|
 |
|
 |
|
|
 |
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
 |
|
Obecny czas to Wto 5:52, 24 Cze 2025
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 17:00, 14 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Elfka wpatrywała się w lustro, gdzie przed chwilą widziała siebie martwą w wilczej postaci. Niczym z daleka dolatywały do niej słowa Abigail.
Tak... Pamiętam. Twoja kula była prawie blada...
Ze wspomnień Ariannę wyrwało nagłe szarpnięcie zielonej magii. Niewidzialna siła popchnęła elfkę, uderzyła plecami o ścianę. Ktoś miesza swą magię z moją. - elfka błyskawicznie otworzyła umysł patrząc na gosdę - Zielona magia... Asthanel... Umocniła moje zaklęcie obronne. To dobrze.
Po chwili do pokoju weszła elfka. Arianna spojrzała na nią:
- Dzięki, że przyszłaś i dzięki za zaklęcie ale tak na przyszłość, nie aż tak gwałtownie - rzekła z uśmiechem - jestem połączona z tym zaklęciem całą sobą.
Arianna zauważyła iż Asthanel przygląda się w umyśle jej poświacie lecz nic nie rzekła. Tak... Już niedługo...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
 |
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Nie 17:30, 14 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Ściany rozświetliły się błękitno-zielona poświatą. Po chwili weszła Asthanel. Abigail spojrzała na nią w zamyśleniu. Kolejna osoba, której zależy na tym miejscu. Mi zależy na osobach. Jeśli te dwie eflki zginą ona również. Ale nie chciała przyłączyć się do zaklęcia ochronnego. Wolała mieć siłę do walki i bezpośredniej ochrony cennych dla niej osób, Ostatnich Przyjaciółek. Od Arianny bił coraz większy chłód. Abigail podeszła do niej i dotknęła jej kamienia. Oddaję ci ciepło jakie kiedyś mi dałaś. I daję to co ty mi dałaś. Tę cześć życia. Przez rekę eflki przeszło ciepłe, miękkie światło.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Nie 17:40, 14 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Poczuła delikatne ciepło, chwyciła Abigail za rękę i cofnęła jej dłoń.
- Dziękuję Ci, lecz Twe ciepło da mi ulgę tylko na moment, nie marnuj go, bardziej jest potrzebne Tobie, mi już nie pomożesz - uśmiechnęła się lecz jej oczy wypełniał smutek - nie martw się...
- Ale Arianno, co się dzieje? - Abigail z niechęcią cofnęła rękę.
- Wypełnia się czas - rzekła cicho Arianna, następnie zwróciła się do Asthanel - czy mogłabyś nam pokazać swój strach? Musimy wiedzieć co nam będzie zagrażać, wystarczy, że podejdziesz do lustra i dotkniesz jego tafli...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Rifkin
Słoneczny Blask
Dołączył: 22 Gru 2006 Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Berhuilu
|
Wysłany: Nie 23:46, 14 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Po dość długim czsie ze swego pokoju wyszedł Rifkin, z uśmiechem na twarzy zszedł na dół aby napić się czegoś i zjeść pożądny posiłem. Przechodząc obok pokoju Arianny poczuł dziwne skrzyżowanie mocy zatrzumał się i skącentrował na chwilę, myśląc sobie:
-Hmm, błękitna i zielona miagia ciekawe,
Nieczekając ani chwili dłóżej zapukał do drzwi, po otwarciu tak owych ujrzał Arianne i Abigail
-Witam drogie panie, wybaczcie za najście jednak zaóważyłem pewne konfrontacje w sferze magicznej, to dość niebezpieczne mieszać rodzaje magji, nigdy nie wiadomo jakie mogą być tego konsekwencje
Rifkin patrzył wymownie na obie panie
-Ale jestem pewien że zdajecie sobie z tego sprawe, i dobrze dobrałyście czary
Po krótkiej ciszy dało się usłyseć takie słowa.......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pon 0:00, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Cóż - uśmiechnęłą się Arianna pocierając obolałe ramię, którym uderzyła o ścianę, gdy Asthanel nałożyła swój czar - odczułam zlekka tego skutki Panie. Lecz nie wiedziałam, iż ktoś umocnić me zaklęcie chce - spojrzała wymownie na Asthanel - Panie, dobrze żeś przyszedł, jeżeli odejśc chcesz z Armandu to nie będę Cię trzymac, gdyż zło nadchodzi. Jeżeli jednak postanowisz zostać... - elfka uśmiechnęła się - jaka jest Twa decyzja Panie?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Rifkin
Słoneczny Blask
Dołączył: 22 Gru 2006 Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Berhuilu
|
Wysłany: Pon 0:21, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
-Po pierwsze moja droga, prosze nie nazywaj mnie panem, moim zdaniem każdy ma swe imię i jest ono po to aby z niego korzystać, a co do odejścia to nie mam takich zamiarów, zło jest po to aby je zwalczać a nie od niego uciekać
Rifkin spojrzał na obie panie z uśmiechem na twarzy
-Tak więc drogie panie co wy na to aby jutro uządzić mały trening?? mozemy się niece owzmocnić przed walką
Patrzył na damy wymownie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pon 0:34, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Arianna spojrzała niepewnie na Rifkina. Ciekawe, czy starczy mi mocy...
- Narazie poczekajmy, aż zakończy się ten dzień - rzekła - chciałabym poczekać, aż przyjdą tu wszyscy którzy chcą pozostać ze mną w Gospodzie. Chciałabym również znać zło jakie nam zagraża. Tym złem są nasze strachy, to czego obawiamy się najbardziej.
Elfka podeszła do lusta, odwróciła twarz od tafli by nie widzieć odbicia, dotknęła go ręką. Kryształowa powierzchnia zafalowała. Oczom Rifkina ukazał się Tasz.
- To jest mój strach - rzekła cicho nie parząc w lustro,poświata elfki znów zrobiła się chłodniejsza - czy możesz pokazać nam swój? - oderwała dłoń od lustra i popatrzyła pytająco na Rifkina.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Rifkin
Słoneczny Blask
Dołączył: 22 Gru 2006 Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Berhuilu
|
Wysłany: Pon 0:41, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Rifkin patrzył w lustro, zrobił krok w tył, zatrzymał się i myślał przez chwilę, po parenastu sekundach podszedł do lustra, powoli wyciągnoł ręke w jego stronę, dotykając go powierzchnia lekko zawirowała, jednak widok w lustrze zadziwił Arianne, zaóważył Rifkina, dakładnie takiego jak tego który stał przed lustrem, Rifkin widząc wyraz jej twarzy szybko wycofał swą dłoń, jego mina przybrała grymas niepewności, myślał czy Arianna zrozumie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 0:48, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Moim strachem jest brak nadziei - wytłumaczyła mu Abigail. - Boję się, że stracę to, co mnie otacza.
Erelena nieznacznie pocieszyły te słowa.
Jak mamy walczyć przeciwko tak potężnym siłom? - pomyślał. - Jaką postać przybierze twój brak nadziei? I dlaczego nadchodzi jako pierwszy?
Nie zauważył, kiedy do komnaty weszła Asthanel i niedługo po niej Rifkin. Ciągle wpatrywał się w zwierciadło, odtwarzając w pamięci wizję lęku Abigail. Znajdował się w cieniu, toteż czarodziej nie zauważył go i rozmawiał o czymś z elfkami. Nie słyszał, o czym. Nie to było dla niego ważne.
Po chwili z zamyśleń wyrwał go inny obraz w lustrze, wywołany dotknięciem przez Ariannę. Znów pojawił się Tasz.
Erelen powrócił myślami do gospody i zauważył obecność nowych osób. Rifkin właśnie podchodził do zwierciadła. Nowa wizja była jeszcze bardziej dziwna, niż te, które elf widział wcześniej. Odbicie ukazywało samego czarodzieja...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pon 1:08, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Spojrzała na odbicie Rifkina w lustrze.Strach przed własną magią... A więc kolejna część układanki wędruje na swe miejsce. Popatrzyła na zamyśloną Asthanel tak wiem... potrzebujesz czasu.. To nie łatwe ujrzeć własny strach...
- Erelenie - spojrzała z nadzieją na elfa - czy dotkniesz lustra?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 1:31, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Erelenie, czy odważysz się dotknąć lustra? - zapytała po chwili Arianna.
To pytanie przeraziło elfa i ciemność napłynęła do jego oczu. Samotna Gwiazda zupełnie całkowicie straciła swój blask.
Czego boisz się najbardziej? - ujrzał Lloth na szczycie zaśnieżonej góry.
Znów czuł ten sam przeszywający ból, co podczas ostatniej rozmowy z królową ciemności.
Boję się własnej śmierci - odpowiedział jej.
Podszedł do zwierciadła i powoli wyciągnął prawą dłoń.
Nie boisz się zobaczyć tego, co się stanie?
Cokolwiek się zdarzy i tak poniosę klęskę - jego myśli kierowały się ku Lloth. - W świecie bez zła nie odnajdę swojego miejsca, tak samo w świecie bez dobra.
Jesteś skłonny do takich poświęceń?
Jestem gotów umrzeć, niż ci służyć - elfia dłoń dotknęła lodowatej tafli.
Erelen zamknął oczy. Nie musiał patrzeć w zwierciadło, bo ten sam obraz chował w swoim sercu i widział we własnym umyśle.
Na początku nic się nie działo i lustro było zupełnie czarne. Po chwili jednak pojawiło się nikłe światełko. Wszyscy rozpoznali blask Samotnej Gwiazdy. Klejnot spadał w ciemność i po chwili opadł na usłaną liśćmi ziemię, tuż obok leżącego właściciela. Elf próbował wyciągnąć po nią rękę. Wtedy w odbiciu ukazała się postać kamiennego golema, który udaremnił jego zamiar. Potwór wyrwał z rąk Erelena Samotną Gwiazdę, by po chwili zmiażdżyć ją na tysiąc kawałków.
Nie było już więcej życia.
Na ziemię spadło kilka łez.
Wizja rozwiała się...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Rifkin
Słoneczny Blask
Dołączył: 22 Gru 2006 Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Berhuilu
|
Wysłany: Pon 1:46, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Rifkin spoglądł na Illidana z zaciekawieniem, jego strach był bardzo głęboki, Mag widział jak krople potu spływają po czole elfa.Patrzył tak przez pare minut, poczym uśmiechnoł się i powiedział:
-Tak strach jest nieoddzowną częścią każdej istoty, możemy mu wiele zawdzięczać, przedewszystkim to iż bez strachu nie było by spokoju ducha, możemy także go o wiele żeczy oskarżać na przykład o wiele nie przespanych nocy....
Rifkin patrzył w oczy Arianny, były głębokie i bezdenne, do tej pory nie wiedział skąd w tej kobiecie smocza moc, i to tak potężna jednakże ugryta głęboko w środku jej duszy.....
-Tak odkrywanie strachów zaostrza apetyt zapraszam na dół coś przekąsić poczym otworzył drzwi i poczekał aż damy wyjdą pierwsze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pon 1:57, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Arianna uśmiechnęła sie i wyciągnęła w kierunku Rifkina srebrną tacę z lembasami.
- Proszę, na jakiś czas to zabije Twój głód, wolałabym jeszcze zostać tu przez jakiś czas, mam nadzieję iż ktos jeszcze przyjdzie, po za tym - spojrzała na elfkę - Asthanel nie pokazała nam jeszcze swojego strachu...
Usiadła na łóżku. Odruchowo dotknęła Łzy Błękitu, była zimna. W oczach Arianny pojawił się niepokój.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Asthanel
Lost Bastard
Dołączył: 09 Lis 2006 Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: a co ci do tego? ^^ Płeć: 
|
Wysłany: Pon 9:57, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Obserwowała uważnie wszystko, co się działo w pokoju, nie wypowiadając ani słowa. Czuła powoli jak coś się w niej zmienia, nie wiedziała jednak, co.
Mój strach...
Podeszła do lustra i dotknęła delikatnie zimnej, gładkiej tafli. Przez chwile nie działo się nic, widziała tylko siebie. Ale jej odbicie wydawało się dziwnie blade. Po chwili tafla zawirowała ukazując czarnego sokoła. Sokół miał na nogach kajdany, których łańcuchy niknęły w mroku. Ale najbardziej wyraźnym punktem były oczy - wypełnione strachem.
Asthanel cofnęła rękę. Wizja zniknęła...
- Boję się niewoli. I boję się strachu przed tą niewolą....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Opiekun
Administrator
Dołączył: 17 Gru 2006 Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: 
|
Wysłany: Pon 11:41, 15 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Opiekun szybował pomiędzy chmurami lekko opalonymi przez wscodzące słońce. Jego szary kaptur odsłonił twarz, gdyż nie mógł się dłużej opierać pędowi chłodnego powietrza. Nagle dostrzegł coś w dole, wzbił się nieznacznie ponad chmury, poczym wydobył dwa miecze i zaczął pikować w dół z mieczami ułożonymi wzdłuż nóg.
Leciał z wielką predkością, niczym grad, jednak wylądował gładko... jak śnieg. Stał właśnie na szczycie wielkiej ośnieżonej góry. Rozglądnął się i zatrzymał wzrok na czarnym punkcie który z każdą chwilą robił się coraz większy...
Arianno, przepraszam...
- Lloth! - krzyknął donośnie tak, że echo odbijało się chwilę we wnętrzy góry i zatrząsł nią u podstawy. Czarny cień się zatrzymał, poczym zmaterializowała się Lloth. Piękna kobieta o kruczoczarnych włosach, małych ustach i zadartym lekko nosie. Ubrana w czarną togę z pod której wystawała rękojeść miecza.
- Znowu się spotykamy... Myślisz że teraz dasz mi radę? Nie zabiłeś mnie wtedy, nie podołasz i teraz. Prawda? Bo Tobie nie wolno. Nie możesz. Nie masz wystarczająco siły by zabić. Prawda... Aniele? - uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy Opiekuna. W tym samym momencie szary płaszcz uniósł się w powietrzę i pojawiły się wielkie, czarne skrzydła. Piękna, czarna zbroja idealnie komponowała się z kolorek włosów i skrzydeł istoty która właśnie stała przed Lloth.
- Nie dbam już o zakazy - powiedział z lekkim uśmiechem - Pan mi wybaczy, a ty zginiesz za to co zrobiłaś tym istotą. Oszczędze Cię jednak. Odejdź, a więcej mnie nie zobaczysz. Przynajmniej nie w tym świecie. - powiedział i wbił oba miecze w śnieg.
- Hahah! - zaśmiała się kobieta - Myślisz że się poddam? Jakgdyby nigdy nic odejdę? Naiwna pokrako! Ten świat już należy do mnie! Nawet Twoja potężna moc nic mi nie zrobi. Myślisz że nie wiem skąd ją czerpiesz? Nawet On nie jest taki głópi że oddać całą swoją moc żeby pokonać mnie. Ty mnie nie zabijesz. Za to ja Ciebie tak! - w jej oczach pojawił się obłęd. Odrzuciła togę i dobyła miecza. Opiekun również nie czekał. Dobył oby mieczy...
Ostatni Dzień
Ruszyli na siebie z impetem i pochwili oboje, twarzą w twarz w zwarciu mierzyli się wzrokiem i próbowali przeważyć bronią. Opiekun odskoczył w lewo i ciął Lloth w biodro. Chybił. Ta jednak znajdowała się już tuż za nim, i chwytając miecz oburącz chciała odciąc mu skrzydła. Anioł odwrócił się i wypuścił z ręki czerwoną kulę która pomknela w twarz Lloth. Nie czekając na skutek, wzbił się w powietrze i lecąc tuż nad ziemią z dużą prędkością, złożył miecze i wyciągnął daleko przed siebie. Znów chybił . Kula co prawda trafiła, jednak kobieta zdążyła się pozbierać i zrobić unik... W reszcie oboje zmęczeni, stali naprzeciw siebie w pozycji ataku, dysząc ciężko i zbierając siły do następnego starcia...
- Dlaczego ze mną walczysz?! I tak mnie nie zabijesz! Dobrze o tym wiesz! Na tym świecie nikt mnie już nie pokona! - Krzykneła i wyprostowała się.
- Masz rację... nie zabije Cię. Ale moge Cię uwięzić! - uśmiechnął się i ruszył w jej kierunku, już z tylko jednym mieczem, który zaczął płonąć. Lloth wciąż stała, jakby tego nie zauważyła...
Opiekun kolejny raz chybił, Lloth już nie. Wielka czarna fala uderzyła w skrzydła anioła. Ten upadł na ziemię z krzykiem. Nie mógł się podnieść. Jego skrzydła były zdruzgotane. Lloth podeszła do niego z wyciągnięty mieczem.
- Byłeś jedyną nadzieją tych nędzników. Ty jedny znałeś prawdę. Teraz jednak zabraknie Ciebie, a nadzieja upadnie. Giń! - krzkyneła i wbiła miecz w pierś Opiekuna. Tylko że jego już tam nie było...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
 |
|
 |
|
|