Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Sob 20:12, 11 Maj 2024

Nocni Łowcy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 34, 35, 36  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Pią 21:30, 15 Lut 2008    Temat postu:

- Nie spałeś całą noc...
- No cóż, wielu ludzi na tym świecie nie lubi wiedźminów i jakby to powiedzieć w wielu zakątkach na ziemi jesteśmy postrzegani jako cenne trofeum - po tych słowach wskoczył na konia i skierował swoje złote oczy na Shirinę, mówiąc:
- Jakbym nie to, że mój sen to tylko zamknięte oczy, to już dawno moje oręż albo nawet moja głowa wisiała u jakiegoś wojownika, no ale nie ma co się rozczulać nade mną tylko ruszać po resztę naszej drużyny. - powiedziawszy to wiedźmin szturchnął Płotkę i znalazł się koło elfki.
- Pomóc wsiąść? - w oczach pojawił się znajomy już Shirinie błysk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 21:34, 15 Lut 2008    Temat postu:

Shirina się uśmiechnęła.
- Poradzę sobie, aż tak źle ze mną nie jest.
Po tych słowach zwinnie wskoczyła na konia. Pielgrzym zarżał radośnie i lekko wierzgnął.
- Masz jakieś pomysły? - elfka spojrzała na wiedźmina. W fioletowych oczach iskrzył się wesoły blask, jednak pozostałe rysy twarzy pełne były powagi.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Pią 21:54, 15 Lut 2008    Temat postu:

- Masz jakieś pomysły?
- Sądzę że najlepszym rozwiązaniem byłoby ruszyć w miejsce gdzie obozowaliśmy. Jeżeli ktoś tam będzie to będziemy myśleć na miejscu, a jeżeli nie to ruszymy za och śladem. W lesie nie ma wiatru to nie powinno ich jeszcze zasypać. po tych słowach wiedźmin wziął swój płaszcz i znowu podarował go elfce mówiąc:
- Jeszcze nie jesteś w pełni zdrowa i lepiej żebyś nie traciła ciepła. - nim skończył mówić płaszcz był już zarzucony na ramiona Shiriny.
- A Ty masz jakiś inny pomysł na naszą podróż. - zapytał wiedźmin wkładając w tym samym momencie rękawiczki, poklepał swojego rumaka i chwycił za lejce. Po tym zwrócił wzrok na elfkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 22:02, 15 Lut 2008    Temat postu:

- Geraldzie, ten nadmiar opieki jest zbędny. Nie należe do kobiet, wiecznie potrzebujących mężnego wojownika, który je ochroni. - Shirina spojrzała rozbawiona na wiedźmina. - Mój płaszcz jest wystarczająco ciepły, więc nie ma powodu byś marzł.
Elfka zwróciła mężczyźnie płaszcz, wysyłając mu przy tym wdzięczne spojrzenie.
- A co do pomysłów na dzisiejszy dzień... - wzrok kobiety prześliznął się po całej polanie, a Pielgrzym potrząsnął uszami. - To myślę, że zrobimy tak, jak rzekłeś. W tej sytuacji to będzie najrozsądniejsze.
Shirina pogłaskała swego konia.
- No i trzeba zachować ostrożność... Wątpię czy po raz drugi udałoby mi się wymknąć z orczych łap. - Lekki uśmiech zagościł w kąciku jej ust, na wspomnienie zeszłorocznej ucieczki.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Pią 22:29, 15 Lut 2008    Temat postu:

Gerald wziął z powrotem swój płaszcz, mówiąc:
- Zrobisz jak zechcesz.- po tych słowach zarzucił na siebie swój czarny płaszcz i zapiął się pod szyję.

- A co do pomysłów na dzisiejszy dzień...To myślę, że zrobimy tak, jak rzekłeś. W tej sytuacji to będzie najrozsądniejsze. No i trzeba zachować ostrożność... Wątpię czy po raz drugi udałoby mi się wymknąć z orczych łap.
- Damy sobie rade, musimy. - te słowa zakończyły się ciepłym spojrzeniem na elfkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gerald dnia Pią 22:34, 15 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 22:34, 15 Lut 2008    Temat postu:

Shirina spoważniała.
- Wiesz... - Pociągnęła lekko za lejce i Pielgrzym ruszył w kierunku skąd wczoraj uciekali. - Wydajesz się być zbyt ufny jak na wiedźmina. Przecież mogę być łowcą nagród i polować na takich jak ty. Sam niedawno mówiłeś, że twoja głowa jest wiele warta.
Fioletowe oczy błysnęły, uważnie patrząc na mężczyznę.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Pią 22:45, 15 Lut 2008    Temat postu:

-Wiesz...Wydajesz się być zbyt ufny jak na wiedźmina. Przecież mogę być łowcą nagród i polować na takich jak ty. Sam niedawno mówiłeś, że twoja głowa jest wiele warta.
- No cóż.... Jestem taki ufny ponieważ jeszcze nie próbowałaś się mnie pozbyć mimo iż miałaś nie jedną dogodną chwilę. Sądzę że jakbyś była łowcą to nie interesowałby Cię teraz los reszty drużyny, a jeżeli chodzi o mnie to będę musiał dać sobie rade jak będziesz się chciała mnie pozbyć. - po tych słowach wiedźmin uśmiechnął się i lekko szturchnąwszy rumaka, podgonił do Shiriny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Pią 22:51, 15 Lut 2008    Temat postu:

- A może ja tylko czekam na dogodną okazję? - uśmiechnęła się łobuzersko. - Więc lepiej uważaj... - zdawało się, iż w oczach elfki błysnęły uwodzicielskie iskierki.
- No dobrze... Przypuśćmy, że ich znajdziemy. To nie będzie raczej problemem. Ale co dalej? - kobieta spojrzała spokojnie na wiedźmina.
Wyglądała bardziej na nauczycielkę, pytającą ucznia z pracy domowej, niż na kobiete, radzącą się towarzysza w sprawie ich wyprawy.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gość








PostWysłany: Nie 14:43, 17 Lut 2008    Temat postu:

Animus natychmiast się zatrzymał, wpatrując się uważnie w oczy napotkanego zwierzęcia, jakby spodziewał się jakiegoś podstępu. Jednak aura, którą po chwili poczuł, natychmiast rozwiała wszelkie zwątpienie i wilk nabrał pewności; oto przed nim stała wezwana. Podszedł do niej, a wkrótce dało się słyszeć ciche, lecz naglące pomrukiwanie. Było to wezwanie do pomocy w bitwie, od której zależało kilka istnień. Lisica najwidoczniej musiała zrozumieć, w jakim niebezpieczeństwie znalazł się Interfector i reszta jego towarzyszy, gdyż skinęła lekko głową. Wspólnie wyruszyli w dalszą podróż, biegnąc tuż obok siebie.
Animusie, znajdź Shirinę i wiedźmina - zalecał mężczyzna.
Nie było to wcale takie trudne. Wilk szybko złapał ich trop. Zmierzali w stronę polany, na której wczorajszego dnia widział ich po raz ostatni, zanim jeszcze zaatakował ich oddział orków. Wyszedł zza drzew, a w jego oczach tliły się małe iskierki radości, jakby rozpierała go duma, że przyprowadził kogoś, kto z pewnością pomoże im w odbiciu więźniów...
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Gerald
Niebiańskie Wspomnienie



Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Lasu


PostWysłany: Nie 20:49, 17 Lut 2008    Temat postu:

- A może ja tylko czekam na dogodną okazję?Więc lepiej uważaj...
- To w takim razie ja też czekam na tą dogodną okazję. - po tych słowach na twarzy wiedźmina pojawił się malutki szyderczy uśmiech, a z pod uniesionych brwi, wystrzeliły w kierunku elfki radosne iskierki.
- No dobrze... Przypuśćmy, że ich znajdziemy. To nie będzie raczej problemem. Ale co dalej?
- Jeżeli będą na miejscu, w co wątpię gdyż, wiedzą że jak przyszlibyśmy z posiłkami, to nie mają szans i dlatego sądzę, że ruszyli, tylko że nie bardzo wiem gdzie, no chyba że są na tyle bezmyślni i siedzą w lesie. - po tych słowach coś zapiekło wiedźmina na plecach, po czym szybko wyciągnął swoje srebrne ostrze. Runy, będące na jego lejcu, gwałtownie połyskiwały. Wiedźmin jednak wiedział co się szykuje i uśmiechnąwszy sie lekko pod nosem, schował miecz i zwrócił się do Shiriny, rozglądając się przy tym po okolicy:
- Będziemy mieli towarzystwo, na szczęście miłe....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Nie 21:10, 17 Lut 2008    Temat postu:

Shirina nie odpowiedziała nic. W rysy jej twarzy wkradła się zwykła dla niej powaga i majestat. Krzewy zaszeleściły. Ręka elfki nawet nie drgnęła by dobyć miecza. Już od kilku minut wyczuwała obecność wilka.
Animus wyłonił się z krzaków i obrzucił ich radosnym spojrzeniem. Shirina pokłoniła mu się lekko, a następnie spojrzała na lisice, którą już wcześniej spotkała.
- Przychodzisz z wieściami od swego pana? - spytała miękkim tonem.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Michalot
Łzy Księżyca



Dołączył: 04 Paź 2007
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola


PostWysłany: Pon 10:57, 18 Lut 2008    Temat postu:

Na skinięcie Interfectora Halid westchnął. Zastanawiał się dlaczego ten mężczyzna nie uciekał kiedy miał ku temu sposobność. Różne mysli kłębiły sie w jego głowie. Może powinien uważniej przyglądać się ludziom, których wziął jako wspólników. Drużyna od samego początku nie była zgrana ale nie w tym tkwił sęk rozmyślań Łowcy. Mężczyzna całe życie polował na przeróżne stwory, pracował jako najemnik i robił różne inne miej przyjemne rzeczy ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mu sie by został zaatakowany przez tak doborowy oddział orków i być więźniem w tak zorganizowanym konwoju. Po słowach czarnej postaci mężczyzna szybko wywnioskował, że ktoś musiał ich wydać. Nie było innej drogi. Mógł to być choćby ten tak zwany Caramon. Tak... On nagle odjechał od nich. Potem zgubili drogę, a potem nastąpił ten atak. Oznaczało to tylko jedno. Ktoś chciał ich widzieć... Ktoś urządził to wszystko... Halid wiedział, że zapewne nie chciałby się dowiedzieć. Te myśli nasuwały mu obrazy z przeszłości.

-Nie idź synu...- błagalny kobiecy głos bliski płaczu owinął sie wokół młodego Halida jak sieć - Proszę Cię... jak... jak twoja matka... Nie chcę stracić jeszcze Ciebie... Proszę- błaganie przerodziło się w łkanie
- Matko... Mateczko... Proszę Cie nie płacz - Halid przygarnął matkę w krzepkie ramiona - Już postanowiłem... Nie mogę zostać - ucałował ją lekko w czoło i wyswobodził się z jej objęć
- Ale ty zginiesz...- załkała
- To jest pisane nam wszystkim a ja nie zamierzam splamić swojego honoru... To jest jedyne co nam zostało po śmierci ojca... bohaterskiej śmierci...- tu nagle urwał jego wzrok zawisł gdzieś ponad ramieniem matki. Ręką otarł łzy które mimowolnie płynęły do oczu.
- Już postanowiłem matko i nie zamierzam tego zmieniać... Tak zrobię to. Zabiję tego twora zła... Za ojca. Za jego śmierć... Muszę! - ostanie słowo zaakcentowane przez młodego mężczyznę odbiło się w po małym dworku jakby echem. W umyśle młodego mężczyzny kłębiły sie teraz czarne chmury. Chmury zwiastujące burzę. Chmury zwane zemstą. Halid zarzucił sobie plecy torbę podróżną. Spod skórzanego kaftanu połyskiwały kawałki metalu kolczugi. Młodzieniec szybkim ruchem zdjął ze ściany i przypasał sobie do pasa miecz. Było to półtorarączne ostrze kute w jedynym miejscu na tym kontynencie. Misterne wykonanie zdradzało robotę krasnoludów. Pochwa bogato zdobiona połyskiwała spod płaszcza różnymi kolorami. Motywem bluszczu wplecione było tam imię i nazwisko: Sturm Maradwe. Halid uściskał jeszcze na pożegnanie swoja matkę i zostawiając pogrążoną w żalu i żałobie kobietę wyszedł na zewnątrz. Jego kroki skierowane były do kasztanowego wierzchowca siodłanego właśnie przez sługę. Halid cicho do nich podszedł. Pogładził lekko konia po grzywie i szepnął mu kilka słów do ucha. Kon jak gdyby rozumiejąc swego pana cicho parsknął. Halid uśmiechnął się do niego i szybko wskoczył mu na grzbiet. Ściągnął uzdę do siebie. Sługa popatrzył na niego. Jego jedne oko pokryte było bielmem. Jedno oko starszego mężczyzny patrzył na młodzieńca ze smutkiem. On tez namawiał go żeby został. Bez rezultatu. Teraz czując na sobie jego wzrok Halid obrócił konia.
- Żegnaj Vanarze… Może się jeszcze zobaczymy…- powiedział by przerwać niezręczną ciszę. Mimo że Vanar był ślepy na jedno oko dostrzegł cień smutku który przebiegł po twarzy młodzieńca gdy mówił te słow.
- Oby – odrzekł tamten
- Opiekuj się matką…- Halid rzucił zatroskane spojrzenie w stronę dworku
- Postaram się – odrzekł sługa
- Niech bogowie Cię chronią Vanarze…- rzucił na pożegnanie młodzieńec i wbił lekko pięty w boki konia. Ruszył powoli jak gdyby ciesząc oczy każdym drzewem, każdym krzakiem. Przecież mógł już tu nie wrócić. Po chwili westchnął i przyspieszył wjeżdżając na gościniec.
- I ciebie też Halidzie… - szepnął Varanor gdy sylwetka jeźdźca zniknęła…




Halid wrócił do rzeczywistości. Wspomnienia odeszły jak gdyby rozwiane wiatrem. Łowca wykrzywił twarz w grymasie bólu. Gdyby tylko mógł uwolnić ręce. Opatrzyć swoje rany. Ale pęta niemiłosiernie wciskały się w przeguby oznajmiając, że to nie możliwe. Halid zaklął i zawołał jednego ze strażników idących niedaleko. Ten niechętne podszedł do wozu.
- Czego?- warknął lekkim wschodnim akcentem
- Moglibyście nas rozwiązać… przecież i tak nie uciekniemy.- odparł Halid
- Sami się rozwiążcie jak chcecie- rzekł tamten złośliwie – Jak umiecie – dodał z nienawistnym uśmieszkiem
- To daj nam nóż – ryknął Łowca i splunął najemnikowi pod nogi. Najemnik tylko popatrzył na niego ze szczerą nienawiścią i odszedł na swoje miejsce sącząc przekleństwa. Halid opadł w bezsilnej złości. Nagle przypomniał sobie o rudowłosym elfie który jechał z nimi.
- Kim jesteś?- zapytał go podejrzliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Khadim Dębowa Tarcza
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 03 Sty 2007
Posty: 738
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 16:16, 18 Lut 2008    Temat postu:

Sasuke siedział w klatce, mało obchodziły go ostatnie wydażenie, chciał tylko odzyskać miecz. Siedział tak i tępo popatrzył w przestrzeń, cały czas napinał liny na sznurze, lecz nie chciały puścić. Po słowach łowcy Sasuke oprzytomniał.
- Kim jesteś?- Zapytał Rudowłosego elfa. Sasuke przypominał sobie taką osobe, ale nie przecież się zabił, to nie mógł być Meadchros.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pon 17:43, 18 Lut 2008    Temat postu:


- Elfem księżycowym…
- powiedział cicho bez zbędnych emocji w głosie. Od niedawna jestem w tej krainie… Szczerze powiedziawszy spotkałem was w drugim dniu swojej wędrówki przez nią.

Nigdy nie przyznał się przed kimś do swo
jego prawdziwego pochodzenia. W Armandii nazywano to „krzyżówką”… Jego rodzice byli elfami księżycowymi, jednak korzenie rodziny jego ojca sięgały plemienia elfów leśnych… Skutki tego rodowodu można było rozpoznać po jego rudych włosach. Przez ten fakt jego rodzice opuścili go i zostawili na wychowanie w ojczyźnie elfów leśnych… Tam miał zapewnioną lepszą przyszłość uznawany za swojaka, niż w swej prawdziwej ojczyźnie gdzie był by traktowany za odmieńca…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Abigail
Gość







PostWysłany: Pon 18:35, 18 Lut 2008    Temat postu:

Miód zaczęła się powoli wybudzać. W spokojnym śnie przeszkadzała jej rozmowa, jaka toczyła się gdzieś obok. Nagle coś ją zaintrygowało.
- Jestem elfem księżycowym.
Przeciągnęła dłonią po króciutkich doskonale miodowych włosach powoli wracając do przytomności umysłu po spaniu, stanęła na dnie kaptura i wyprostowała się wyglądając ponad jego brzegami na właściciela interesującego wyznania.
Uczyła się o Elfach Księżycowych. Jako księżniczka odebrała doskonałe elitarne wykształcenie obejmujące wiadomości nawet spoza jej kraju i świata. Ucieszyła się, że nareszcie ma okazję sprawdzić swoją wiedzę w praktyce. Ogarnęła wzrokiem roztaczający się przed nią widok, kraty, gdzieś poza nimi drogę i stłoczonych wokoło ludzi. Wyłowiła spośród nich tego Księżycowego i w pierwszym odruchu zalała ją fala straszliwego rozczarowania. W drugim natomiast wybuchała w duchu niepohamowaną salwą wesołego śmiechu.

Ty Księżycowym?! Ha-ha, jeśli oni się na to nabiorą to chyba umrę ze śmiechu. Jak rude może mieć cokolwiek wspólnego z księżycem! Co najwyżej może być mieszańcem, albo wybrańcem śmierci. Doprawdy, zabawne. Ale ci tutaj mogą rzeczywiście uwierzyć. Bo niby, czemu nie?
I nagle zdecydowała się na ryzykowny krok. Odezwać się w myślach do nieznajomego, a jednocześnie nie zdradzić swojej obecności. Skoncentrowała się i po chwili myśl popłynęła.
Zafałszowywanie faktów nigdy nie popłaca. Nie lepiej zdobyć się na szczerość? Dlaczego okłamujesz współtowarzyszy w tak oczywisty sposób nawet siedząc z nimi jako więzień w jednej klatce?
Klapnęła z powrotem na dno przepastnego kaptura, sprawdziła czy jego właściciel nie poczuł żadnego ruchu. Za chwilę miał przestać działać czar niewidzialności, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Z powrotem ułożyła się w materiale i przymknęła oczy.
Powrót do góry

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 34, 35, 36  Następny
Strona 17 z 36

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin