Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 7:08, 18 Maj 2024

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Nie 18:43, 07 Gru 2008    Temat postu:

Halid podniósł się na chwiejnych nogach ze swym mieczem w dłoniach. Wziął miecz Shiriny od Geralda i podał go elfce.
- Uczciwa walka? Jak chcesz... Jednak droga elfko idziesz na śmierć... Nie wiesz? Nie zabijesz mnie. Ani ty ani kto inny... ale to twój wybór... Już mi to obojętne- Łowca podniósł swój miecz. Klinga zalśniła w blasku ognia. Carharotrze! Ile krwi przelałeś? Ile ciał przebiłeś? Wiem, że czeka Cie także moja krew... jednak dziś zasmakujesz innej krwi... krwi elfki... Maradwe zatoczył klingą łuk i stanął twarzą do elfki.
- Walcz tu i teraz! Dopełnijmy wszystkiego do końca! Twoje życie lub moje... Wiedz, że klinga, którą dzierżę pozbawiła życia innych członków Zakonu, którzy próbowali przed tobą...- Halid popatrzył na miecz - Też nie chcieli wyznać imienia kto ich przysyła... Gaur- wilkołak przy nim to pionek... nic nie znaczący... Osoba której tożsamość ukrywasz to esencja zła... Ale to twój wybór- Łowca zgiął nadgarstek w pozycji szermierza - Kto nie jest ze mną jest przeciwko mnie... Powinnaś była mnie zabić...-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 20:09, 07 Gru 2008    Temat postu:

Copyright Michalot & Arianna

Shirina ujęła rękojeść swego miecza w dłoni i skierowała ostrze na Łowcę.
Samobójczyni... – pomyślała. – Nie wygrałabyś z nim nawet w pełni sił, a ty stajesz do walki w takim stanie...
W fioletowych oczach błysnęło zdecydowanie.
- Mniej gadania, więcej czynów. Czy tylko w słowach jesteś taki dobry? – zakpiła.

Łowca wzruszył ramionami i westchnął. Powoli klingą miecza zakreślił na śniegu znak "X". Elfka mimowolnie popatrzyła na literę. Straciła tym samym z pola widzenia ręce Łowcy. Halid błyskawicznie zadał cięcie w prawą dłoń elfki. Zasymulował cios i przerzucił piruetem ciężar na lewą stronę uderzając w ramię elfki.
Zdawało się, że kobieta nie poczuła ciosów. Jej wzrok wciąż wbijał się w znak „X”, narysowany przez Halida. Wargi elfki zadrżały. Szkarłatna krew powoli zabarwiała śnieg wokół niej.
Halid zatrzymał się i wbił zaciekawiony wzrok w elfkę. Z jej ramienia sączyła się krew.
- Nie walczysz? To są czyny, nie słowa... - Łowca patrzyła na nią uważnie. Wyczekiwał jej ruchu, podstępu.
- Walcz... Ja nie zabije bezbronnego...- oczy mu błyszczały
Kobieta podniosła oczy na Łowcę.
- Kto cię tego nauczył? – wskazała na znak „X” na śniegu. – Kto?!

- Czy to ważne? - spytał Łowca i zrobił krok w bok nie spuszczając wzroku z rąk elfki. Mardawe przystopował.
- Doskonały szermierz...- dodał po chwili namysłu - Elf... Ale to było dawno, dawno temu... A teraz jest tu... Ty i ja i śmierć.
- Elf... – wyszeptała. – Co się z nim stało?
Fioletowe oczy płonęły dziwnym blaskiem.

Halid slustrował ją wzrokiem. Po co jej to było? Co dla niej znaczyło?
- Został zabity... Ustrzelili go z łuku... Najemnicy. Związał ze mną swój los i zginął... - powieka Łowcy drgnęła - Umierał w moich ramionach... ale to nie jest ważne! - warknął jakby sam do siebie ganiąc się za szczerosć - Walcz! -
Shirina upadła na kolana na śniegu i delikatnie dotknęła znaku, narysowanego przez Halida.
- Zginął... – wyszeptała i zamknęła oczy.

- Nie znałaś go...- powiedział spokojnie Halid - Nie mogłaś... On nie był taki jak ty... był inny... gardził złem...
Kobieta westchnęła i znów spojrzała na symbol.
- Mały chłopczyk pewnego zimowego wieczoru narysował na ziemi taki znak i powiedział, że to genialny sposób odwrócenia uwagi przeciwnika w walce, że wymyślił to poprzedniej nocy, gdy nie mógł spać, i że gdy dorośnie, dzięki temu nikt z nim nie wygra... – rzekła cicho. – Był moim bratem... Nie zginął razem z rodzicami, bo go tam nie było.
Elfka podniosła się i skierowała miecz w stronę Łowcy. Jej oczy wyblakły, ogień znikł z nich, pozostawiając tępą obojętność.
- Ale przecież to nie mógł być on. To był ktoś, kogo on nauczył tej sztuczki. On na pewno gdzieś żyje... – powiedziała cicho, jej głos się załamał. – Zakończmy to już, to życie zmęczyło mnie...
Shirina zrobiła krok w stronę Halida i zaatakowała.

- Brat? - Wszystko stało się takie proste, tak klarowne. Ledwie sparował cios elfki. Zrobił to bardziej jak odruch. Nie myślał o walce.
- Bogowie...- szepnął i odbił kolejny cios skierowany w jego szyję. Cofnął się o krok i zawirował w piruecie. Shirina atakowała. Chciała śmierci, nie zwycięstwa. Popełniła błąd. Łowca wyszedł z uderzeniem ze zgiętych kolan. Podbił jej miecz wysoko i odepchnął ją od siebie. Teraz powinien ciąć w gardło. Miecz zatrzymał się parę centymetrów od szyi Shiriny.
- To był on... Twój brat... Jego rodzice zginęli... Siostra zaginęła bez śladu... To on! - Łowca przymknął oczy i opuścił miecz.
- Bogowie... Jak... Nie to niemożliwe... - Poczuł jak krew pulsuje mu w żyłach. - Wiesz jakie były jego ostatnie słowa zanim krew zalała mu usta? Odnajdź ją i powiedz jej, że ją przepraszam, że tego sam nie dokonałem... że zawiodłem ją i rodziców... że mnie nie było... Przysięgnij! Na grób swych rodziców, Halidzie Maradwe! - Mężczyzna otworzył oczy. - Wiesz co powiedziałem? Przysięgam!
Oczy elfki wypełniły się łzami. Miecz wypadł z jej ręki, a ona sama osunęła się na kolana.
- Nie... – jęknęła. – On był taki dobry... Dlaczego to on nie żyje? To mnie powinni zabić. Tak bardzo pragnęłam go znaleźć. A on... On był twoim towarzyszem. Dlaczego? Walczyliśmy po przeciwnych stronach. Los jest zbyt okrutny...

Halid popatrzył na elfkę. Dlaczego się nie domyślił? Te same oczy... Wszystko zmieniło się... Dlaczego?
- Wybacz mi... To moja wina... - Łowca odrzucił miecz i przykląkł przy elfce. - Zemsta zaślepiła mnie... Wszystko co miałem... Ta zemsta mnie pochłonęła... Wybacz mi - Maradwe nie potrafił znaleźć słów. - Chciał byś to nosiła... -szepnął Łowca i ściągnął łańcuszek, który miał na szyi. Była na nim mała srebrna gwiazda z fioletowym kamieniem w środku.
- Elenmir... Gwiezdny klejnot... - szepnął Łowca i wręczył go elfce
Elfka ujęła go delikatnie w dłoniach i przycisnęła do ust. Jedyne, co jej zostało, jedyne, co ją łączyło z życiem, kiedy była sobą.
- Ja też nie jestem bez winy... – wyszeptała cicho, patrząc na Elenmir. – Nienawidziłam ludzi, ciebie... Tylko, że to on was nienawidził, nie ja. Powinnam była odejść, znaleźć brata. Ale tak bardzo się bałam, że stracę Gaura. Stracę wszystko, co mam. A tak naprawdę nie miałam nic. Nawet ta nienawiść do ciebie nie była moja, tylko jego.

- Bogowie... - Łzy wypełniły oczy Halida - Jak jeden człowiek może pogodzić dwoje różnych... - Łowca przygarnął elfkę do siebie i szepnął. - Byłbym Cię zabił... Kim ja jestem? To obłęd... Wybacz...- szepnął i osunął się na śnieg. Łzy płynęły mu po policzkach. Płakał jak małe dziecko...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 21:46, 07 Gru 2008    Temat postu:

- Tak, miałeś mnie zabić - wyszeptała, wycierając z policzków łzy. - Dziś miałam zginąć według planu Gaura...
Westchnęła. Zawiesiła na szyi gwiazdę od brata i zdjęła łańcuszek z małym księżycem. Spojrzała na niego ze smutkiem.
- Nie mam czego już szukać w Zakonie... Jestem zdrajcą. - Rzuciła wisiorek do ognia. - Zdradziłam cały świat...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 15:12, 08 Gru 2008    Temat postu:

Elf spojrzał najpierw na Shirinę, następnie na Halida. Kiedyś był podobny do nich. Do nich obojga. Też mówił o szaleństwie, swoim szaleństwie. Myślał też że zdradza świat. Myślał, że wiat jest dobry. Myślał również, że świat jest zły, jednak świat pozostawał po prostu sobą, tylko ludzie się zmieniali.
Jak dawno to było? Jak odległe wydają się mu jego bezsensowne próby wydarcia się z tej życiowej materii z którą tak długo walczył. Kiedy przeminęły te czasy, kiedy krzyczał? Kidy naprawdę płakał?
Meadhros usiadł przy ognisku, wyciągając do niego swe dłonie, jak gdyby chciał poprosić któryś z języków ognia do ich szaleńczego tańca…
Kiedy ostatnim razem czół ciepło? W sercu… duszy…
Jedynie ta lodowata pustka…
I błękitna nadzieja…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Pon 15:12, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Wto 17:21, 09 Gru 2008    Temat postu:

Halid wstał powoli i podszedł do swojego konia. Wyjął z toby parę bandaży i ziół. Powoli podszedł do Shiriny i zabandażował jej ramię i rękę. Bez słowa okrył ją płaszczem i dorzucił do ognia. Potem podał jej manierkę z winem.
- Na zdrowie... - szepnął i okrywając się opończą siadł przy ogniu. Blask ognia niewyraźnie odbijał się w jego brązowych oczach. Łowca wpatrywał się w ognień. Szukając czegoś usilnie w pamięci... Nagle popatrzył na obecnych.
- Jesteśmy w jaskini, w Górach Mrozu... Miejsce to jest siedliskiem wszelkiego zła na ziemi... Tropi nas rozwścieczone stado wilkołaków rządne krwi... - Maradwe zmarszczył brwi - Orkowie pustoszą Północne Rubieże. Korsarze rozbestwili się napadając na floty handlowe... Mówi się o potędze zła uśpionej w tych górach... Kto je zbudzi zmieni oblicze świata... - wzrok Łowcy zaszklił się. Jego głos stał się chrapliwy i nienaturalny -
Idzie potężniejszy niż którakolwiek z istot...
Silniejszy od każdej...
Jemu dano władzę zmienić świat...
Zechciał zmienić go za pomocą zła...
Śmierć, cierpienia, nienawiść, gniew, mord i gwałt zapanują gdy wszystkie wolne plemiona będą podzielone...
On skruszy warownie, obali władców...
Potok ciemności zaleje świat...
Jednak jest światło dla świata...
Przyszło wraz z narodzeniem istoty zrodzonej z krwi elfów, ludzi i krasnoludów...
On zjednoczy wolne plemiona i rozstrzygnie się...
- Halid urwał i zapatrzył się w ognień -
Nim odgadnie kim jest zostanie zdradzony i opuszczony...
W godzinie próby zwątpi...
Lecz uratuje go Śmierć...
- Maradwe uniósł się i powiedział - Ojciec kazał mi nauczyć się tej przepowiedni gdy byłem mały... Kiedy pytałem dlaczego powiedział, że kiedyś zrozumiem... Właśnie zrozumiałem... - Łowca urwał i popatrzyła w ogień
- Osobą o której mówi druga cześć przepowiedni jestem ja!- powoli wziął oddech - Moim wrogiem jest esencja zła, którą wyczułem... Wiem o kim jest pierwsza cześć przepowiedni... Spotkaliśmy go już... Czułem to... To był ON... W lesie... Po walce z orkami... - umilkł i usiadł przy ogniu. - Czarodziej... Postać w czerni...-


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 17:39, 09 Gru 2008    Temat postu:

Shirina niepewnie wzięła od Łowcy manierkę. W ciągu chwili wszystko się zmieniło. A przecież chciał ją zabić. Wyraźnie widziała nienawiść w jego oczach, teraz tam jej nie było. W niej też nie było już tego uczucia. Była dziwna pustka. Wszystko nagle znikło. Tak jakby została zawieszona w próżni. Zakon, który był jej domem, teraz z pewnością zapragnie jej śmierci. Za dużo wie, by spokojnie chodzić po ziemi. Brat, którego w głębi serca zawsze chciała odnaleźć, zginął. Osoba, którą miała zabić, okazała się teraz kimś zupełnie innym. Świat przewrócił się i zmienił. Jednak w tym świecie Shirina nie widziała miejsca dla siebie.
Zbyt małe prawdopodobieństwo, że po zdradzie Zakonu przeżyję... Prawie żadne... - zagryzła wargę.
Podniosła oczy na Łowcę, gdy ten zaczął deklamował przepowiednię. Też ją znała. Znała na pamięć większość przepowiedni tej krainy i nie wierzyła w żadną. Po chwili spojrzała niepewnie na Meadhrosa. Od chwili ich krótkiej rozmowy nie odważyła się spojrzeć mu w oczy. Zbyt dużo dobra w nich było. Dobra, na które nie załugiwała.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Śro 15:13, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 14:11, 10 Gru 2008    Temat postu:

Elf spojrzał elfce w oczy. Nic nie powiedział. Jedynie uśmiechnął się. Ciepło, przyjaźnie… Ognisko w grocie ogrzewało jedynie ciało. Dobre uśmiech, dobre słowa dawały ciepło duszy i sercu, jednak dopiero wtedy, gdy przebijały się przez chłodną barierę. Barierę którą wiele osób samodzielnie wznosiło wokół siebie. Swojego serca. Swojej duszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Śro 14:11, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 15:46, 10 Gru 2008    Temat postu:

Shirina westchnęła i znów spojrzała na Łowcę. Jej brat ufał mu, więc nie mógł być złym człowiekiem. Raczej zagubionym, żyjącym przyszłością.
Elfka podniosła się i podeszła do Halida. Jeżeli to zrobię, już nie będzie odwrotu... Zdradzę. Na zawsze... - kobieta uklęknęła przy mężczyźnie i delikatnie dotknęła jego rąk.
- Wiem, że nigdy nie zdobędę waszego zaufania - powiedziała cicho. - Nawet nie chcę się o nie starać, bo nie wiem, czy znów was nie zawiodę. Ale... Mogę zrobić tylko tyle...
Przymknęła oczy, a Halid w tej samej chwili poczuł mrowiące ciepło, wypełniające jego żyły. Uczucie to zmieniało się w stan błogości, podobny do lekkiego szumienia w głowie i rozluźnienia mięśni po kilku kieliszkach wina. Rany na całym jego ciele zaczęły znikać, nie pozostawiając ani jednej blizny. Shirina westchnęła cicho, gdy wszystkie rany Łowcy pojawiły się na jej ciele, zabarwiając czarny materiał sukni krwią. Po chwili jednak zaczęły znikać.
Wreszcie elfka otworzyła oczy i spojrzała niepewnie na Halida.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Nie 13:21, 14 Gru 2008    Temat postu:

Halid poczuł ucisk w gardle.
- Dziękuję... ale teraz... teraz oni będą chcieli zabić Ciebie... za to co zrobiłaś mnie... - Łowca popatrzył smutno na elfkę - Musicie odejść... kto jest ze mną ginie... sprowadzam śmierć- zamyślił się.
- Udajmy się na spoczynek- powiedział cicho - Juro przyniesie nam nadzieję i światło na rozwiązanie naszych problemów... stanę pierwszy na warcie...- po tych słowach Łowca opatulił się szczelniej opończą i usiał wpatrzony w ognień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 16:07, 14 Gru 2008    Temat postu:

Elf patrzył przez chwilę na Halida i Shirine, jednak jego wzrok szybko zwrócił się na tańczące radonie, nieświadomie losów świata ogniki.
Musicie odejść... kto jest ze mną ginie... sprowadzam śmierć – usłyszawszy głos Łowcy uśmiechnął się w duchu.
I bardzo dobrze…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 17:13, 14 Gru 2008    Temat postu:

- Wiem. Zabiją mnie, co do tego nie mam wątpliwości - odpowiedziała spokojnie. - Zakon to potęga. Ale jeszcze nie skończyłam... - dodała ciszej, odprowadzając Łowcę wzrokiem. Podeszła do Meadhrosa i uklękła przy nim.
- Zapewne niedługo umrę, ale nie chcę umierać, żałując czegoś.
Dłonie elfki dotknęły delikatnie ramienia Meadhrosa, które zraniła w walce. Ciepłe uczucie ogarnęło ciało mężczyzny i zaczęło kłonić do snu. Rana zabliźniła się i po chwili pojawiła się na ramieniu Shiriny. Kobieta zadrżała, a jej policzek przecięła łza.

Najbardziej bolesne jest uzdrawianie ran, które zostały zadane przez ciebie. By znikły, należy naprawdę żałować tego, co się zrobiło. Ale poważnych ran lepiej nie uzdrawiać, bo można tego nie przeżyć.

Rana znikła z ramienia elfki, kobieta powoli otworzyła oczy i szepnęła z półuśmiechem:
- A jednak to prawda... Najtrudniej się uzdrawia rany, które samemu się zadało...
Jej powieki znów opadły. Shirina powolnie osunęła się na ziemię. Zabrakło jej sił, wyczerpała wszystkie, jakie miała. Teraz potrzebowała jedynie spokojnego snu.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 14:07, 15 Gru 2008    Temat postu:

Meadhros chciał odsunąć od swojego, zranionego ramienia dłonie elfki, jednak gdy to zrobił było już za późno.
- A jednak to prawda... Najtrudniej się uzdrawia rany, które samemu się zadało...
A co z ranami serca?... – spytał w duchu, jednak nie miał czasu aby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Wyczerpana Shirina osunęła się bez sił na ziemie. Meadhros ułożył ją delikatnie do snu, przykrył swoim płaszczem a dorzuciwszy do ognia usiadł przy niej czekając cierpliwie, aż przyjdzie sen…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 22:45, 22 Gru 2008    Temat postu:

* * *
Dzień chylił się ku wieczorowi, a zachodzące słońce rozlewało swoje ostatnie promienie na ciemniejącym niebie. Świat powoli zatapiał się w gęstniejącym mroku, których coraz słabsze światło nie potrafiło już pokonać. Wydłużające się cienie drzew wzbudzały niepokój, a poruszane przez gwałtowny wiatr gałęzie sprawiały wrażenie wyciągających się dłoni, gotowych złapać w śmiertelne sidła swoją ofiarę.
Proces dobiegał końca. Wokół Animusa, posłusznie leżącego na środku polany, radośnie tańczyło tysiące gwiazd mieniących się wszystkimi kolorami tęczy. Blada poświata, otaczająca go od chwili rozpoczęcia tajemniczego rytuału, stawała się coraz silniejsza, aż wreszcie rozbłysła tak potężnym i jaskrawym światłem, że Nuntius zasłonił oczy, dopóki wzrok nie przyzwyczaił się do niego. Król Virtus spoglądał w kierunku kryjącego się za horyzontem słońca.
Kiedy zupełnie zniknęło i ostatni promień zgasł w Leśnym Królestwie, do nieba wzbił się olśniewający słup, wokół którego płynęły w powietrzu tańczące uprzednio przy Animusie gwiazdy, tworząc jakby barierę ochronną dla świetlistej drogi. Pochłonęła ona wilka zupełnie tak, że władca i posłaniec stracili zwierzę z oczu.
Przez chwilę Nuntius wpatrywał się w ten niecodzienny widok, będąc nim zauroczony. I zanim odważył się wypowiedzieć chociaż jedno słowo, wszystko się rozpłynęło, a świat ponownie pogrążył się w przejmującej ciemności. Jednak na śniegu, tuż obok Animusa, którego sierść nabrała dawnego połysku, a oczy błyszczały ze szczęścia, stał człowiek w szarym płaszczu.
- Interfector! - wykrzyknął uradowany Nuntius.
Król Virtus uśmiechnął się.
- Oto jestem - odpowiedział przyjacielowi mężczyzna i uścisnął go serdecznie. - Przede mną jednak długa droga i nie mogę tu pozostać.
Elf jedynie kiwnął głową.

* * *
Świetlany słup zwabił na polanę stado rozjuszonych wilkołaków.
- Gdzie jest ten, który miał mi wydać Halida Maradwe?! - warknął wściekły ich przywódca.
Interfector wyszedł mu naprzeciw. Animus dotrzymał mu kroku.
- Tutaj - rzekł odważnie.
- Dlaczego jeszcze nie wykonałeś swojego zadania?! - charczał wilkołak.
- Musiałem załatwić pewną sprawę daleko stąd i zajęło mi to trzy dni - odpowiedział, spoglądając mu w oczy. - Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć.
- Mnie nie, ale mojemu władcy tak - wycedził, zacisnąwszy splamione krwią pięści. - Ubiegłej nocy Maradwe poniósłby klęskę, ale jego towarzysze są silniejsi, niż przypuszczaliśmy.
- Postąpiliście nierozważnie, ignorując ich - zadrwił Interfector.
- Twoim zadaniem było zwabić ich w pułapkę - złość wzbierała w wilkołaku. - Kiedy zamierzasz wywiązać się z tego?
- Najpierw muszę ich odnaleźć - westchnął mężczyzna. - Przekażcie swojemu królowi, że zaspokoi wszystkie swoje żądze jutrzejszej nocy. Przejmę wartę w ich obozie i pozwolę wam podejść najbliżej, jak tylko się da.
- Już jutro? - usłyszał za plecami szept Nuntiusa. - Ale...
Król Virtus powstrzymał posłańca ruchem dłoni.
- Wspaniale - wilkołak uśmiechnął się złowrogo. - Tylko nie zawiedź ponownie.
Zrobiwszy kilka kroków w tył, odwrócił się w stronę swoich podwładnych i zniknął z nimi w ciemnym lesie.
- Nigdy nie zawodzę - powiedział Interfector cicho, lecz gniewnie.
Gwałtowny wiatr rozwiał jego czarne włosy. Oczy wpatrywały się mrok, który opanował ziemię, jakby próbowały je przeniknąć, odsłaniając zakrytą tajemnicę nadchodzącej przyszłości.
- Należy poczynić przygotowania do wojny - przerwał ciszę król Virtus.
- Nie zdążymy przed jutrem - rzekł Nuntius. - To wszystko dzieje się zbyt szybko.
Interfector zamknął oczy.
Jutro wypełni się nasze przeznaczenie - pomyślał. - Życie albo śmierć. Błogosławieństwo lub przekleństwo. Radość lub rozpacz.
Zwrócił się w stronę króla Virtusa. Podszedłszy do niego, uklęknął przed nim, oddając cześć. Nuntius zdziwił się bardzo, gdyż nigdy wcześniej nie widział, by mężczyzna upokarzał się przed elfim władcą.
- Istnieje potężniejszy wróg niż rozwścieczone stado wilkołaków - powiedział Interfector, kładąc prawą rękę na piersi. - Już niedługo się ujawni. Dotąd skutecznie ukrywał się w mrokach grot i jaskiń, posilając się nienawiścią i chęcią zemsty. Czas jednak się dopełnił i księżycowi grozi niebezpieczeństwo. Nie mogłem zwlekać już dłużej.
- Świat ulegnie zagładzie, jeśli zabraknie jedności wśród wojowników dobra - przepowiedział król.
- Nasi sprzymierzeńcy powstaną przeciwko nam - zgodził się człowiek. - Brat wymierzy cios bratu, ojciec synowi, a przyjaciel przyjacielowi. Noc rozbłyśnie tysiącami zwalczających się świateł, ponieważ księżyc jest w nowiu.
- Co to wszystko znaczy? - zapytał Nuntius.
- Jutro mają rozstrzygnąć się losy naszego świata - odpowiedział władca. - Księżyc w nowiu może oznaczać triumf ciemności lub zwycięstwo światła, gdyż rośnie i dąży do pełni.
- Księżyc jest kłamcą - rzekł Interfector. - Walczy przeciwko życiu, przesycony nienawiścią wilkołaków.
- Światło ma wiele odcieni i barw - odparł władca.
- Zakon Księżyca będzie bezwzględny - podkreślił mężczyzna.
- Zakon Księżyca? - powtórzył Nuntius.
- Jest to Bractwo, które wykorzystuje do własnych celów niewinne istoty, wpajając im od chwili narodzin nienawiść względem wszystkiego, co żyje - tłumaczył Interfector. - Zakon chroni pod swoimi skrzydłami każdego wilkołaka, a jego członkowie są nawet skłonni poświęcić dla niego siebie samego, składając w ofierze własne życie.
- Jesteś pewny tego, co mówisz? - zapytał posłaniec. - To Bractwo istniało w dawnej przeszłości, lecz zostało unieszkodliwione, a jego twierdza doszczętnie zniszczona. Do dzisiaj przetrwały o nim tylko legendy.
- Idea nie umiera, dopóki trwa duch - odpowiedział człowiek. - Jutro dla wielu nadejdzie ostateczna Próba. I nikt z nich nie będzie zważać na ofiary.
- To nie oznacza, że nie możemy podjąć walki - uśmiechnął się smutno król Virtus, podnosząc go z ziemi.

* * *
- Tutaj musimy się rozstać - rzekł Interfector. - W jednej z tych jaskiń obozuje drużyna.
- Co im powiesz? - Nuntius spojrzał przyjacielowi w oczy. - Będą wypytywać, jak to się stało, że wróciłeś, że żyjesz.
- Nie wiem - odparł mężczyzna. - Poznałem wiele tajemnic, przebywając po tamtej stronie, ale większość wciąż pozostaje mi jeszcze nieznana. Także przyszłość jest przede mną zakryta przez ciemne zasłony doczesności. Nawet nie wiem, czy przyjmą mnie z powrotem w swoje szeregi.
- Jak postąpisz, jeśli cię odrzucą? - zaniepokoił się elf. - Przecież dałeś słowo wilkołakom.
- Wtedy spotkam się z nimi na polu walki - człowiek uśmiechnął się pomimo tego, że jego serce wypełniała dziwna pustka.
Dzisiaj wypełni się nasze przeznaczenie - pomyślał. - Życie albo śmierć. Błogosławieństwo lub przekleństwo.
Pożegnali się w ostatnim uścisku i poszli własną drogą, przygotowaną im przez los.
Interfector wspinał się za Animusem górską ścieżką, aż w końcu wilk zatrzymał się u wejścia do groty, w której spoczywała drużyna. Ognisko już prawie zgasło. Niespodziewani goście bezszelestnie wsunęli się do środka i czekali, aż dawni towarzysze się przebudzą.
Dołożywszy do ledwie tlącego się ognia kilka drobnych gałązek, Interfector oddalił się do najciemniejszego kąta jaskini, zastanawiając się nad tym, w jaki sposób wyjaśni im swój nagły powrót...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pią 17:40, 26 Gru 2008    Temat postu:

Szmer. Halid otworzył oczy. Nic. Ciemność. Łowca zganił się za sen. Tymczasem ogień powoli zaczął trawić świeże gałęzie gałęzie. W jaskini zrobiło się jaśniej. Nagle Maradwe zorientował się że w kącie jaskini ktoś siedzi. Mężczyzna zerwał się momentalnie. Miecz zazgrzytał wyciągany z pochwy. Łowca ostrożnie podszedł do postaci. To sen... przemknęła mu myśl. Z mieczem wymierzonym w postać trącił Meadhrosa by wstał.
- Kim jesteś? - zapytał doniosłym głosem. - W imię dobra czy zła zdradź swe imię! -


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 18:35, 26 Gru 2008    Temat postu:

Osobę, której choć raz udzieliłaś pomoc, uzdrawiając ją, wyczujesz zawsze. Zostawiasz bowiem w jej duszy cząstkę siebie.

- Interfector - Shirina otworzyła oczy. - Ty żyjesz?
Elfka podniosła się. Wciąż czuła słabość, jednak siły powoli się regenerowały. Wyciągnęła dłoń, a wilk liznął jej palce.
- Cieszę się, że cię widzę... - szepnęła.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Pią 18:36, 26 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34, 35, 36  Następny
Strona 33 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin