkę Arwinę. Z kolei Eldarion urodził się również jeden syn, Arathorn oraz dwie córki. Wkrótce okazało się ze w królewskim rodzie rodzi się tylko jeden mężczyzna na pokolenie. Ten stan rzeczy trwał długo, bo aż do śmierci królowej Arweny. Z jej odejściem zbiegło się radosne wydarzenie, zarówno dla Gondoru, jak i dla całego Śródziemia. Żona króla Aramora, który wówczas władał państwem powiła mu bliźniaki - dwóch pięknych, rosłych chłopców. Nadano im imiona Doromora i Naromora, a z okazji ich narodzin wyprawiono wielką ucztę. Chłopcy wyrośli wkrótce na mężów. Doromor odznaczał się niepospolitą siłą, a Noromor inteligencja i sprytem. Pojawił się z kolei problem sukcesji tronu, jednak Naromor swa postawa go rozwiązał:

- Wyruszę na północ wraz ze swa małżonką i drużyną, a także z rodzinami rycerzy i wskrzesimy królestwo Arnoru.

Jak powiedział tak też wkrótce uczynił. Gdy dotarł na miejsce założył miasto Fornost, przez potomnych zwane również Minas Noruth, jako że później stało ze największym miastem tej części Środziemia i dorównywało Minas Tirith. Fornost zostało założone u stop Północnych Wzgórz.

Bracia zachowali dobre stosunki z lat młodości i często się odwiedzali. Powszechny pokój, poza małymi potyczkami z goblinami zapanował w całym Środziemiu, które weszło w „zloty wiek”. Rozwijał się handel i kultura. Na pokoju zaczęły bogadzić się wszystkie krainy, nie tylko Arnor i Gondor.Tak, tak wszystkie bez wyjątku, nawet hobbickie Shire, uchylono bowiem zakaz wjazdu ludzi, a w Traktacie zapisano, iż znajduje się ono pod wspólną ochrona wszystkich państw Środziemia, a samo pozostaje jako kraj „wieczyście neutralny”. Ale jak to zwykle bywa nic nie trwa wiecznie, a wiec i te dobre czasy zaczęły mijać. Stosunki pomiędzy Gondorem a Arnorem zaczęły się pogarszać, a w końcu wybuchła Wielka Wojna, która ciągnęła się latami, a trwała tak długo, ze już nie pamięta się dokładnie, jaki był powód nieporozumienia. Pewnie dziwisz się, dlaczego inne państwa nie zareagowały. Otóż Rohańczycy, elfowie Niżsi oraz krasnoludy mieszkające w Królestwie Samotnej Góry stwierdzili że bardziej opłaca im się nie mieszać ten konflikt, a hobbici? Cóż nawet gdyby bardzo chciały miały status państwa neutralnego. W chwili, w której rozpocznę moja opowieść trwa zawieszenie broni, wiec czasy są względnie spokojne. Ale to tylko pozory, naprawdę obie strony jedynie czekają na pojawienie się pretekstu do otwartej wojny.

Jednak Wielka Wojna nie była jedynym nieszczęściem, jakie dotknęło Środziemie w ostatnich latach. Klimat, do tej pory łagodny tak, ze ani lata nie były zbyt gorące i burzowe, ani zimy zbyt mroźne i wietrzne. Natomiast w ostatnich czasach lata stały się wyjątkowo upalne, że prawie wszędzie panowały susze, a burze groźniejsze i częstsze. Zimy natomiast bywały mroźne, a śnieżyc i zamieci było tyle, iż nie sposób było przedostać się przez góry. Malo tego ludzie mieszkający nad brzegiem morza zaczęli zauważać, że poziom wody jest coraz wyższy i tereny nadmorskie zaczęły nawiedzać liczne powodzie.

Oto historia, która położyła kres wojnie, a także tajemniczym i groźnym zjawiskom oraz przywróciła pokój i harmonie w Śródziemiu.



I to na razie na tyle. CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 13:02, 05 Sie 2008    Temat postu:

Megi napisał:
Razem z Arweną, córka Elronda i Galadrieli


Moja droga, Arwena nie była córką Galadrieli! Była córką Celebriany.

Megi napisał:
Z kolei Eldarion


Odmieniaj Mruga W kontekście powinno być Eldarionowi

Megi napisał:
Wkrótce okazało się ze w królewskim rodzie rodzi


To dziwnie brzmi. Słowa blisko pochodne obok siebie nie wypadają zbyt dobrze...


Megi, tu jest jeszcze masa błędów stylistycznych i merytorycznych. Przeczytaj sobie jeszcze nowy cień oraz poszukaj w źródłach History of The Middle Earth ponieważ, kilka faktów kłóci się z tym co stworzył Tolkien Mruga

Popracuj jeszcze troszkę nad tym Mruga Choć powiem Ci, że wizja fanfika "w przód" jest naprawdę ciekawa Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 13:30, 05 Sie 2008    Temat postu:

Co do Arweny, wybacz musiałam gdzies to przeoczyc zdarza sie,
jesli chodzi o Eldariona, to jest zwyczajny "chcochlik" pisze na kompie i czasami zdarzy mi sie czegos nie odmienic, a potem zapomniec tego poprawic, co do stylu niestety od zawsze wiedzialam ze mam niezbyt dobry, poza tym za bardzo nie ma kto mnie poprawiac pod tym wzgledem. Doiero niedawno umowilam sie z jednym moim kuplem ze troche mi go poporawia, wiec dosc dobry styl zacznie sie dopiero od IV rozdzialu.
Jesli chodzi o bledy merytoryczne typu pochodzenia to owszem musze sie troche podszkolic, ale pozostale sa dopuszczalne, a to dlatego ze akcja dzieje sie w okolicach srodka Czwartej Ery w Śródziemiu, a wiec nazwy mogly sie pozmieniac, jak i np. miejsca lokolizacji miast, zwłaszcza ze od kilkudziesieciu lat trwa ostra wojna. A wojna jak wojna, czasami cale miasta moga ginac...ale widze ze pomysl Ci sie spodobał? Poczekaj az wrzuce Wam I rozdzial . Juz w nim widac leciutenki(ale tylko dla spostrzegawczych) zarys fabuly na cala ksiazke i o wiele wyraznieszy zarys(ale nie az tak bardzo, o nie, nie ten adres) na najblizsze 3 rozdziały Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 14:12, 05 Sie 2008    Temat postu:

Dobra, chetnie sie dowiem co myslicie o pomysle na fabule. Oto rozdział I, tylko uprzedzam bedzie na pewno mnostwo bledow stylistycznych, za ktore z gory wszystkich przepraszam, no ibedzie tez troche opisow, no i wogole jak dla mnie jest troche ten rozdzial statyczny. Ale niestety tak juz bywa czesto z pierwszymi rozdzialami rzadko kiedy jest "na dzien dobry" akcja wiec sie nie przerazcie i czytajcie:

"Kłopotliwy pomysł"

Minas Noruth było pięknym miastem, podobnie jak jego południowy odpowiednik – Minas Tirith, składało się z dziewięciu kręgów, a w środkowym dziewiątym znajdował się królewski zamek. Siedziba króla była zbudowana z marmuru, sprowadzanego aż z Gondoru, co miało miejsce jeszcze za czasów pokoju. Reszta miasta natomiast była zbudowana ze złotego piaskowca, dostępnego w okolicy. Domieszka metalu sprawiała, iż tracił on kruchość zwykłych piaskowców i mógł przetrwać wieki. Z daleka miasto sprawiało wrażenie mieniącej się w słońcu góry złota, na której szczycie położona została bielusieńka perła. Dookoła miasta poprowadzono głęboką fosę, tak że dostęp do miasta wiódł jedynie przez jeden zwodzony Most i jedną Bramę.

Tym wspaniałym miastem, jak i całym Królestwem Arnoru rządził obecnie król Arntomor III, syn Artomora III. Był on mądrym władcą, dzięki czemu mieszkańcy Arnoru mieli dość jadła i napoju, a także innych dóbr. Potomek Noromora odznaczał się jednak zbytnią, wyolbrzymioną dumą, (co z resztą bywa częstą wadą władców) by nie godzić się z królestwem Gondoru.Miał on siostrę, księżną Arnonę, o którą był chorobliwie zazdrosny. Tymczasem samej księżnej Arnonie wcale nie sprawiało to radości, chodziła po komnatach smutna i zamyślona. Wiele już osób próbowało wydobyć z niej powody tego nastroju i nikomu jak dotychczas to nie udało. Wszyscy jednak zrzucali jej smutek na zazdrość brata. Może i postawa brata była jedną z przyczyn smutku, gdyż Arnona była osoba towarzyską i lubiącą przygody, lecz w rzeczywistości największym strapieniem była dla niej trwająca (jak się jej wydawało) od niepamiętnych czasów wojna i coraz bardziej złośliwa pogoda. Co prawda, jeśli chodzi o wojnę ogłoszono rok temu zawieszenie broni, gdyż zarówno Arnorowi jak i Gondorowi brakowało już środków do prowadzenia dalszych walk, ale Arnona doskonale wiedziała, że jest to tylko chwilowy spokój i wojna powróci ze zdwojoną siłą oraz wszystkie związane z nią nieszczęścia.

W tej chwili leżała na swoim łożu z czterema kolumienkami i baldachimem rozmyślając o swym pomyśle dokładniejszego zbadania dziwnych zjawisk w pogodzie. Dobrych kilka miesięcy temu wpadła na pomysł podróży na północ, do Forodwaith, krainy za Północnymi Wzgórzami, skąd jak podejrzewała te dziwne zjawiska mają swe źródła. Jednak realizacja tego zamierzenia przysparzała trochę kłopotów. Największy problem miała z bratem. Bowiem już dawno przedstawiła mu ten pomysł, ale od razu tego pożałowała. Odpowiedź była negatywna, mało tego Arntomor zaczął ja jeszcze bardziej kontrolować. Czuła się jak w złotej klatce.

„Przecież pomysł nie jest aż taki zły, owszem może i niebezpieczny, ale jeśli chce się rozwiązać problem tego nieurodzaju, trzeba się na coś w końcu zdecydować i podjąć jakieś działania. A przecież ani ja, ani Arntomor, ani żaden z doradców nie mamy lepszego pomysłu.” - od dawna była wkurzona na brata. - „ Choć z drugiej strony…” - W głowie Aronony pojawiły się pierwsze wątpliwości.- „ Choć z drugiej strony…” - W głowie Aronony pojawiły się pierwsze wątpliwości. - „Nie wiem czego spodziewać się po tamtej stronie gór. Może być tam bardziej niebezpiecznie niż w samych górach, jeśli dać wiarę starym legendom.”

Myśląc to, wstała z łóżka i podeszła do jednego z okien w komnacie. Wychodziło na północ. W oddali majaczyły się ośnieżone szczyty gór, w kierunku których planowała wyruszyć. Był to bowiem jeden z nielicznych pogodnych wieczorów tegorocznej zimy, która od kilku miesięcy była jedyną prawdziwą władczynią Śródziemia. Młoda księżniczka w końcu uświadomiła sobie, iż samotna wyprawa jest pozbawiona sensu, bo pewnie nigdy by z niej nie wróciła.

„Trzeba będzie skrzyknąć jakąś małą drużynę.”-pomyślała, zamykając oczy.- „Tak… ale kto się zgodzi? Na pomoc przedstawicieli innych ras liczyć nie mogę, więc muszę szukać wśród poddanych… hmm… mam paru przyjaciół wśród rycerzy, tylko czy któryś będzie chciał wyruszyć? Na dobrą sprawę wkrótce wojna rozgorzeje na nowo, więc nie powinno być wielkiej różnicy pomiędzy zostaniem w Arnorze i polegnąciu w boju, czy wyruszeniem, by próbować rozwiązać sprawę całego Śródziemia… Przede wszystkim trzeba będzie trzymać realizację planu w tajemnicy przed Arntomorem. On mnie na pewno nigdy nie puści! A przecież trzeba podjąć jakieś kroki!”

Tak została podjęta decyzja, która miała zdecydować o przyszłych losach Śródziemia. Jednak naszą bohaterkę czekało kilka przeszkód, z których Arnona zdawała sobie doskonale sprawę. Najpierw jednak postanowiła skompletować drużynę i to już od następnego ranka.

„Jutro czeka mnie pracowity dzień” - pomyślała, zakrywając się szczelnie przed zimnem atłasową pościelą, z godłem Arnoru.Następnego dnia wstała dość wcześnie i szybko się ogarnęła, a następnie wyszła z zamku na złociste uliczki miasta, rzucając do służby szybkie:

- Będę na obiedzie.

Wyszła na złociste ulice miasta. Swoje kroki skierowała do domu swego najlepszego przyjaciela, jeszcze z lat dziecięcych, Elizera, który obecnie był jednym z najznamienitszych rycerzy w państwie Arnoru.

„Elizer zawsze kochał dawne legendy, a zwłaszcza tę o Drużynie Pierścienia i jeszcze o Bitwie Pięciu Armii. Możliwe, ze uda mi się go skusić, bo myślę że mnie będzie czekała trochę podobna przygoda jak Froda czy Bilba.”- z tą myślą zapukała do drzwi jednego z domów w Szóstym Kręgu, gdzie mieszkał wojownik.

-Witaj, Elizerze! Jak się miewasz?

-Witaj księżno Arnono. Dziękuję dobrze. A co Cię sprowadza w moje skromne progi? – mimo, że byli dobrymi przyjaciółmi, Elizer zawsze pamiętał, że Arnona pochodziła z królewskiego rodu i nie zamierzał ze wzglądu na przyjaźń rezygnować z oddania swego szacunku wobec przedstawicielki obecnej dynastii. Arnonie zwykle z początku było to obojętne, ale później coraz bardziej… irytowało.

-Cóż, chciałam zobaczyć co u Ciebie słychać, a poza tym pragnę Cie prosić o pewna przysługę…

-Do usług, pani.

-Pewnie słyszałeś o moich kłótniach z Arnotomorem i pewnie wiesz też czego dotyczyły.

-Tak, pani.- uśmiechnął się Elizer- I wybacz mi szczerość, ale mowię Ci to jako dobry przyjaciel i wierny poddany: chyba poszłaś po rozum do głowy, bo samotna wyprawa do Północnych Krain, które są praktycznie nie znane byłaby czysta głupotą.

-Wiem - na policzku Aronony pojawił się delikatny rumieniec.- i dlatego przyszłam prosić cię o to, abyś wyruszył ze mną.

-Dobrze, Arnono, zgadzam się. Ale…

-Tak?- przerwała mu przerażona, że przyjaciel postawi jakiś warunek nie do spełnienia.-Ale przecież we dwójkę nic nie zdziałamy. Według mnie musimy namówić jeszcze kilka osób.- odpowiedział spokojnie, nie zwracając uwagi na pojawiający się nagle wyraz ulgi na twarzy przyjaciółki.

- O tym już pomyślałam. Ale przyszłam najpierw do Ciebie. Zamierzałam odwiedzić jeszcze Gadofra, Merona i Zimfryda.

-Cóż…- namyślił się przez chwilę- jak znam Merona i Zimfryda może się zdarzyć, ze będą woleli zostać w domach, ale Gadofr powinien się zgodzić bez większych trudności, a jeśli nie to sam go namowię.- wyszczerzył bielutkie zęby, bo podobał mu się jednak pomysł księżniczki.- I wiesz co myślę? – kochał zaskakiwać takimi zagadkami, zwłaszcza że najczęstsza odpowiedź Arnony(jak i innych osób) brzmiała:

-Nie…

-Myślę że lepiej będzie jak mi powierzysz tworzenie drużyny. Znam wiele znakomitych rycerzy, a mam wrażenie że Ty nie znasz ich wielu.

-Racja- przytaknęła.

- Ale za to masz dostęp do rożnych map w Królewskiej Bibliotece, w dodatku dobrze by było gdybyś spróbowała znaleźć jakieś informacje na temat Forotwaith. Zajmij się tym, a ja za kilka dni przyjadę do zamku z reszta drużyny.

-Doskonale- ucieszyła się Arnona, a w jej zielonych oczach pojawiły się małe światełka, przynajmniej jedna z przeszkód została pokonana dość łatwo, bo bez wątpienia Elizer miał wiele znajomości.



Zabawiła jeszcze trochę u Elizera i wróciła do zamku pełna nadziei, że jej wyprawa w końcu dojdzie do skutku. Zaraz po obiedzie za radą Elizera zaszyła się w Bibliotece na kilka dni.- My do księżnej Arnony - stwierdził Elizer kilka dni pózniej na pytanie do kogo chce się udać z tak liczną kompanią. Za jego plecami, bowiem, znajdowała się piątka dzielnych żołnierzy Aronoru: Gadofr, Meron, Arcelir, Doromur i Krestir. Była to drużyna, ktorą zgromadził na sekretna wyprawę Arnony. Gdy rycerze stanęli przed obliczem księżnej, ukłonili się zgodnie z etykietą. Tym razem Arnona stanowczo zaprotestowała:

-Nie, nie moi przyjaciele. Od dzisiaj traktujcie mnie jak równą wam.

-Tak jest, księżno.-odpowiedzieli chórem, a księżniczka nieco się skrzywiła, słysząc swój tytuł.

-Opowiedziałem im o Twoich planach, Arnono i wszyscy się zgadzają na udział w wyprawie. - rzekł Elizer.

-Z całego serca wam dziękuję, nawet nie wiecie jak mnie to cieszy ze będziecie mi towarzyszyć. Lecz wyruszymy dopiero wczesną wiosną.

-Dobrze, ale mogłabyś sprecyzować swoje plany? Bo nie wiem jak inni, ale ja wolę wiedzieć w co się dokładnie pakuję, a Elizer- popatrzył z wyrzutem na żołnierza, że udało mu się go namówić na wyprawę-tylko nam to… lekko zakreślił.- odezwał się Meron, który był najmniej przekonany do całej akcji.

-Meron, opowiedziałem ci to wystarczająco dokładnie!- zdenerwował się Elizer.

-Tak? A o wyruszeniu wiosną nie wspomniałeś!

-Bo mu o tym nie wspomniałam-wtrąciła się Arnona.- co do precyzji planów, to właśnie chciałam to uczynić, tylko że mi przerwałeś.

-Dobra, dobra, już będę cicho. –uspokoił się Meron. Księżniczka wyciągnęła jedną z map, które wygrzebała w Bibliotece. Przedstawiała ona Arnor i południowe stoki Gór Północnych.

-Bez przyzwolenia brata raczej nie dam rady opuścić zamku, a straże są rozmieszczone gęsto, nie ma wiec szans na tradycyjną ucieczkę.

-To co planujesz?- zapytał Elizer.

-Opuszczę zamek razem z Arntomorem.- stwierdziła rezolutnie Arnona.

-Co??- pozostałych członków drużyny ogarnęło zdziwienie.

-Chyba nie zmieniłaś zdania i nie zamierzasz mu o tym powiedzieć.-Oczywiście, że nie.-uśmiechnęła się- już wam tłumaczę. Jak wiecie, co roku tradycyjnie odbywa się na wiosnę Polowanie Królewskie. Wszyscy na nie pojedziemy, a następnie z niego uciekniemy. W ten sposób ominiemy straże, a i przez pewną część drogi będziemy jechać w miarę komfortowych warunkach.

-Nie licząc towarzystwa Arntomora.- wtrącił Meron, odzyskawszy dobry humor. Wszyscy zachichotali.

- Niezły pomysł, ale co z prowiantem na dalszą część podróży? -wtrącił Gadofr. Był powszechnie znany z tego, że zawsze pamiętał o wszystkim.

-I tu się pojawia mały problem. Myślalam, że jeden z Was mógłby pojechać do Lesgorath i schować gdzieś nasz prowiant. – odrzekła Arnona.

-To jest sposób, ale mam inny pomysł.-wtrącił się nagle i tajemniczo Arcelir. Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem.- Po drugiej stronie lasu mieszka moja daleka rodzina. Przed wyruszeniem bezpośrednio w góry możemy się u nich zatrzymać i tam zorganizować prowiant.

-To jest myśl!- wykrzyknął Elizer.
-Więc postanowione! Wyruszamy podczas polowania.-zakończyła z uśmiechem naradę Arnona.

I to jest własnie I rozdział. I jak Wam sie podoba??oczywiscie CDN.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 18:54, 05 Sie 2008    Temat postu:

... wątek i sam pomysł mi się podobają... Wesoly potrafiłaś wzbudzić moją ciekawość, więc to już jest bardzo dużo... Wesoly zwykle po przeczytaniu pierwszego rozdziału decyduje się o dalszej lekturze; nie stosuję tego często, bo jak coś zaczynam, to chciałbym to skończyć... Wesoly jak dla mnie jest w porządku... Jezyk
... ale... co do stylu nie mam jakichś większych zastrzeżeń poza tymi, o których pisał Hyb/Opiekun... jest kilka błędów stylistycznych i interpunkcyjnych, ale nad tym można popracować... Wesoly co do nieścisłości, to dwie sprawy z Prologu rzuciły się mi szczególnie w oczy...

Megi napisał:
(...) i wskrzesimy królestwo Arnoru.

... Królestwo Arnoru, w myśli samego Twórcy Śródziemia, czyli Tolkiena, zostało wskrzeszone za panowania króla Aragorna i tron tej krainy objął Namiestnik, wyznaczony przez króla Gondoru... tron ten był dziedziczny (o ile dobrze pamiętam), a stolicą Arnoru było miasto Annuminas... rozumiem, że podczas tej Wielkiej Wojny coś mogło ulec zmianie, ale w takim razie radziłbym wtedy dodać jakieś sprostowanie, bo inaczej zostanie to odebrane jako poważna nieścisłość... Wesoly

Megi napisał:
Gdy dotarł na miejsce założył miasto Fornost.

... o ile pamiętam, miasto Fornost istniało już przed Wojną o Pierścień, więc pojawia się tutaj kolejna nieścisłość... i jeszcze przy okazji, między "miejsce", a "założył" powinien znajdować się przecinek, który oddziela dwa zdania proste w jednym zdaniu złożonym... zawsze... taka reguła... Wesoly

... i przepraszam, gdybym za bardzo się czepiał... ale szczerze powiem, że czekam na dalszy ciąg... Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 20:01, 05 Sie 2008    Temat postu:

szykujac sie do napisania prologu, sprawdzalam info o Arnorze na wikipedii i kilku innych stronkach, byla tam mowa o wskrzeszeniu Arnoru za Aragorna, jednak stolica byla wlasnie nazwana Fornost. Wiec jest to bardziej nieporozumienie. O namiestnikach co nieco slyszalam, lecz nie znalazlam wiekszego infa o nich, wiec bylam jakby "zmuszona" to pisania o Arnorze w ciemno bo musialam jakos wytlumaczyc postepowanie glownej bohaterki. Ale tak jak odpowiadalam Opiekunowi, jest wojna, poza tym od Wojny o Pierscien minelo sporo czasu, troche sie zdazylo pozmieniac. Ale niezbyt duzo Jezyk ale opis pozostalych czesci "znanego" Sródziemia nastapi pozniej.... i jesli ktos w tym momencie pomysli ze pomysli ze po powrocie Arnony z Forodwaith to ma racje, ale to nie bedzie tak od razu... gdzie dotrze moja bohaterka po Forodwaith i kogo tam spotka zostawiam na Wielka Niespodzianke...ale mysle ze Wam sie ona spodoba...ale ze cierpliwosc jest cnota....
ale najbardziej cieszy mnie fakt ze fabula sie Wam spodobala. Troche sie balam czy nie bedzie zbyt kiczowata, ale teraz widze ze raczej nie... co do stylu, wiedzialam ze jest z nim u mnie srednio....moja polonistkaw liceum po prostu z nami nad nim nie pracowala, wiec sie troche opuscilam, ale jestem otwarta na krytyke w tym punkcie, bo chce sie poprawic... a jesli chodzi o rozdział II... to chyba wrzuce na forum go juz teraz...:

II
Polowanie


Był wiosenny rześki poranek, gdy spod bram Minas Noruth wyruszył tradycyjny pochód na polowanie do Lasograth. Lasograth była to jedyna w Śródziemiu leśna twierdza ludzi, ukryta głęboko w Puszczy Arngorin, mogła stanowić idealne schronienie dla kobiet i dzieci na okres wojny, gdyby wróg zbliżył się do stolicy, zwłaszcza, że była oddalona o niecały dzień od Fornost.
Wróćmy jednak do rzeczywistości. Wymarsz, jak co roku przypominał manewry wojskowe. Co by bowiem nie powiedzieć o Arnthomorze, był jednak wspaniałym dowódcą i bez trudu potrafił utrzymać dyscyplinę w armii. A każde wyjście poza miasto traktował jako okazję do przeglądu wojsk i sprawdzenia kondycji żołnierzy. Cały pochód podzielił na 3 części: straż przednią, tylną i przyboczną. Arnonie i jej drużynie było to na rękę, gdyż jeszcze przed wyruszeniem ustalili, ze lepiej będzie jak będą uciekać z polowania w grupach, by zbudzić mniej podejrzeń, co do planu Arnony.
W przedniej straży znaleźli się Meron i Elizer. Pomimo ze byli przyjaciółmi, średnio się czuli we własnym towarzystwie, gdyż byli jak ogień i woda. Meron, pełen pogody ducha, wygodniś, kochał dowcipkować, podczas gdy Elizer, zaprawiony w niewygodach rzadko się uśmiechał i wszystko traktował poważnie(czasem nawet zbyt poważnie). Fizjologicznie też się różnili. Meron, był niski i trochę gruby, a Elizer szczupły, ale za to wysoki. Tak, więc nie mieli wielu tematów do rozmów i podroż upływała im głownie w milczeniu.
Z kolei z tyłu pochodu znalazła się trójka naszych bohaterów: Gadofr, Doromur i Krestir. Pierwszy, Gadofr był najstarszym uczestnikiem wyprawy. Siwe włosy zaczynały już prześwitywać pomiędzy kruczoczarnymi włosami. Rzadko się odzywał, ale jak już miał cos powiedzieć, to było to cos naprawdę wartościowego, czy to dowcipnie i celnie podsumował jakąś sytuacje, czy wysunął rozsądny argument, który przeważał szale. Doromur, daleki kuzyn Merona, był natomiast najmłodszy. Troszkę przysadzisty, ale mimo wszystko zwinny i szybki, wspaniale strzelał z łuku. Łatwowierny i trochę bojaźliwy, ale jak chciał potrafił popisać się uporem i odwagą. Słynął z dziwnych powiedzonek (które dla nas mogą się wydać całkiem normalne, bo są to nasze przysłowia, tylko, ze w realiach Śródziemia). Trzeci z nich Krestir, niski i krępy był mistrzem walki toporem wśród ludzi. Czasami wyjeżdżał nawet do Królestwa pod Górą by próbować się z najsilniejszymi i najsprawniejszymi krasnoludami.
-Biedny Meron, wynudzi się z Elizerem.- Stwierdził Krestir, patrząc do przodu na ciągnące się szeregi.
-Racja. Wynudzi się jak troll po obiedzie – zaśmiał się w głos Doromur. Towarzysze spojrzeli na niego ze zdziwieniem. -No, co? Przecież troll jak zje obiad to nie ma nic do roboty i się nudzi! – krzyknął, robiąc przy tym lekko obrażoną minę.
-Czy my coś mówimy? – odpowiedział mu Krestir.
-Nie, ale… wasze miny mówią za was!
-Ja tam nic złego na myśli nie miałem. A ty, Gadofrze?
-Nie, ja tez nie.- odpowiedział żołnierz.
-Nie? Ja już znam to wasze „nie”! – odpowiedział Doromur.
-E, serio? Bo w takim razie chyba nas dobrze nie znasz. Wiesz przecież, że dobrze ci życzymy.
-Tak? A potem mnie obgadujecie!- Doromur nie dał się przekonać.
-Wcale nie! Może i twoje powiedzonka są dziwne, ale…
-Ha! Wiedziałem!
-Daj mi skończyć! Ale my nic do nich nie mamy! A lubimy cię, Doromurze, synu Dathora, takim jakim jesteś!
-Racja. I możesz się odgniewać bo jak księżna zobaczy cię w takim humorze to da nam w kość.- wtrącił się Gadofr.
-No, dobra. Nie chce dostać od Arnony.- odparł, już udobruchany Doromur.
I natychmiast wszyscy trzej się głośno roześmiali, bowiem pomimo zapowiedzi Arnony, że wszystkie spory będzie surowo tępić, to jednak nikt nie brał tego na poważnie.
Tymczasem w królewskiej części orszaku wcale nie panowały rozmowy, a skoczna muzyka.

„Czas napełnić sobie brzuch,
By był pełen no i już,
Zaraz w ruch pójdzie nóż,
By napełnić sobie brzuch,
Pozjadamy dzików sto,
Przyprawionych, pokrojonych,
By napełnić sobie brzuch,
Uczty bowiem nadszedł czas,
Popijemy sobie wraz,
By napełnić sobie brzuch,
Teraz pora by pójść w tan,
Jeszcze obrót, jeszcze dwa iii…
Napełniamy znowu brzuch….”

Takie i inne pieśni urozmaicały czas Arnthomorowi, Arnonie i Arcelirowi, który znalazł się w straży przybocznej króla. Pomimo braku rozmów emocje jednak nie opuszczały nikogo.
A to za sprawą Arcelira, który jechał tuż za księżniczką Arnoną. Patrzył na nią, jak na kogoś wspaniałego, jak na osobę najbliższą…. Ten wzrok nie uszedł uwagi nikomu, ani Arnothomorowi, ani dwórkom księżny, oprócz samej Arnony. O ile Arnothomor próbował nie zwracać na to uwagi(co było dla niego bardzo trudne), o tyle dwórki nie mogły powstrzymać się od porozumiewawczych spojrzeń i uśmiechów. Z resztą, wcale te uśmieszki nie były bezpodstawne. Arcelir był rosłym i przystojnym mężczyzną, a w dodatku z bardzo szanowanego rodu.
Arnona nie zwracała jednak uwagi na to, co się wokół niej dzieje, nie wiedziała nawet ze powoli zbliżają się do Lasograth. W dzisiejszym, niecodziennym stroju, wyglądała bardziej jak piękna elfka. Długie, czarne włosy spływały jej aż do pasa. Arcelir miał szczęście, że przypadło mu jechać za Arnoną, inaczej bez większych trudności walnąłby w pierwsze drzewo.

***

Wieczorem dojechali do celu. Jak co roku przywitał ich Thorten, Namiestnik króla w twierdzy, na czele mieszkańców miasta i przybyłej wcześniej służby.
-Witam Cię, królu Arthomorze II, synu Artomora II w Lasograth oraz Ciebie, piękna Arnono, Nadziejo Arnoru! Witam również was, dzielni rycerze, przybyli na polowanie! Wszystko jest już gotowe, możecie udać się do swych leśnych domostw na spoczynek. A jeżeli nie jesteście zbyt strudzeni podróżą, zapraszam na Wielką Ucztę, która tradycyjnie odtworzy Królewskie Polowanie.
-Witaj, Throtenie, mój namiestniku. Cieszę się, że już wszystko gotowe, by świętować rozpoczęcie polowania. Możesz liczyć na moją i Arnony obecność.
Po tych słowach wszyscy rozjechali się do swych mieszkań, by móc się rozpakować i przygotować do uczty.

***

Arnona rozchyliła cieniutkie czerwone zasłony prowadzące do Sali Uczt. Jej oczom ukazał się cudny widok. Cała sala była przyozdobiona błękitnymi wstęgami i zielonymi lampionami, po obu stronach sali były długie, suto zastawione stoły, a naprzeciwko stół królewski, do którego miała zamiar dotrzeć poprzez tłum tańczących pośrodku sali.
Po chwili dotarła już do środka sali, gdy nagle ktoś dotknął jej ramienia i zgrabnie odwrócił do siebie. Był to Arcelir.
-Czy miłościwa pani zechciałaby uraczyć mnie tańcem ze mną?- rzekł Arcelir, głęboko się kłaniając.
-Ależ oczywiście.- odpowiedziała księżna rumieniąc się.
I ruszyli w tany. Nie liczył się dla nich nikt. Tylko oni i ich taniec.
Z kolei przy stole ich wspólny taniec zauważyła cała drużyna.
-Ale piękna z nich para.- westchnął Meron.
-Tak. Naprawdę piękna.- rzekł z lekką ironią Elizer.
-Hej, o co ci chodzi? Czyżby nasz Elizer był zazdrosny?- wtrącił z przekąsem Krestir.
-Ja? Nie… to nie w moim stylu.- wojownik skrzywił się.-A może to ty jesteś zazdrosny? Swoją drogą, słyszałem, że Etolirą coś się szykuje…- Elizer wyszczerzył zęby. Poczuł, że udało mu się zejść z niewygodnego tematu.
-Nie! Z tą zrzędą? Nigdy! Chyba byłbym idiotą!- powiedział, jednak na serio Etolira podobała mu się, jednak wstydził się jej to powiedzieć, poza tym był już nieco podchmielony.
-Serio? To, dlaczego posłałeś do niej pachołka z różami, co?
-Ja? Mylisz mnie z kimś, dobry człowieku.
-Krestir, słuchaj może pójdziesz już do siebie? Bo zaczynasz gadać głupoty.- wtrącił szeptem Gadofr.
-Coooo?! Ja gadam od rzeczy? Co chcesz ze mnie dziwaka zrobić, czy co?
-Nie, ale nie chcę byś robił z siebie pośmiewisko. Chodź, odprowadzę cię.
-Nie, nie. Ja się świetnie ba….- i usnął.
-Elizerze, pomożesz mi? Trzeba go zanieść do jego domu.- poprosił Gadofr.
-Jasne.
Natomiast Arnona szalała na środku sali z Arcelirem. Włosy uplecione w długi warkocz, podskakiwały w rytm muzyki. Wreszcie mogła zatańczyć i uwolnić swoje emocje, skrzętnie skrywane przed bratem. Nagle muzyka przestała grać. Pieśń się skończyła. Trzeba było wrócić do królewskiego stołu, do Arnthomora. Oczywiście, Arcelir wzorcowo odprowadził ją do stołu. Mimo to król miał niezbyt zadowoloną minę. Jednak nie odezwał się ani słowem dopóki Arcelir nie odszedł, aby wrócić na swoje miejsce.
-Co to miało znaczyć?!- zwrócił się z nie ukrywanym niezadowoleniem do siostry.
-Nic. Po prostu zatańczyłam z przyjacielem.- powiedziała. Stanowczo miała go dość. Najchętniej chciałaby uciec już dziś w nocy, lecz wiedziała, że to czysta głupota.
-To mam nadzieję, że czujesz do niego coś oprócz przyjaźni.
-Co? Chcesz powiedzieć, że skoro z nim raz zatańczyłam to od razu ma zostać moim mężem?
-Arnono…
-Nie, Arnthomorze. Nie chcę tego słuchać. Idę spać.- wstała od stołu i wyszła bocznym wyjściem.
-Arnono, wracaj!- krzyknął za nią, lecz ona już tego nie słyszała.

***

Wcześnie rano obudził ją dźwięk rogu, obwieszczający pobudkę. Miała tylko pół godziny do wymarszu. Musiała się ogarnąć i zapakować jeszcze kilka rzeczy na wyprawę, bo u rodziny Arcelira mieli tylko namioty i prowiant. Resztę mieli przynieść bezpośredni z Fornost. Na szczęście zdążyła. Dwie minuty przed czasem zameldowała się na Głównym Dziedzińcu, skąd mieli wyruszyć.
-Gdzie dziś ruszamy?- Spytała miłym, pełnym radości głosem przewodnika swojej grupy.
-Na Dziką Polanę. Powinniśmy być tam koło południa.
-Jedzie z nami Arnthomor?
-Nie, ma swoją grupę.-na te słowa przewodnika Arnona uśmiechnęła się delikatnie, myśląc, że to będzie idealna okazja.
-Aha, a Arcelir z nami jedzie?- spytała.
-Tak.
-Nie widziałeś go? Mam do niego sprawę.
-Chyba z kimś rozmawia…. Ooo…tam- i wskazał lekkim skinieniem głowy na przyjaciela księżniczki.
Arnona podbiegła do niego natychmiast.
-Trzymamy się razem. Nie zapominaj.
-Tak? Ale to nie ja o mało się nie spóźniłem.- uśmiechnął się.
-Och, daj spokój.
-Dobra, dobra, tylko żartowałem…. Hej, a ja myślałem, że się cieszysz na polowanie i na… takie… towarzystwo.- puścił do niej oko. Arnona roześmiała się.
-Przepraszam za ten brak entuzjazmu, ale nie lubię się kłócić. Nawet z Arnthomorem.
-To znaczy, że się znowu pokłóciliście? Chyba…
-Nie, nie domyślił się. – powiedziała szeptem. Posprzeczaliśmy się o nasz taniec.
-Naprawdę?
-Nooo – Arnona zarumieniła się.
Rozmowę przerwał głos rogu. Trąbili wsiadanego. Arnonie dostała się niezwykła klacz, Czerwoną Błyskawicę, ze względu nie tylko na barwę sierści(była ruda), ale i ze względu na pochodzenie. Wywodziła się, bowiem od legendarnego już konia Galdalfa, Cienistogrzywego. Po swoim przodku odziedziczyła niezwykła szybkość przemieszczania się, ale była już oswojona. Arcelir jechał, na pięknym karym rumaku, również dobrej krwi.
Po wyjeździe z miasta i okrążeniu go, wjechali w gęsty las. Kierowali się na zachód. Arnona podziwiała piękny, stary las, natomiast Arcelir podziwiał ją. Jechali tak w milczeniu przez pewien czas, jednak w końcu Arcelir powrócił w końcu do rozmowy.
-Bardzo się pokłóciłaś z bratem?- wiedział, że to grząski grunt, ale nie miał pojęcia jak zacząć, zwłaszcza, że w stosunku do kobiet był trochę nieśmiały i nie miał jeszcze okazji do adorowania damy. Swój lęk pokonywał tym, że podkochiwał się w Arnonie od pewnego czasu, a po drugie czekało go kilka, a może kilkanaście miesięcy wspólnych przygód.
-Powiedziałam mu, że nie chce go już więcej słuchać. A przecież mogę go już nie zobaczyć…
-Jak chcesz, to nie musimy korzystać z tej okazji.
-Wiem, ale lepiej będzie jak z niej skorzystamy. Nie wiemy czy jutro trafimy do jednej grupy i czy nie będzie z nami Arnthomora.
-Jak sobie życzysz. Poza tym, myślę że skoro mu tak przygadałaś to musiał się czymś mocno wkurzyć.
-Masz rację. Mocno mnie wczoraj wkurzył.
-A mogę wiedzieć czym?- widział, że zaczyna poprawiać humor Arnonie, więc ciągnął temat dalej.
-Cóż, chyba mogę ci powiedzieć. Powiedział, że skoro ze mną zatańczyłeś, to…- urwała na chwilę- to musisz się ze mną ożenić.- spojrzała z niepokojem na przyjaciela. Lecz ten głośno się roześmiał.
-Żartujesz? Serio tak powiedział?- zapytał
-Serio, serio.- powiedziała z wyraźną ulgą.
-Choć….
-Tak?- spytała.
-Dojechaliśmy!!!- rozległ się donośny głos przewodnika.- Teraz szybki posiłek, a służba za chwilę zagoni zwierzynę na polanę.
Arnona i Arcelir zajęli się jedzenie. Doskonale wiedzieli, że mają niewiele czasu, mimo że chcieli nawijać to nie zamierzali robić tego od razu. Dla Arnorczyków, bowiem wiosenne polowanie było najlepszą rozrywką i oboje uznali, że będą żałować, jeśli choć na chwilę nie zostaną. Zostali, więc na kilka zwierzaków. Mieli wspaniałą rozrywkę, jednak w pewnej chwili na polanę wpadł niedźwiedź. Olbrzymi, brunatny i wyraźnie rozjuszony. Zwierz rozglądał się nerwowo po polanie, spodziewając się ataku z każdej strony. Jednak każdy wolał poczekać, aż się trochę uspokoi. Jednak niedźwiedź nie zamierzał czekać na śmierć. W napadzie wściekłości postanowił wyrwać się z kręgu myśliwych i ruszył wprost na księżniczkę Arnonę. Młoda pani umiała jednak szybko myśleć i podejmować decyzję. W mgnieniu oka wskoczyła na Czerwoną Błyskawicę i za chwilę nie było widać ani jej, ani niedźwiedzia w gąszczu drzew. Gdy tylko Arcelir zorientował się co się stało wsiadł szybko na swojego wierzchowca i ruszył w ślad za Arnoną.
Tymczasem w głowie Arnony przewijały się szybkie myśli:
„Dobra nawiałam z polowania, teraz muszę zgubić tego miśka, co muszę zrobić jak najszybciej…później poszukam Arcelira… gdzie by tego miśka zgubić?”
W galopie w oddali ujrzała strumień.- „Dobra tu powinien zgubić mój trop.”- szybko obejrzała się. Niedźwiedź nadal ją gonił, ale był dość daleko.
-No, przyjaciółko im szybciej dopadniesz strumienia tym szybciej się go pozbędziemy.
Czerwona Strzała przyśpieszyła, najwyraźniej zrozumiała o co chodzi Arnonie. Szybko dotarły do strumienia. Arnona zdecydowała się jechać w nim pewien czas. Za chwilę oglądnęła się. Niedźwiedź widocznie zorientował się, że musi „na kolację” wymyślić coś innego i zrezygnował z pogoni.
„Uff, poszedł sobie.”- zsiadła z klaczy i popatrzyła na nią. Nawet nie była zbytnio zmęczona. – „No, ale ja muszę pomyśleć o kolacji. Ale na szczęście nie odwiązałam wszystkich tobołków na polanie. Zaraz… jest.”
-Cóż, obawiam się, że muszę cię przywiązać, będziesz mi jeszcze potrzebna, Czerwona Strzało.- i przywiązała klacz do jednego z drzew, potem usiadła na przewróconym pniu i zjadła kolację. Rozłożyła namiot i poszła spać.

***

Tymczasem Arcelir błąkał się po lesie nawołując przyjaciółki. Mimo bezowocnych poszukiwań nie zamierzał wracać do Lasograth. Musiał odnaleźć Arnonę. Przecież ona nie zna dobrze ani lasu, ani nie wie gdzie dokładnie mieszka jego rodzina.
„Poszukam ją rano. Musi gdzieś być”- pomyślał i zabrał się do rozbijania namiotu.

***

Rano Arcelira obudziły ptaki. Zapowiadał się piękny dzień. Jednak wojownik nie zaprzątał sobie tym myśli musiał jak najprędzej odnaleźć Arnonę, dlatego zjadł pośpiesznie śniadanie i ruszył w dalszą drogę. Po kilku godzinach (jechał wolniej gdyż nie chciał niczego przegapić) dotarł do strumienia.
„Jeśli udało jej się tu dotrzeć, to mogła tutaj zgubić niedźwiedzia.”- rozglądnął się. W najbliższej okolicy nie było żadnego ruchu. Na nowo zaczął nawoływać przyjaciółkę.

Odgłosy dalekiego, ale ciągłego nawoływania obudziły Arnonę.
„Jejku, ale ktoś hałasuje. Zaraz a jak to ludzie z grupy?”- młoda dziewczyna przeraziła się nie na żarty. Cała wyprawa mogła w jednej chwili legnąć w gruzach!-„Spokojnie. To wcale nie muszą być oni. Pójdę to sprawdzić.”
Arnona wyszła z namiotu, zabrała biały kamyk(a dokładnie kredę)i zaczęła iść powoli i po cichu w kierunku głosu. Drogę znaczyła kredą. Gdy doszła do miejsca, w którym krzyki było już bardzo dobrze słychać, wyjrzała zza drzewa. Nad strumieniem zobaczyła rycerza. Był sam. Podniosła łuk, który zabrała ze sobą. Poczekała, aż obróci się ku niej twarzą i…
-Arcelir!!!- wrzasnęła z radości. Natychmiast wyskoczyła zza drzewa i pognała do przyjaciela. Zaskoczony wojownik nawet nie zdążył przygotować się do „obrony”, gdy Arnona wpadła mu w ramiona. Pozwolił się przytulić, lecz po chwili zapytał:
- Nic ci nie jest?
-Nie, nic. Niedźwiedź nawet nie zdążył mnie dogonić. Zgubiłam chyba właśnie tutaj. Chodź, nie daleko rozbiłam namiot.
-Eee, a wiesz gdzie to jest? Nie zgubiłaś kierunku?
-Nie, w pobliżu namiotu znalazłam kamyki surowej kredy. Nimi znaczyłam drogę.
-Nie wiedziałem, że mam taką pomysłową i zaradną towarzyszkę.
-Dzięki. – księżniczka zarumieniła się.
Po chwili dotarli do namiotu Arnony.
-Jej, ja nawet nie zjadłam śniadania, a pewnie trzeba będzie zaraz ruszać.- powiedziała. Arcelir uśmiechnął się.
-Ale na głodniaka, to ja się boję z tobą podróżować. Jeszcze mi zaczniesz marudzić, a ja tego nie będę znosił. Zrobimy tak. Ja to wszystko popakuję i przygotuję konia, a ty masz zadbać o swoje śniadanie. Co ty na to?
-No no, tobie też nie można zarzucić braku pomysłowości.- Arnona roześmiała się serdecznie i zaczęła szykować sobie śniadanie. – Arcelir?
-Tak?
-Ty wiesz może gdzie teraz jesteśmy i jak mamy dalej jechać?
-Cóż, z Lasograth jechaliśmy na północ, a o ile dobrze się orientuję, niedźwiedź zagonił cię, aż do strumyka Loritomn, który wypływa gdzieś w północno-zachodniej części lasu. Myślę, że powinniśmy jechać w górę strumienia, a potem skierować się na północ aż do końca puszczy. A potem to już prosto do mojego kuzyna.
-Arcelir, ty uprzedziłeś ich o naszym przybyciu?
-Oczywiście. Byłem tam dwa tygodnie temu, zaraz jak się zaczęła odwilż.
Powiedziałem, też że będzie nas sporo i że będą…gościć ciebie.-wojownik spuścił głowę.
-Powiedziałeś im, że będą gościć księżniczkę Arnoru?! Zwariowałeś?!- Arnona może i zwykle była bardzo spokojną osobą, o tyle czasami umiała pokazać „pazury”. Krócej mówiąc, Arcelir popełnił poważny błąd, wspominając kuzynowi, że przyjedzie do niego księżniczka, a zwłaszcza że zdecydował się powiedzieć o tym Arnonie. I zaczynał go powoli rozumieć.- Nie dość, że złamałeś umowę, to mogłeś zniszczyć cały plan!
-Jaką umowę?- spytał i znowu popełnił błąd.
-Jaką?! Tą w zamku! Pamiętasz, co obiecaliście jak was Elizer przyprowadził?! Że będziecie mnie traktować jak równą sobie, a nie jak księżniczkę!- Arnona była jeszcze bardziej wściekła.- Ale widocznie twój kuzyn jest od ciebie mądrzejszy, bo chyba nikt się o tym nie dowiedział.
Arnona cała w złości wskoczyła na Czerwoną Strzałę. -Ruszamy, czy zamierzasz tu zostać?
-Dobra, wsiadam, wsiadam.
Długo jechali w ciszy. Arnona nie zamierzała zaczynać rozmowy, a Arcelir najwyraźniej bał się odezwać. Nie znał jej od tej strony, i szczerze mówiąc, nie za bardzo ta strona mu się podobała. W końcu znaleźli źródło strumienia.
-No, to w takim razie odbijamy w lewo, na północ i o ile dobrze znam ten kawałek puszczy to u mojego kuzyna powinniśmy być pod wieczór.- odważył się przerwać milczenie Arcelir.
-To dobrze. Mam z nim coś do przegadania.-spojrzała z ukosa na przyjaciela.-i muszę pójść jak najszybciej spać. Mam już dość tego dnia.

Na tym konczy sie II rozdział. I od razu sorki za tandendna piosenke ale jeski chodzi o wiersze i piesni to ja sie na tym slabo znam, ato bylo pierwsze lepsze co mi przyszlo do glowy... poza tym chcialam zeby pasowalo do reszty:/ . Na drugi raz(a w piasunie sie powoli zblizam do tego momentu) sie bardziej postaram...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Megi dnia Wto 20:07, 05 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 22:00, 05 Sie 2008    Temat postu:

... hm... Wikipedia to nie najlepsze źródło informacji... dlatego lepiej się nim nie sugerować, a jeśli już jest to konieczne, to lepiej nie traktować jej jako jedynej i świętej prawdy...
... zgadza się, że Fornost przez jakiś czas był siedzibą królów Arnoru, ale po opuszczeniu przez nich Annuminas (nie pamiętam, czy to miasto zostało zburzone, czy też z jakiegoś innego powodu musieli się przenieść)... w każdym razie na pewno Annuminas zostało odbudowane przez króla Elessara (czyli Aragorna) i stało się stolicą Arnoru (o tym jest napisane w "Dodatkach" do "Władcy Pierścieni")...

Megi napisał:
Ale tak jak odpowiadałam Opiekunowi, jest wojna, poza tym od Wojny o Pierścień minęło sporo czasu, trochę sie zdążyło pozmieniać.

... spoko, ja to rozumiem... Wesoly ale lepiej napisz o tych zmianach w książce, bo zwykły czytelnik, który nie przeczyta tego tematu i Twoich wyjaśnień, będzie uważał to za dość poważną nieścisłość... Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Wto 22:35, 05 Sie 2008    Temat postu:

Cytat:
zwykły czytelnik, który nie przeczyta tego tematu i Twoich wyjaśnień, będzie uważał to za dość poważną nieścisłość...


Masz na myśli zwykłego czytelnika fantasy? Bo wiekszosc ludzi film ogladala(a tam nie ma o tym mowy), ale nie wszyscy wzieli sie za ksiazke, a jeszcze mniej za dodatki...
Ale zgadzam sie. To celna uwaga, z reszta i tak planuje dopracować Prolog. Bo wg mnie jest sredni ...Poza tym zaczynajac ksiazke strasznie sie bałam czy mi on wyjdzie bo łączy on fakty z książek pisanych przez Tolkiena z czasami o których piszę... i cięzko jest czegoś nie przeoczyć...więc wcale się nie dziwię że mi wytykacie błędy....spodziwałam się kilku, ale to z jednej strony to dobrze... mogę je poprawić Mruga
A jak tam się podobało "Polowanie"? Zwłaszcza pomysł z niedźwiedziem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 23:10, 05 Sie 2008    Temat postu:

... mam na myśli tych, którzy zafascynowani twórczością Tolkiena i Śródziemiem, będą chcieli przeczytać Twoją książkę, by sprawdzić, na ile poradziłaś sobie z tym wielkim wyzwaniem, jakim jest kontynuowanie losów tego świata... Wesoly i jeśli napotkają tego typu nieścisłości, to może ich to zniechęcić do przeczytania Twojego dzieła... myślę, że każdy, kto przeczytał "Władcę Pierścieni" przeczytał również "Dodatki"... wiele spraw jest tam wyjaśnionych i doprowadzonych do końca, więc jeśli ktoś ich nie przeczytał, zrobił wielki błąd... Wesoly a to, że żyjemy w epoce obrazu, wcale nie usprawiedliwia naszego pójścia na łatwiznę i naszej bezmyślności... prowadzę na tym forum RPG, na podstawie którego chciałbym kiedyś napisać książkę... akcja też rozgrywa się w Śródziemiu rok po śmierci króla Aragorna... i też pierwszą rzeczą, jaką zarzucił mi Hyb, było proroctwo Mandosa... Jezyk myślę, że na takie rzeczy trzeba zwracać uwagę... ja się pilnuję, ale wątpię, że żadnych błędów już nie popełniłem i jeszcze nie popełnię, ale w każdym razie chcę pozostać wierny temu, co napisał sam Tolkien... Wesoly myślę, że zdrowa krytyka ma na pisarza dobry wpływ, ale podkreśla: zdrowa krytyka, a nie czepialstwo... Jezyk
... co do drugiego rozdziału... pieśń nie jest taka tragiczna, tylko nie wiem, czy do końca przystoi świcie królewskiej... Jezyk pomysł z niedźwiedziem nie jest zły, tylko... hm... zastanawiam się, czy tylko jeden rycerz ruszyłby w ślad za księżniczką, by jej pomóc uciec przed niedźwiedziem lub też obronić ją przed nim... ale może o tym będzie w następnym rozdziale, że na pomoc wyruszył ktoś jeszcze... Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 9:04, 06 Sie 2008    Temat postu:

Megi, weź pod uwagę jednak, że Tolkien napisał co nieco o dalszych losach Śródziemia i warto się do tego stosować Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 10:26, 06 Sie 2008    Temat postu:

Rozumiem, że chodzi Ci o "the New Shadow"? Owszem słyszałam o tym i o akcji jaka sie toczy w tym utworze. Jest jedynie około 7 stron i opisuje ona wydarzenia w Gondorze 100 lat od smierci Aragorna. Wtedy rzadzi wciaz jego syn. Ja odbiegam jeszcze dalej. Kult Borglasa wiele razy mógl zostać zdławiony i nie trzeba o tym pisać, bo:
1. sa to wewnętrzne sprawy Gondoru, których opis będzie o wiele, wiele później
2. ja na razie skupiam sie na Arnorze, jakbys nie zauważył
3. w moim zamyśle prolog miał wytłumaczyć postępowanie Arnony, przy okazji łacząc całość z wydarzeniami z końca WP dotyczacych Arnoru.
Owszem, nie za bardzo mi sie to udało... ale zaden wydawca sie nie zainteresował ksiązką i raczej przed jej ukończeniem nie zainteresuje, wiec mam mnostwo czasu na tego typu poprawki. Wiec spokojnie, wyluzuj troche Opiekunie, nawet Tolkien poprawiał swe dzieła(choc lepiej by chyba bylo napisac arcydziela:) )....

III ujrzala niedawno swiatło dzienne na blogu, wiec jak Was zżera ciekawośc co u Arnony i spółki to zachęcam do klikniecia na "www" pod postem, ale zamierzam naniesc jednak pare poprawek i ta poprawiona wersje rzucic tu na forum ale to bedzie najwczesniej dzis wieczor, wiec Wasz wybor...., ale uprzedzam III."Ucieczka" jest krótkim rozdziałem, ale mimo to sie sporo dzieje...i wiem, wiem na razie Wam tytuł pasuje do historii z misiem z końca II ale nie... jest tam troche bardziej... dramatycznie....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Megi dnia Śro 10:29, 06 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 22:43, 07 Sie 2008    Temat postu:

... ja z niecierpliwością poczekam na poprawioną wersję... Wesoly
... Megi, z ręką na sercu, masz talent, naprawdę... Wesoly zdarzają się jakieś błędy, ale jak słusznie sama zauważyłaś można je jeszcze poprawić... a co do stylu, w moim mniemaniu jest wielka poprawa w drugim rozdziale, porównując go z pierwszym... Wesoly tak trzymać i do przodu... Jezyk


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Czw 22:44, 07 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 12:19, 08 Sie 2008    Temat postu:

Ja tylko na moment sie wetnę

Illidan napisał:
Wikipedia to nie najlepsze źródło informacji... dlatego lepiej się nim nie sugerować, a jeśli już jest to konieczne, to lepiej nie traktować jej jako jedynej i świętej prawdy...



Jak mogłeś!

P.S. <wyjaśnia> na studiach mnie przezywają Wikipedia </wyjaśnia>
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Pią 18:50, 08 Sie 2008    Temat postu:

Arianna, witaj w klubie fanek Wikipedii MrugaWesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 14:50, 12 Sie 2008    Temat postu:

... no, nareszcie widzę ten trzeci rozdział... Jezyk Megi, z tego, co mi przesyłałaś na GG, nie doszła mi końcówka i urwało się w takim dość... hm... dziwnym momencie... Jezyk ale już jest ok... Wesoly moją opinię znasz, więc... szkoda tylko, że to już połowa...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin