Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Pią 18:58, 10 Maj 2024

Opowiadanie "Zły początek, jeszcze gorszy koniec"

 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Phoe
Niewolnik Duszy



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 15:09, 21 Sty 2009    Temat postu: Opowiadanie "Zły początek, jeszcze gorszy koniec"

Na początku może wyjaśnię o co chodzi. Jest to jedno z serii moich opowiadań pt. "Z różnych stron serca". Z moim ulubionym stylem pisania felietonowego postanowiłam przedstawić w nich parę historii miłosnych, może nie najszczęśliwszych, a nawet fatalnych. Pisane życiem, bo to co widzę, usłyszę i dowiem się ma jakieś odbicie w tych opowiadaniach. To jest pierwsze skończone, reszta w edycji.


"Zły początek, jeszcze gorszy koniec"

Otóż stało się. Kiedy powiedziałam sobie: chcę być singlem; nagle pojawił się Kamil. Ni z gruszki, niż pietruszki, ot tak. Śmiałam się, że tylko zawraca mi moją szanowną na cztery litery. Teraz już się nie śmieję. Teraz – to ja jestem zdegustowana. Dlaczego? A... to już długa historia. Może zacznijmy od początku.
Idę korytarzem swojej uczelni i nagle dostaję sms od kumpeli, coś o tym, czy odzywał się do mnie niejaki Kamil, i coś tam było o tym, że to fajnie i super, i coś o podobaniu się, i coś, że jak się nie chce z nikim być to na horyzoncie pojawiają się wielbiciele. Myślę cały czas: u licha, jaki Kamil? Szukam w pamięci i nic nie znajduję. Potem patrzę; jakiś obcy numer w skrzynce. Czytam:
- Cześć, tu Kamil, ostatnio byłem u Ciebie i Justyny na kawie. Myślę, że fajna z Ciebie osoba i chciałbym Cię lepiej poznać.
Jestem w szoku. Tym bardziej, że dalej nie wiem o kogo chodzi. Po kwadransie dopiero skojarzyłam, że rzeczywiście, moja współlokatorka zaprosiła znajomych z grupy na plotki. Przypomniałam sobie, że ów Kamil to nawet był całkiem przystojny i nawet mi się spodobał. Już wtedy czułam także, że on raczej odwzajemniał sympatię. Ale jak to bywa z większością jednorazowych znajomości, całkowicie wypadła mi ona z pamięci.
Przeczytałam jeszcze raz smsa i już wtedy zwróciło moją uwagę każde duże „C”, które było tam wpisane. To tak jakby zwrot grzecznościowy stał się moim drugim imieniem. „Cię” „Ciebie” „Ci”, każde z nich raziło mnie jakby było przekleństwem. Ponieważ nie bardzo wiedziałam co odpisać na tak otwarte wyrażenie, napisałam:
- A pamiętam, pamiętam. Pewnie skombinowałeś mój numer od Justyny?
Zapewne nie było to, czego Kamil się spodziewał. Ale co można napisać człowiekowi, którego się nie zna i którego się ledwo pamięta? Można jedynie skłamać, że się go pamięta bardzo dobrze, bo kłamstwo typu: „też uważam, że fajna z ciebie osoba”; w takim wypadku byłaby grzechem ciężkim.
Ale nic, fakt faktem; chciał się koniecznie umówić. No jak to tak? Tak od razu? Tak po prostu? Bez żadnego wstępu w stylu; „będziesz może jutro na uczelni, to pogadamy?” albo „co u ciebie słychać?”. I do tego w sytuacji, że nie cierpię tego typu spotkań – które większość ludzi nazywa po prostu randkami – z powodu ich nadmiernej oficjalności. Ale w końcu myślę, że w sumie nic mi nie szkodzi bo chłopak wydawał się fajny.

To była katastrofa. Po pierwsze; nagle ogarnął mnie strach. Myślę: idę na spotkanie z obcym człowiekiem, który patrzy na mnie w kategoriach nie takich jakie sprzyjają swobodnej konwersacji. Dał różę. To jeszcze gorzej. Lepiej jakby jej nie dawał. Matka mi potem mówi: „Nie poznaję swojej córki. Facet daje kwiatki a ty narzekasz. Z tobą to chyba coś nie tak jest.”. Nie ma to jak pocieszenie ze strony rodzicielki, że ma się niezdrowy umysł.
Ale ja wiem jedno: z moją nieufnością i ówczesnym brakiem jakiegokolwiek romantyzmu i jakiejkolwiek chęci przeżywania go, na takim etapie znajomości dla mnie taka róża to morderstwo dobrej relacji. Kwiatka nie daje się tak po prostu. Każdy dar musi coś oznaczać, inaczej będzie to łapówka dla próżności obdarowanego w celu zdobycia uznania.
Justyna mi tłumaczy:
- On wie, że dziewczyny lubią dostawać takie rzeczy. Poza tym, chciał ci sprawić przyjemność i wyrazić swoją sympatię.
Brzmi logicznie. Byłam jednak nieubłagana:
- Ale ja go nie znam. On mnie też. Gdybym była jego dziewczyną to co innego, wyraża przez kwiatka swoje uczucie. Inaczej pozostaje to tylko wiedzą o charakterze dziewczyn, którą wykorzystuje w postaci wydania pięciu złotych. I owszem, uznając, że sprawi mi przyjemność, jest przekonany, że jego postać zyska w moich oczach. A więc przekupstwo.

Justyna skwitowała moją wypowiedź tym, że mam mentalność typowego faceta lub jeszcze gorzej: mentalność jakoś mało normalną i całkowicie przez nią niezrozumianą. Ja w sumie mówię, że czemu tu się dziwić, skoro świat przewraca się do góry nogami? Faceci niewieścieją, kobiety coraz bardziej rosną w siłę, zajmują się zawodowo pracą i robą po kilkanaście rzeczy na raz. Zmienia się podział ról i tym podobne. Teraz to kobieta podrywa mężczyznę, bo coraz częściej płeć męska idzie na łatwiznę: w ogóle się nie stara, w ogóle nie ryzykuje i w ogóle woli mieć wszystko podane na tacy. Już nawet powstał Mobilking, aby uchronić mężczyzn od powodzi kobiecej samodzielności. Pytam:
- Ile razy to ty nie musiałaś kiwnąć palcem aby coś się zaczęło dziać? Nie dość, że musisz stroić się na bóstwo, to jeszcze musisz wabić go ile wlezie, bo za chwile ten przystojny typ obejrzy się za inną, która również używa wabików. Poleci za tą, która bardziej się postara. A ile starania z jego kierunku? Tylko tyle aby podejść i zacząć rozmowę. A i to ostatnie nie zawsze muszą robić. Dziewczyny same podchodzą. Bo facetów jest mniej i chyba my to czujemy. Chyba gdzieś wewnątrz wiemy, że dla wszystkich ich nie starczy, a co lepsze sztuki zostaną zajęte.
W rewanżu dla spotkania na kawie i dla grzeczności zaprosiłam Kamila na ciasto. Zajęty był i nie mógł przyjść, choć z początku wyrażał chęć. W sumie to nawet zdrowe podejście. Ludzie, którzy mają tendencje do tracenia głowy, rzucą wszystko aby tylko spotkać się z kimś, z kim widzą perspektywy czegoś więcej, a kompletnie zapominając o obowiązkach. Z drugiej strony; dla chcącego nic trudnego. Wystarczy tylko wygospodarować czas.

Kilka dni później spotkałam go na holu przy szatni. Zapytał, czy poszłabym do kina. Bez namysłu odpowiedziałam: z chęcią. Potem pytam się Justyny:
- Mam iść z nim do tego kina?
- Pewnie! – niemal krzyknęła – Nad czym ty się w ogóle zastanawiasz. Poznasz go lepiej i będziesz miała kino za darmo.
Nieco przyziemne rozumowanie ale zgodne z prawdą. Choć równie dobrze sama mogę dać 15 zł za kino, to nie majątek, choć wielu studentów by się spierało.
Matko przenajświętsza, co to było! Teraz był nie kwiatek a bukiet kwiatków. Jakoś tym razem milej mi się zrobiło, a więc próżność musiała się odezwać. Właściwie film był lekko mówiąc do niczego, ale nic nie przeszkadzało to parom wokół aby się wtenczas przytulały. Ku mojemu przerażeniu siedzieliśmy nie na osobnych fotelach tylko na jednym. Ja jednak twardo obstawałam przy dystansie. Nie mogłam się przemóc. Myślę; co ja tu robię? Chciałam uciec. Ale wiedziałam dobrze, że tu nie chodzi o to, że ów Kamil był osobą, która mi się definitywnie nie podobała i definitywnie mogłam stwierdzić, że idzie na odstawkę w kolejce do serca. Chodziło o to, że dwa krótkie spotkania to za mało aby się przytulać. I teraz tak: można powiedzieć, że gdyby mnie rąbnęło uczucie to pewnie byśmy się przytulali i to nawet całkiem mocno. A więc nie rąbnęło. A więc czy był sens całego spotkania? Właściwie to konkretnie było trudno cokolwiek stwierdzić i można by było to wrzucić między akta z Archiwum X.
Sama nie wiem, czy próbowałam siebie przekonać, czy ktoś próbował, czy to rzeczywiście było realne przekonanie. Właściwie nie myślałam o Kamilu w ogóle ale miałam wrażenie, że on o mnie ciągle. Właściwie to było dziwne wszystko.

Potem czekaliśmy na mój autobus z jakieś pół godziny bo mieszkałam na prowincji miasta i były trudne dojazdy. Coraz lepiej nam się wtedy rozmawiało, może dlatego, że grunt był neutralny. Gdy się żegnaliśmy, pocałował mnie w policzek. To było to co mnie pozytywnie zaskoczyło. Nie było to nachalne ale było stanowcze i miłe. To trochę dziwnie brzmi: pocałować w policzek. Miało jednak w sobie urok bo takie rzeczy rzadko się spotyka. I to było naturalniejsze niż zamierzone kupno bukietu kwiatków. Takie właśnie… od serca. Typowa dziewczyna powiedziałaby: że to słodkie. I nie chcąc się przyznać, przyznam; było słodkie…

Jednak tylko jedna rzecz musiała sprawić, że wykonał się nagły zwrot akcji. Wszystko być może byłoby dobrze. Być może bo człowiek może nie docenia tego co ma. Chyba tylko sam diabeł musiał podkusić Kamila aby wysłał mi smsa o treści, z której wynikało, że chce wiedzieć, ujęłabym to w ogólny sens, „co z nami będzie?” Widocznie był tak samo skołowany jak ja, ale ja w przeciwieństwie do Niego nie zastanawiałam się nad dalszą naszą znajomością, mając nadzieję, że czas pokaże i sytuacja sama się rozwiąże, dając odpowiedź, na którą Kamil chciał już teraz znać odpowiedź.
Ponieważ sama wtedy miałam wątpliwości, odpisałam niby, że chcę ale zakończyłam słowami:
- Ogólnie to co jest teraz to za mało na cokolwiek.
Potem w sumie doszłam do wniosku, że to było niepotrzebne bo znałby odpowiedź, gdybym odmówiła chęci na kolejne spotkanie. I w sumie po co rozmawiać o takich rzeczach? Samo życie pokaże co i jak. A że mężczyznom nawet w głowie nie mogłoby się pomieścić jaki nosimy mętlik w sobie, nie zdawał sobie sprawy, że żadna odpowiedź nie będzie prawdziwa. Bo już jutro to wszystko, co zostało napisane być może straci aktualność.

Straszne zaczęło się od soboty. Ewidentnie zaczęło mnie „ciągnąć”. Do Kamila oczywiście. On jednak ku mojej wielkiej rozpaczy dał sobie spokój. W sumie trochę mu się nie dziwię, ale z innej strony pokazał brak ewidentnej cierpliwości, która w takich sprawach jest niezbędna jak powietrze śmiertelnikowi.
Tak więc, on pocierpiał trochę i ja pocierpiałam trochę. Cierpieliśmy oboje. Po jakimś czasie poprosiłam go o rozmowę. Zgodził się niechętnie. Od tamtej rozmowy nasze drogi symbolicznie się rozeszły. Od teraz toczyliśmy wojnę. Przeszłość wyrosła między nami jak mur obronny. A my naprzeciwko z działami i pancernikami, próbujący za wszelką cenę udawać, że nam nie zależy. Że nam nigdy nie zależało. Żyjemy obok. I czasem zastanawiam się jakby potoczyły się nasze losy, gdybyśmy byli parą. Może rzuciłabym go po miesiącu albo byłoby z nas niesamowicie tkliwe love story? Trudno stwierdzić. Obydwoje, widać jak przez szkiełko, zmieniamy się. Idziemy własnymi drogami, wciąż mając czujne oko zawieszone na tym co się dzieje po drugiej stronie muru. I obserwujemy. On zaczął palić. Ja więcej piję. Obydwoje tracimy kontrolę w wirażu jeszcze tak młodego życia. Obydwoje mimo wszystko wybraliśmy tak podobną drogę. Zmieniliśmy się na gorsze. Nieskazitelne serca nie są już tak nieskazitelne. Kace moralne, chowane w szafie, pobrzękują cicho nocą. Wydawało się więc, że bylibyśmy zbawianiem dla siebie. Dwoje młodych ludzi, cieszących się życiem i ciekawych świata. Istna arkadia! Zamiast tego wbiliśmy sobie ciernie w serca i zeszliśmy w cień.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Phoe dnia Śro 15:12, 21 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 15:27, 21 Sty 2009    Temat postu:

Powiem jedno: życiowe...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 16:33, 21 Sty 2009    Temat postu: O tym co mogło być różą a nazwane zostało kwiatkiem...

Trudno jest zacząć głęboką sentencją, błyskotliwą myślą lub zagadką, która zostanie rozwiązana pod koniec całej recenzji. A przynajmniej tym cechują się znamienite sławy tego fachu. Cóż. Sławą i specjalistą nie jestem, zwałbym się raczej miernym amatorem ale i tak daje sobie radę choć nikt mi za to nie płaci.
I jakoś poszło...

Historia wydaje się dość prosta i zwyczajna, miejscami tak co dzienna jak chleb, masło i czarna kawa. Nie ma sensu jej streszczać ponieważ tekst nie jest długi i szybko można samemu do niego zajrzeć. Sposób pisania trochę zniechęca bo jest prowadzony jako relacja, miejscami gubi spójność i szybko doprowadza do zawrotu głowy. Ponad to jest w tekście trochę błędów stylistycznych, interpunkcyjnych i kilka literówek. A określenie róży jako zwykłego kwiatka to już dla romantyka sól w oko.

Opowiadanie wydaje się ciekawe, temat dość zachęcający ale jednak brakuje mu tego czegoś. Opowiadanie do niczego nie prowadzi, pokazuje schemat zachowań ale nie daje tak naprawdę żadnej alternatywy, niczego nie uczy. Nie daje nadziei. A szkoda...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Phoe
Niewolnik Duszy



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 16:55, 21 Sty 2009    Temat postu:

Opiekun napisał:
Ponad to jest w tekście trochę błędów stylistycznych, interpunkcyjnych i kilka literówek.

Przydałaby mi się pomoc w poprawianiu błędów, to fakt Mruga

Opiekun napisał:
jest prowadzony jako relacja, miejscami gubi spójność i szybko doprowadza do zawrotu głowy.

Ciężko się wypowiadać o swoim własnym tekście, wiem tylko tyle, że taki sposób napisania był z góry zamierzony i wydawał mi się oryginalnym sposobem poprowadzenia opowiadania, bo przecież tyle jest szablonów, że czasem aż mdło. Opowiadanie też wydawało mi się spójne, więc tu mnie totalnie zaskoczyłeś, bo jest pokazana cała sytuacja w kolejności chronologicznej, czyli od pierwszego smsa do ostatniej rozmowy.

Opiekun napisał:
powiadanie do niczego nie prowadzi, pokazuje schemat zachowań ale nie daje tak naprawdę żadnej alternatywy, niczego nie uczy. Nie daje nadziei.

Samo życie, mój drogi Mruga Nasze życie często jest właśnie takie, spotykają nas różne rzeczy, żyjemy dalej ale już jesteśmy inni. To było celem opowiadania. Ale z jednej strony opowiadanie jednak o czymś mówi, bo przecież pokazuje jak łatwo siebie sami okłamujemy i oszukujemy, więc można wyciągnąć wnioski z zachowania tych dwóch ludzi jak powinno się postępować. Przecież gdyby On się nie wycofał to Ona by z nim była i by nie cierpieli. Obydwoje różnie podchodzili do związków i sprawy miłości a jednak się sobie podobali. I nie wyszło. Trochę tragiczne choć tak prozaiczne.


Komentujcie, komentujcie, jestem ciekawa co powiecie bo to wiele uczy Mruga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Phoe dnia Śro 16:58, 21 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Śro 18:22, 21 Sty 2009    Temat postu:

Cytat:
Sposób pisania trochę zniechęca bo jest prowadzony jako relacja, miejscami gubi spójność i szybko doprowadza do zawrotu głowy.


Hybie, to wg mnie jest sprawą indywidualną, bo mnie akurat tak strasznie nie zniechęciło. Choć na samym początku nie mogłam "złapać" fabuły, ale póżniej juz był luz.

Cytat:
A określenie róży jako zwykłego kwiatka to już dla romantyka sól w oko.


Hyb, ale w opowiadaniu jest stwierdzone, że bohaterka nie jest z natury romantyczką, więc spokojnie mogła to stwierdzić.

Cytat:
Opowiadanie wydaje się ciekawe, temat dość zachęcający ale jednak brakuje mu tego czegoś. Opowiadanie do niczego nie prowadzi, pokazuje schemat zachowań ale nie daje tak naprawdę żadnej alternatywy, niczego nie uczy. Nie daje nadziei. A szkoda...


Z tym też się nie zgadzam. Wg mnie jest bardzo życiowe i uczy jak nie zepsuć naprawdę pięknej rzeczy, jaką jest miłość. Człowiek nie uczy się wyłącznie z wzorców ale i z błędów swoich i czasami zdarza się, że i czyiś. Co do nadzei... to z tym bywa różnie... bo to zależy czy z tego opowiadania potrafisz wysnuć wniosek...

Cytat:
Przydałaby mi się pomoc w poprawianiu błędów, to fakt


Phoe, z tego co się orientuje to z znalezieniem takiej osoby nie powinnaś mieć większych trudności Wink (o ile ta osoba znajdzie na to czas...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Czw 16:49, 22 Sty 2009    Temat postu: Re: Opowiadanie "Zły początek, jeszcze gorszy koniec&qu

Cóż... Sylwuś, to jest pierwsza Twoja proza, jaką czytam i, szczerze mówiąc, spodziewałam się czegoś lepszego. Aż się zdziwiłam, że osoba, która pisze tak piękne i głębokie wiersze, używa stylu gimnazjalistki w opowiadaniu.

Poza tym to zwykła historia. Miałam takie w swoim życiu, jak każdy Mruga Ale ona nic ze sobą nie niesie. Bo jakie jest przesłanie? Że przez strach, bohaterka nie odpisała Kamilowi czegoś bardziej pozytywnego na pytanie "co z nami będzie"?

Pusto...

Zwykle, gdy opisuje sie takie historie z życia wzięte, dość szablonowe i powielane u każdego, wypełnia się luki, jakimi są brak przesłania i szablonowość, językiem. Natomiast tu styl szwankuje.

Ale były także rzeczy, które mi się podobały. Zakończenie było dobre. Jedynie bym użyła zamiast "Kac moralny", czegoś w stylu "wyrzutów sumienia"... Ponieważ to zupełnie nie pasuje do języka literackiego.
Ja wiem, że teraz wszędzie postmodernizm króluje i każdy próbuje sie wybić, mając język literacki glęboko... Ale, Sylwuś, jesteś już prawie oficjalnie polonistką. Ratuj honor!

I jeszcze to mi się uśmiechnęło:

Phoe napisał:
Kwiatka nie daje się tak po prostu. Każdy dar musi coś oznaczać, inaczej będzie to łapówka dla próżności obdarowanego w celu zdobycia uznania.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Phoe
Niewolnik Duszy



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 17:24, 22 Sty 2009    Temat postu:

Wiki, co ja myślę już o przesłaniu napisałam, więc nie będę się powielać Mruga Natomiast chcę zaznaczyć, że nie każde opowiadanie musi być patetyczne. Zobacz sobie opowiadania Pilcha. A styl miał być felietonowy. Wiesz jak felietony wyglądają. Są lekkie, jest inny język użyty, w większym lub mniejszym stopniu. Kac moralny za nic w życiu bym nie zmieniła na wyrzuty sumienia. Wszystko celowe i zamierzone, umiem pisać "z polotem" i lubię pisać tak jak w tym opowiadaniu Mruga Nie przemawia do mnie zupełnie, że takie pisanie nie pasuje do języka literackiego, nie wszystkie języki literackie są patetyczne i bujają w obłokach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Opiekun
Administrator



Dołączył: 17 Gru 2006
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 17:34, 22 Sty 2009    Temat postu:

Nie mniej styl opowiadania w formie felietony jest ciężki. Po to są felietony, żeby pisać felietony ale nie opowiadania. Ogólnie to trochę zniechęca. Nie chciałbym czytać czegoś takiego w dłuższej formie bo byłoby to bardzo uciążliwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> Nasza Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin