Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Nie 10:50, 12 Maj 2024

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 9:41, 30 Gru 2007    Temat postu:

Meadhros przedzierał się przez leśną gęstwinę... Zdążył już sobie przypomnieć czym jest głód, ból i chłód. To go jednak nie martwiło, a wręcz przeciwnie - radowało. Wolał przez całe życie znosić męki w bólu i cierpieniu, niż gościć w swej duszy i sercu uczucie pustki... nicości... próżni...

Zapadła noc... Gwiazdy pojawił się nad Solamią, a w Meadhrosa wstąpiła nadzieja... Gdzieś tam była Armandia... Armandia... Śmierć... Meadhros powrócił myślami do warunku, który musiał wypełnić aby znaleźć się znowu w Armandii...

Jestem już w tej krainie jeden dzień a nie widziałem ani nie słyszałem żadnych oznak cywilizacji... Tylko ten przeklęty las... Obym trafił na ludzi, elfy albo kogoś innego kto zamieszkuje tę krainę, bo nie zamierzam ratować życia sikorkom i królikom....
- Meadhros westchnął cicho. - W końcu coś lub ktoś chyba zamieszkuje tę krainę... chyba...

Nagle Meadhros poczuł dziwny zapach, którego nie czół już od dawna... Zapach dymu...

Pewnie jakiś wędrowiec rozpalił ognisko - pomyślał i skierował swój krok w stronę skąd wydawał mu się dochodzić zapach. Wtem spostrzegł śpiącą kobietę.

- Dlaczego śpi tak daleko od ogniska? ... – pomyślał kucając przy niej. Gdy spostrzegł twarz i krucze włosy elfki, aż zaniemówił. Z początku pomyślał, że to Asthanel… Jednak jak mogła się znaleźć w tej krainie… Nie wyczuwał jej aury… Musiała to być inna elfka, jednak jakże podobna do niej… - wyszeptał w myślach dotykając lekko kosmyka włosów Shiriny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 22:55, 30 Gru 2007    Temat postu:

Shirina była tak wyczerpana, że po nagłym zniknięciu wilka od razu zasnęła. Jednak nie było jej dane spać długo. Brak sił, spowodowany uzdrowieniem Interfectora, pozbawił elfkę czujności. Wyczuła obecność kogoś obcego dopiero gdy poczuła jego dotyk.
Otworzyła momentalnie oczy. Przez moment zabrakło jej słów, gdy ujrzała rudego elfa, klęczącego przy niej i dotykającego kosmyków jej włosów. Zachłysnęła się zdziwieniem i potokiem złości.
Jednak to nieme mierzenie się oczami trwało zaledwie kilka sekund. Zwinna ręka elfki chwyciła miecz. Shirina cofnęła się gwałtownym ruchem i wstała, gotowa do ataku.
- Nigdy mnie nie dotykaj! - syknęła przez zaciśnięte zęby.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 14:42, 31 Gru 2007    Temat postu:

- Nigdy mnie nie dotykaj!

Meadhros błyskawicznie wyciągnął miecz i skierował jego ostrze na pierś elfki, jednak po chwili opuścił go...


Może i z wyglądu jest podobna do Asthanel, ale jakże różnią się zachowaniem… - westchnął w myślach i bezgłośnie skarcił się za to, że dał się ponieść emocjom… - Ale co mam teraz powiedzieć… Wytłumaczyć się? Jak? Wybacz mi, ale jesteś pierwszą kobietą jaką widzę odkąd opuściłem lochy Śmierci? Przecież to brzmi idiotycznie…

- Przepraszam. Bardzo mi kogoś przypominałaś…
– wyszeptał elf. – Jakże prościej było by zabijać niż ratować życia… - pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Wto 21:12, 01 Sty 2008    Temat postu:

Po długim czasie, kiedy to przy ognisku słychać było rozmowy ludzi, wszystko ucichło. Jednym słyszalnym dźwiękiem był delikatny szum drzew oraz trzask ogniska.
Gerald mimo iż miał wartę, siedział pod drzewem, szczelnie otulony w swój czarny płaszcz. Jego wzrok spoczął na radosnym płomieniu tańczącym w ognisku. Po dłuższym czasie, kiedy to złociste oczy utkwione były w płomieniu, wiedźmina powoli zaczęły atakować wspomnienia....


- Czy spotkałeś już dziecko niespodziankę - zapytał młody Gerald.
- Nie, a co Ci do tego - oziębły głos Coen'a rozległ się po grocie, w której znajdował się razem z przyszłym wiedźminem.
Okolice ogarnęły ciemności. Na szczęście w grocie delikatnie tliło się ognisko.
- Masz pierwszą wartę i masz siedzieć przed wejściem do groty. Jak coś bedziesz widzieć co Cię zaniepokoi masz wstać i jak najprędzej przybiec do mnie. Nie mam zamiaru zebrać od Mistrza, że nie upilnowałem Cię i jakiś wilkołak albo coś gorszego posiliło się Twoim ciałem. - słowa te były tak zimne i przeszywające, że mimo iż młodzieniec był Ciepło ubrany, na plecach poczuł przeszywające go dreszcze.
Coen już chwile drzemał kiedy to Gerald siedział na pniaku i skrobał coś nożem w sosnowej korze.
Czas mijał a młodzieńca powoli ogarniało zmęczenie i chęć przymknięcia powiek na dłuższy czas.
Cisza była tak nieprzyjemna dla uszu młodzieńca, że nawet bzyknięcie komara za uchem poprawiłoby humor chłopca. Po krótkiej chwili ciało dało za wygraną. Powieki opadły, a głowa delikatnie pochyliła się ku ziemi. Nie minęła chwila kiedy to nagle zimne ostrze przystawione do szyi Geralda, spowodowało że oczy chłopca błyskawicznie się otworzyły, a całe ciało zdrętwiało. Za plecami Geralda stał mężczyzna, ubrany w czarny strój. Jego twarz zakrywała czarna chusta.
- Co teraz chłopczyku. Wiesz ile dostanę za małego wiedźmina, na targu. - głos nieznajomego był cichy, a mimo to Geraldowi słowa te dudniły w głowie. - Teraz wyrzuć ten nożyk co masz w ręce. Sądzę jednak że i tak go nie użyjesz - cichy chichot zaszumiał młodzieńcowi w uszach.
Nagle rozległo się delikatne skrzypnięcie. Dłoń na ściskająca chwile temu ramię chłopca poluzowała ucisk. Sztylet, który był przyłożony do gardła Geralda, upadł na ziemię. Na głowę chłopca zaczęła kapać jakaś ciepła ciecz. Nieznajomy upadł na ziemię. Młodzieniec szybko wstał i odwróciwszy się za siebie ujrzał Coen'a, który trzymał łuk w ręce.
- Do groty już. - szepnął wiedźmin do młodzieńca. - Czego Mistrz akurat Ciebie powierzył mojej opiece. - słowa te był w tej chwili dla Geralda, gorsze niż ugodzenie mieczem w pierś.


Ciszę oraz wspomnienie Wiedźmina przerwał odgłos wyjmowanego miecza. Szybkim spojrzeniem przeszył osoby leżące przy ognisku. Wszyscy jednak głęboko spali. Po tym ciche głosy dobiegły od strony elfki. Wiedźmin powoli wstał wyjął miecz z pochwy i nie dając po sobie żadnego znaku ruszył w jej kierunku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Wto 21:13, 01 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 22:17, 01 Sty 2008    Temat postu:

Shirina skrzywiła się lekko i spojrzała uważnie na nieznajomego. Jednak nie opuściła miecz, była w pewnej gotowości do walki. Patrzyła mężczyźnie prosto w oczy. W jej głowie pojawiło się wspomnienie wydarzenia sprzed roku.


Wychodząc z gospody na opromienioną słońcem ulicę, poczuła czyjś dotyk na ramieniu.
- Przepraszam, pomyliłem cię z kimś. – rzekł mężczyzna, chowający swą twarz w cieniu kaptura.
- Nie szkodzi. – odpowiedziała i odwróciła się od nieznajomego, kierując się ku bramom miasta.
Odwróciła się do niego plecami...
Coś świsnęło w powietrzu. Ostrze miecza przeszyło je, kierując się w stronę elfki.
Usłyszała. Ten mały świst wybawił ją z objęć śmierci.
Zrobiła unik. Miecz przeciął rękaw sukni, raniąc lekko ramię.
Odwróciła się szybko, wyjmując broń. Twarz nieznajomego jaśniała nienawiścią. Spojrzała na niego z niemym pytaniem w oczach.
- Myślałaś, że nikt się nie dowie i twe czyny ujdą ci na sucho? – spytał z lekką ironią.
Elfka dopiero teraz zauważyła, że ostrze które chybiło, utkwione było swym końcem w jej gardło. Przełknęła ślinę i spojrzała na mężczyznę.
Koniec... W taki sposób ma się to skończyć? – pomyślała wtedy.
- Hej, ty! Czego chcesz od tej pięknej damy?! – krzyknęło paru mężczyzn, wychodzących z karczmy i kierujących się w ich kierunku.
Nieznajomy odwrócił się na moment.
- Nie wasza sprawa, szczeniaki! – rzekł gniewnie, odwracając się do elfki. – Pożegnaj się z...
Nie dopowiedział. Shirina znikła.


Było blisko... Tak blisko końca... Dziękuję ci losie... – myślała, skrywając się w cieniu jednej z bocznych uliczek i uważnie obserwując swego prześladowcę.


Elfka spojrzała na nieznajomego. W jej oczach wybuchł gniew. Tym razem nie zamierzała dać się zwieść.
- Czego tu szukasz? – w jej głosie zabrzmiały nutki groźby.


Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Wto 22:19, 01 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Śro 13:45, 02 Sty 2008    Temat postu:

Las... Mrok... Las w mroku... Istoty przedzierały sie przezeń stajać się nie czynić hałasu. Od czasu do czasu w powietrzu unosiły się tylko ciche odgłosy skrzypienia śniegu. Postacie przesuwały sie w mroku. Tu i ówdzie błyskała stal odbita w poświacie księżyca. Nagle jedna z nich przystanęła.
- Czuję krew... Elfią krew... Jak to możliwe? Na tych pustkowiach?-
- Są niedaleko!- warknął inny wyższy i silniejszy od swojego przedmówcy - Ciszej warknął na innego który nierozważnie nadepnął na gałąź... Oxor niech pójdzie na przód... Otoczyć i brać jak najwięcej jeńców. Opornych zabić!- ciszę przerwał głuchy pomruk aprobaty wśród żołdaków. Dowódca kontynuował
- Dzisiejszej nocy wrócimy do domu panowie... I jeszcze jedno...- tu uśmiechnął sie obnażając kły - Kto pojmie wiedźmina daje 20 szt. złota... Rozstawić się!-
Postacie zwolniły. Szyły powoli po śladach na śniegu które płatki spadające z nieba starały się zamazać przed tropiącymi.
-Szybciej!- warknął ponownie dowódca - Czuje dym... juz niedaleko...-
Wataha powoli się rozchodziła. Starano się tworzyć półkole. Wreszcie między drzewami błysnął blask ognia. Postacie się zbliżały coraz bardziej. Tu i ówdzie dało sie słyszeć wyjmowanie mieczy i szabel, niekiedy jęk łuków gdy strzały wchodziły na łożyska. Jeden z żołdaków zwany Oxorem pierwszy dopadł do najrzadszej lini drzew. I w tej chwili o mało cała akcja nie została zaprzepaszczona.

- Czego tu szukasz? – rozległ sie głos. Oxor klnąc na swoją nierozwagę schował się szybko za drzewo. Na migi dał znaki towarzyszą by zrobili to samo. Nagle zobaczył że w jego stronę podchodzi ostrożnie wiedźmin. Oxor westchnął w duchu z ulgi. Po drugiej stronie małej polanki na której paliło sie ognisko dostrzegł błysk czerwonych oczu. Zjęli pozycję... przemknęło mu przez myśl Zaczynamy... Oxor szybkim ruchem wyszarpał spod płaszcza laskę w kształcie trupiej łowy elfa na palu. Z głośnym okrzykiem wypadł zza drzewa. Skierował laskę dokładnie pomiędzy rozmawiające elfy.
- Shiraak - szepnął cicho. Z laski wystrzeliło oślapiajace światło. Potem nastąpił huk. Shirine i Meadhrosa odrzuciło do tyłu. Elf uderzył plecami w drzewo za nim a elfkę siła wybuchu wrzuciła w krąg światła jakie dawało ognisko. Tymczasem w wiedźmina posypał się z lasu grad pocisków skierowanych w jego kończyny. Jedna strzałą rozdarła mu skórę na ramieniu.

Odgłos wybuchu wyrwał Halida z płytkiego snu. Nie daleko niego upadł z jękiem Shirina. Łowca otępiały wzrokiem wodził po lesie. Jego ręka odruchowo wyciągnęła miecz. To się zdarzyło potem wyglądało jak na zwolnionym filmie. Z lasu z krzykiem wysypali się orkowe. Tu i ówdzie świsnęła strzała. Halid dojrzał między drzewami jakiegoś elfa i wiedźmina. Łowca krzyknął coś ale jego głos przerwał świst i silne uderzenie w kark. Halida zamroczyło. Odwrócił się i odruchowo ciął na odlew. Przeciwnik zgiął się w pół i padł na ziemie. Łowca szybko rozglądnął się za innymi.
- Wmieszać się w drzewa... Z flanki- ryknął i ruszył w las. Od razu rzuciło sie na niego kilku napastników z krzywymi szablami. W powietrzu unosiły sie odgłosy uderzania stalą o stal i jęki rannych...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 14:31, 02 Sty 2008    Temat postu:

Meadhros oślepiony przez chwile mocnym blaskiem i odrzucony w tył jakimś zaklęciem leżał chwile nieruchomo, oparty o drzewo. Na szczęście jego elfi wzrok szybko odzyskał ostrość i teraz widział dokładnie całą sytuacje. Z tego co wywnioskował napadli ich orkowie. - Marne ścierwo - mruknął patrząc jak nadbiegają z różnych stron - Ale gdy mają dużą przewage bywają groźni... - dodał widząc coraz to następnych orków wybiegających zza drzew. Byli nieco inni iż Ci z Armandii, ale to dla Meadhros nie stanowiło dużej różnicy. Szybko wstał i gdy dostrzegł pierwszego orka stojącego w zasięgu jego ramienia, zadał silne cięcie, które pozbawiło jego ofiary głowy. Nagle pewna myśl przeszyła jego umysł... Miał teraz najlepszą okazje do uratowania pierwszego życia. – Gdzie ta elfka. - pomyślał rozglądając się dookoła. Zobaczył ją niedaleko ogniska. – Jednak nie podróżowała sama - przemknęło mu przez myśl., gdy zauważył przy ognisku jakichś trzech ludzi, którzy bardzo różnili się od siebie wyglądem i jednego elfa. Uśmiechnął się nieznacznie. Było ich pięcioro... Tyle właśnie żyć miał uratować...
Wtem usłyszał za sobą chrapliwy oddech, odwrócił się rozplatając w tym samym momencie brzuch napastnika. Medhros podbiegł do elfki i pomógł jej wstać. Jedna ze strzał orków wbiła się w pień najbliższego drzewa.

W tych warunkach ratowanie jakiegokolwiek życia powinno być banalnie proste…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Śro 14:32, 02 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 16:14, 02 Sty 2008    Temat postu:

Shirina nie zamierzała rozmawiać z nieznajomym. Jedyne czego teraz pragnęła, to spokoju. Była zmęczona. A tej nocy obudzono ją już po raz trzeci. Wściekłość wręcz gotowała się wewnątrz niej.
Zabiję go na miejscu, jak nie da mi spokoju. O Księżycu, mam ochotę pozabijać cały oddział orków, byle tylko mi dano się wyspać. – pomyślała, zaciskając rękojeść miecza jeszcze mocniej.
Nagle wybuchło jakieś światło. Elfka nie zdążyła odskoczyć, gdy poczuła jak uderzyła w nią ogromna siła wybuchu. Upadła na ziemię tuż przy ognisku. Miecz wciąż ściskała w dłoni.
- Co, do licha? – mruknęła rozglądając się.
Jej oczom ukazała się zgraja, atakujących ich, orków. Shirina wybałuszyła oczy.
Ja tylko żartowałam z tym wymordowaniem... – w kąciku ust pojawił się lekki uśmiech.
Już chciała wstać, gdy poczuła jak męska dłoń łapie ją za ramię i pomaga się podnieść. Wyrwała rękę i obrzuciła elfa morderczym spojrzeniem.
- Odczepisz się ode mnie, czy mam ci zrobić krzywdę? – rzuciła w jego stronę i, nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę napastników.
Najbliższy ork, zobaczywszy czarnowłosą elfkę, zatrzymał się na moment, a następnie ruszył z ogromną szybkością w jej kierunku.
- Ty! – wycharczał.
- Ja. – elfka uśmiechnęła się słodko. – Jaki ten świat mały, nieprawdaż?
Shirina odchyliła się od ciosu i zaatakowała orka z boku, raniąc go w ramię.
- Miałaś już nie żyć! – wysapał ork, rzucając się na elfkę.
- No widzisz, miałam, a jednak... Złego licho nie bierze. – kobieta wyszczerzyła zęby, unikając kolejnego ciosu.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Śro 16:20, 02 Sty 2008    Temat postu:

Sasuke cały czas siedział przy ognisku patrząc w płomienie, nagle usłyszał huk a potem
świst strzał widział jak Halid biegnie w stronę napastników. Sasuke wykonał powoli jakieś znaki ręką a potem się odwrócił i wypuścił z ust wielką kule ognia która leciała wprost na orków. Sasuke biegł za nią, cały czas trzymał katane w pochwie. Wybiegł przez kule ognia wyjmując katanę i zza zaskoczenie rzucił się z katną na najbliższego wroga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Śro 21:02, 02 Sty 2008    Temat postu:

Jedna ze strzał trafiła wiedźmina w ramię. Gerald syknął z bólu, jednak wiedział, że nie ma czasu na rozczulanie się nad raną. Głowa wiedźmina uniosła się w stronę napastników, a oczy natychmiast błysnęły.
- Źle zrobiliście atakując o tej porze, oj bardzo źle ..... - słowa te zakończyły się cichym chichotem. Po tym wiedźmin chwycił mocniej swoje długie ostrze i pomknął w kierunku orków.
Kilku z nich na widok wiedźmina nałożylo strzały na łuki. Wiedźmin widząc to lekko się uśmiechnął, a gdy łuki skrzypnęły pod naciągiem, Gerald wyszeptał:
- Quen - po tych słowach strzał poszybowały w kierunku łowcy. Gerald wystawił rękę w kierunku łuczników, a strzały lecące w kierunku wiedźmina odbiły się od niewidzialnej bariery, tworząc na niej w miejscu odbicia błękitne okręgi. Gdy strzały odbiły się tylko od "tarczy" ruszył w kierunku łuczników. Jeden z nich chwycił za miecz jednak nie zdążył go wyjąć, upadł na ziemię bez głowy. Dwaj inni widząc to także złapali za ostrze swoich mieczy. Wiedźmin po pozbawieniu napastnika głowy zatrzymał się i zwrócił w kierunku dwóch orków stojących już w gotowości do walki. Jeden z nich puścił się pierwszy na łowce. Gerald parując cios potwora, kopnął go w brzuch. Wiedźmin po kopnięciu odsunął się od napastnika, który pochylając się z bólu znieruchomiał na chwilę. Wiedźmin rozbiegł się i wskoczył na plecy wroga, których wybił się w kierunku trzeciego, z mieczem gotowym do cięcia. Ork widząc nadlatującego wiedźmina chciał sparować cios, jednak łowca był szybszy. Gdy wiedźmin wylądował po chwili na ziemię osunęło się cielsko kolejnego bezgłowego potwora.
Nagle wiedźmin poczuł silnego kopniaka nogę, który zmusił go do upadnięcia na kolano. Gdy Gerald upadł, momentalnie ciął wroga w prawą nogę, pozbawiając go przy tym. Ork upadł na ziemię. Wiedźmin powoli się podniósł z ziemi i widząc leżącego w kałuży czarnej krwi napastnika, powiedział:
- Mówiłem że źle zrobiliście, mówiłem ..... - po tych słowach wiedźmin szyderczo się uśmiechnął i pozbawił trzeciego, kolejnego już napastnika głowy.
Wiedźmin rozglądnął się po okolicy i nagle przypomniał sobie o elfce.
- Shirina - po tych słowach szybko skierował się w stronę elfki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Śro 21:07, 02 Sty 2008    Temat postu:

Wilk pędził niestrudzenie przed siebie. Mijał te same przykryte białym puchem drzewa i krzewy, które nie tak dawno podziwiał ze swoim jedynym przyjacielem, znajdując się na powozie. Zbliżał się nieubłaganie do tego miejsca, w którym Interfector został uleczony. Jak przedtem zdawać by się mogło, że wraz z tym uzdrowieniem zniknie część kłopotów, tak przysporzyło ono jeszcze więcej nieporozumień i problemów.
Animus zatrzymał się nagle, wyczuwając czyjąś obecność w tych lasach. Do jego nozdrzy dotarł zapomniany zapach. Z pewnością w cieniu rosnących drzew nie skrywały się Leśne Elfy ani wilkołaki. To musiało być coś innego i w tej chwili bardzo niebezpiecznego.
Zwierzę obejrzało się za siebie, zastanawiając się, czy nie zawrócić...

Nadchodzą - pomyślał Interfector, otwierając oczy.
Nie zasnął jeszcze, ale patrzący na niego mogli odnieść mylne wrażenie, że znalazł krótkotrwałe ukojenie w słodkim śnie. Rozejrzał się po obozie. Wiedźmin czuwał nadal, choć duchem przebywał w całkiem innym miejscu, dręczony niespodziewanym spacerem we wspomnieniach.
Są niczego nieświadomi - westchnął w duchu. - Tym lepiej. Może śmierć nadejdzie dla nich wcześniej, niż się tego spodziewałem? Bynajmniej nie wyprowadzę ich z błogiego stanu niewiedzy. Zresztą nawet gdybym chciał to uczynić, nie mógłbym.
Nagle coś poruszyło się między drzewami i z miejsca, gdzie przebywała osamotniona elfka, dotarł do obozu dźwięk wyjmowanego oręża. Wiedźmin natychmiast rozejrzał się wokół ogniska, a następnie wstał i powoli wyciągając miecz, ruszył w tamtym kierunku. Obserwując go, Interfector dostrzegł ruch w ciemnościach lasu.
Ludzie to mają atrakcyjne i urozmaicone życie - zadrwił. - Wczoraj bitwa, dzisiaj bitwa, jutro śmierć.
Oślepiające światło oraz odgłos wybuchu natychmiast przywróciły do go rzeczywistości. Skoro to nie były Leśne Elfy ani wilkołaki, groziło mu takie samo niebezpieczeństwo, jak pozostałym.
Nie próbuj zawracać - przesłał myśl do Animusa. - Znajdź Marię i przyprowadź ją tutaj. Ja muszę walczyć jak oni, bez używania pradawnej magii.
Wstał gwałtownie i zza poły płaszcza wyciągnął tlący się błękitnym światłem miecz.
- Orkowie - wyszeptał. - Dawno nie miałem z wami do czynienia. Przynajmniej nie w tym życiu.
I uśmiechając się do siebie, zniknął z polany w tej samej chwili, gdy wysypały się na nią ohydne stworzenia. Po tej stronie nie napotkał nikogo. I to była szansa na zwycięstwo; nie zostali otoczeni. Interfector pobiegł tam, gdzie spodziewał się zastać swoją uzdrowicielkę. Nie była sama. Oprócz zgrai orków towarzyszył jej elf, którego mężczyzna nigdy wcześniej nie widział. Nie mógł więc należeć do grona Leśnych Elfów, ani nawet pochodzić z tej krainy.
Nie czekając dłużej, rzucił się pomiędzy atakujących ich wrogów, a iskrzący się błękitem miecz wkrótce zabarwił się bordową cieczą.
- Nie ma lepszego sposobu, aby wzbudzić w kimś zaufanie, od uratowania mu życia - mruknął do siebie, pokonując kolejnego przeciwnika. - Chociaż... - przerwał, przypomniawszy sobie pewien niedawny incydent w związku z uleczeniem jego ran.
Ork, z którym teraz walczył, usłyszał jego cichy śmiech.
- Zaraz nie będziesz miał powodów do radości, ludzki pomiocie - wycharczał.
- Ty już jej nie masz - odpowiedział Interfector, zadając śmiertelny cios. - I wiedz, że nie zabija cię człowiek.
Wbił mocniej ostrze w ciało potwora, którego oddech nagle się urwał. W następnej chwili podszedł do walczącego z elfką orka właśnie wtedy, gdy wymierzał jej kolejny cios. Tamten zamarł jednak w bezruchu, przeszyty błękitnym mieczem.
- Nie dziękuj - rzekł do niej Interfector. - Teraz rachunki między nami zostały wyrównane...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Śro 22:20, 02 Sty 2008    Temat postu:

- A wiec o to ci chodziło... – mruknęła do siebie elfka. Teraz dopiero do niej dotarło, że nieufność Interfectora wynika nie z powodu przykrych doświadczeń w przyszłości, a z powodu tego, że nie potrafił się pogodzić z tym, że coś komuś zawdzięcza. – Przynajmniej jesteśmy kwita, choć miałam ochotę z nim pobawić się jeszcze trochę. – uśmiechnęła się wrednie do człowieka.
Wzruszyła ramionami i odepchnęła trup orka nogą. Tuż za swymi plecami usłyszała głos.
- Ach kogóż widzę. Shirino, pogromczyni...
Elfka momentalnie odwróciła się, ścinając orkowi głowę szybkim ruchem, urywając tym samym jego słowa. Westchnęła z ulgą, po czym się rozejrzała. Wszyscy walczyli zaciekle. Elfka obserwowała każdego uważnie.
- No to sobie poradzimy... – mruknęła pod nosem.
Tuż obok niej śmignęła strzała. Elfka się odwróciła, ruszając w kierunku napastnika. Cios, obrót, unik, cios. Ork upadł u stóp elfki charcząc krwią.
Nagle Shirina poczuła mocne uderzenie w ramię. Kolana ugięły się i elfka osunęła się na ziemię.
- A gdzież twa magia? Czyżby znowu... – usłyszała ironiczną uwagę orka.
Nic nie odpowiadając, pchnęła swój miecz jak najmocniej w łydkę potwora. Napastnik upadł momentalnie na ziemię i od razu został pozbawiony głowy.
- Shirina – usłyszała głos wiedźmina.
Odwróciła się w jego stronę.
- Radzę sobie. – rzekła spokojnie. W kąciku ust pojawił się lekki uśmiech.
Uchyliła się od kolejnej strzały i ruszyła w kierunku łuczników, którzy stali na niewielkim wzniesieniu.
- Życie jest marnością... – syknęła, wbijając w pierś zaskoczonego orka ostrze.
W tym samym momencie poczuła chłód żelaza między żebrami.
- Nienawidzę tego twojego powiedzonka – ryknął towarzysz zabitego łucznika.
Elfka odwróciła się momentalnie. Poczuła jak orcze ostrze wbija się w jej bok coraz bardziej. Nie zważając na przenikający całe ciało ból, Shirina wymierzyła cios w brzuch potwora.
- A my trwamy by uczynić go lepszym! – dokończyła cicho.
Odgłos zarzynanego zwierzęcia wypełnił las. Ork brocząc krwią upadł prosto na elfkę. Jęknęła cicho, czując jak ostrze jego miecza wysuwa się z jej ciała. Zrzuciła trup z siebie i spróbowała wstać. Czuła jak ciepła krew wypływa z jej rany. Rozejrzała się. Stała w miejscu, gdzie wcześniej znajdowali się orczy łucznicy, widziała więc całą polanę doskonale. Nie zważając na ból, odparła cios orka, który dopiero co do niej podbiegł. Odskoczyła od kolejnego ciosu i orczy miecz wbił się głęboko w pień drzewa. Wykorzystując chwilowe unieruchomienie napastnika, Shirina odcięła mu dłoń. Bestia pisnęła nienaturalnie wysokim sopranem i zgięła się lekko. Elfa kopnęła go z całej siły i ork sturlał się w dół, kończąc swój żywot w płomieniach ogniska.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Śro 23:26, 02 Sty 2008    Temat postu:

- A wiec o to ci chodziło - spojrzała na niego przenikliwym wzrokiem. - Przynajmniej jesteśmy kwita, choć miałam ochotę z nim pobawić się jeszcze trochę.
Możesz się bawić dalej - mężczyzna oczyścił klingę z orkowej krwi. - Mnie to nie interesuje.
- Ach, kogóż widzę, Shirino, pogromczymi... - elfka natychmiast odwróciła się i nie pozwoliła dokończyć zdania wrogowi, pozbawiając go życia.
Interfector stał zaskoczony i nagle zrodzona myśl nie dawała mu spokoju. Ledwo uniknął wymierzonego w niego ciosu zakrzywionego miecza.
- Wpadła ci w oko, ludzki pomiocie? - obrzydliwy głos wydobył się z orkowego gardła.
- W twoich snach - rzekł, zadając cios.
- W moich snach jesteś już martwy - powiedział tamten, odpierając uderzenie i następnie atakując ze zdwojoną siłą.
Mężczyzna cofał się do tyłu, aż w końcu potknął się o wystający korzeń drzewa. Ork zaśmiał się złowrogo i podniósł swój oręż, zamierzając zakończyć pojedynek. Interfector w ostatniej chwili uniknął ciosu, przeczołgując się w bok. Usłyszał nad sobą wściekły syk i bez chwili zwłoki podniósł z ziemi swój miecz.
- To, że władasz elfim orężem, nie czyni cię bohaterem, ludzki pomiocie - wycedził.
- Nienawidzę, gdy ktoś porównuje mnie do tych istot - szepnął Interfector, wstając. - Ktoś już dziś przypłacił życiem tą pomyłkę.
Zaskoczenie pojawiło się we wrogich oczach, jakby dopiero teraz został dostrzeżony majestatyczny blask bijący z twarzy mężczyzny, który wykorzystał swoją szansę i zagłębił elfi miecz w ohydnym ciele.
- I tyle pozostało z twoich marzeń - zadrwił.
Błękitne światło przybladło na znak, że liczba nieprzyjaciół maleje. Jednak wciąż było ich zbyt wielu, a drużynie z każdą chwilą ubywało sił do dalszej walki.
Interfector szedł w kierunku najbliższego orka, kiedy niespodziewanie jedna ze strzał ugodziła go w prawe ramię. Zachwiał się, ale nie upadł. Postąpił krok naprzód, w stronę niewielkiego wzgórza, gdzie znajdował się jego prześladowca. I wtedy kolejny grot strzały przeszył ciało mężczyzny.
Upadając, Interfector zauważył leżącą nieopodal elfkę, którą jeden z orków nazwał Shiriną. Także pozostali powoli zostawali osaczeni przez nacierających nieprzyjaciół. Zwycięstwo stawało się coraz odleglejszą rzeczywistością...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Czw 8:34, 03 Sty 2008    Temat postu:

Meadhros podążał za elfką zachowując pewną odległość i zabijał tylko tych orków, którzy znajdowali się w zasięgu jego miecza. Nagle obok elfki pojawił się elf, którego jakiś czas temu widział przy ognisku. Kolejną rzeczą jaka zdziwiła Meadhrosa była rozmowa, a raczej wymiana słów z orkami. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkał, chyba że ktoś pałał prawdziwą nienawiścią do przeciwnika. A może oni, ten elf i ta elfka właśnie taką nienawiścią pałali?... Z zamyślenia go wyrwał widok padającego na ziemie człowieka. Meadhros zaklął cicho i podbiegłszy do elfa skarcił się za to, że nie był na tyle uważny, żeby uchronić go od strzały, która tkwiła w jego prawej piersi. Szybko sięgnął po mały woreczek, który nosił przywiązany rzemieniem do pasa. Wyciągnął zeń kilka ziół leczniczych i zaczął powoli wcierać je w ranę człowieka. Co chwile musiał przerywać tę czynność i osłaniać siebie i rannego przed atakami orków. Było ich coraz więcej.

- Szybko, szybko. – powtarzał do siebie szeptem – jeszcze tylko chwile…

Nagle poczuł w policzku dziwne pieczenie. Obejrzał się szybko za siebie. Stał za nim ork z długim nożem gotowy do zadania kolejnego, tym razem celniejszego ciosu. Meadhros podniósł powoli ręce w geście poddania się. Ork uśmiechnął się po nosem i nieopatrznie odwrócił głowę aby zawołać towarzyszy, jednak nie zdołał. Padł martwy ze sztyletem utkwionym w karku. Odetchnąwszy z ulga Meadhros odwrócił się do rannego elfa. Zioła już powoli zaczynały pomagać, jednak na razie nie zamierzał wyciągać strzały z piersi człowieka, na razie tworzyła swego rodzaju korek, który nie pozwalał na większą utratę krwi…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez meadhros umarath dnia Czw 15:00, 03 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Czw 14:04, 03 Sty 2008    Temat postu:

Po chwili podbiegł do niego nieznajomy elf, który z małego woreczka wyciągnął kilka leczniczych ziół, a następnie przyłożył je do ran zadanych przez orkowe strzały. Dreszcze przebiegły po ciele Interfectora, który czując delikatną woń, uświadomił sobie, że łagodne ciepło przejmuje każdy jego zakamarek.
Miałem to samo dziwne uczucie, kiedy ona mnie uzdrawiała - pomyślał, wpatrując się w skupione oczy elfa.
Gdy tamten uśmiercił kolejnego przeciwnika, usiłującego przeszkodzić mu w wykonywanej czynności, mężczyzna błyskawicznie wyciągnął zdrową ręką strzałę, która tkwiła w prawym ramieniu. Wyraz niezadowolenia przebiegło twarzy nieznajomego.
- Nic mi nie będzie - rzekł, jakby od niechcenia. - Inni mogą bardziej potrzebować twojej pomocy niż ja.
To mówiąc, z grymasem bólu na twarzy, wyciągnął kolejną strzałę. Z rany wypłynęła ciepła ciecz. Interfector bez żadnego słowa wytłumaczenia wyrwał elfowi z ręki liście leczniczych ziół i przyłożył je w krwawiące miejsce. Następnie wstał, chwiejąc się lekko.
- Na co czekasz?! - rzucił w jego stronę. - Nie widzisz, że bitwa zaczyna przybierać niekorzystny dla nas obrót?
Nagle pojawił się podejrzliwy błysk w ciemnych oczach Interfectora.
- A może ty jesteś po ich stronie, co? - zapytał, zaciskając mocniej pięść na rękojeści miecza.
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 13 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin