Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
Obecny czas to Nie 23:51, 18 Maj 2025

Tajemnice Harlindonu...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 59, 60, 61  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Sob 12:28, 15 Lis 2008    Temat postu:

Elfka spojrzała na Meadhrosa.
- Tak? - spojrzała na niego pytająco. Jednak po chwili sama zadała pytanie, nie czekając na jego odpowiedź. - Czemu nie odeszliście? Czemu zostaliście, narażając siebie na niebezpieczeństwo?
W oczach elfki błysnęły iskierki wyrzutu.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Wto 15:10, 18 Lis 2008    Temat postu:

- Czemu nie odeszliście? Czemu zostaliście, narażając siebie na niebezpieczeństwo?

- A czy Ty byś odeszła? - spytał.

Przez tę całą wyprawę... Przez Nią... Meadhros zagubił sam siebie. Tak wiele ról, które życie kazało mu odgrywać. Tak wiele różnych masek, które musiał zakładać. Tak wiele fałszywych uczuć. Niektóre z czasem okrywały sobą jego serce tak, że teraz trudno mu było samemu określić prawdziwość swoich uczuć.
I znowu.... Oskarżenia, zmiany, powroty...
Chaos...
Ból...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Arianna
Gość







PostWysłany: Wto 17:54, 18 Lis 2008    Temat postu:

Elfka zamknęła oczy i spuściła głowę.
- Nie... - szepnęła cicho.
Meadhros miał rację. Czego ona się spodziewała? Że odda swoją wolność magowi za ich życie, a oni odejdą, pozostawiając wioskę na pastwę losu? Wszystko się sypało, po raz kolejny. Nic nie było takie, jakie miało być. Nie o takim świecie marzyła.
Powrót do góry

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 0:59, 19 Lis 2008    Temat postu:

- Dlaczego pozwoliłeś im odejść? - starzec, który przesłuchiwał drużynę, zadał pytanie Sędziemu w imieniu zebranej większości.
- Nie odejść, lecz opuścić Radę - odpowiedział tamten spokojnie. - To dziecko z jakichś nieznanych nam powodów straciło przytomność. Rathel miała rację. Nawet mag nie zabija dzieci. A gdyby dziewczynka tutaj została...
- Ona mogła odejść, ale dlaczego wypuściłeś tą elfkę?! - mężczyzna nie pozwolił mu dokończyć, nie ukrywając swojego oburzenia. - Wszyscy w osadzie wiedzą, że ona zwabiła w śmiertelną pułapkę naszych bliskich i przyjaciół. Ty jednak pozwoliłeś jej bezkarnie uciec!
- Nie ucieknie.
- Skąd możesz o tym wiedzieć?! - odezwało się kilka głosów.
Sędzia rozejrzał się po ciemnym namiocie.
- Nie ucieknie - powtórzył głośniej - szczególnie teraz, kiedy ponownie zjednoczyła się z drużyną. Pominę już fakt, że nie zostawiłaby dziewczynki samej. W jakiś sposób jest z nią związana. Nie pamiętacie już, co przed chwilą się tutaj wydarzyło? Dziecko szarpało się z niewidzialnym przeciwnikiem, jakby próbując uniknąć zadanych przez niego ciosów. Krzyczało z bólu, przed którym nie mogła uciec. Arianna natomiast zupełnie odcięła się od rzeczywistości, walcząc z kimś w myślach. Być może mają z tym związek bransolety, które noszą na nadgarstkach.
- Skoro skłamała, zeznając, że otrzymały je od matki dziecka, tym bardziej nie miałeś prawa jej ułaskawić! - wtrącił się do kłótni kolejny starzec z grona Rady Starszych.
- Nie ułaskawiłem jej - odparł Sędzia krótko.
- Rzuciła na ciebie urok, jak na tamtych mężczyzn! - krzyknęła jedna z kobiet. - Drużyna znowu pozostanie bezkarna! Czyż nie należy się nam w końcu zapłata za zło, jakie przez nich wycierpieliśmy? Śmierć naszych mężów, pożar w Harlandzie i te przerażające ciemności?
- Jeśli mag chce, byśmy mu ich wydali, spełnijmy jego wolę! - zawtórował ktoś.
- Czyż nie dziwi was fakt, że mag zsyła na naszą krainę nieszczęścia, byśmy wydali drużynę w jego ręce? - zapytał Sędzia. - Dlaczego to robi? Przecież oni wykonują jego rozkazy, działają dla niego. Dlaczego więc chciałby się ich pozbyć?
- Może oszukali go w ten sam sposób, jak próbowali zwieść nas - odpowiedział bez chwili namysłu przesłuchujący. - Mag odkrył ich podwójną grę i teraz chce się zrewanżować. Mimo to ich stosunki nic nas nie powinny obchodzić.
- Dlaczego jednak nie chcesz ich wydać? - zapytał Przewodzący Radzie. - Czy to aż takie ważne, czyje dłonie wymierzą im wyrok za popełnione błędy?
- Mamy do tego większe prawo, niż on! - wykrzyknęło kilka kobiet. - Odebrali nam mężów! Naszych dzieci pozbawili ojców! Kto teraz będzie troszczył się o nasze rodziny? Same nie podołamy wszystkiemu! Zbliża się zima. Niedługo nie będziemy mieć co do garnka włożyć z powodu suszy i nieurodzajów. Czym wykarmimy siebie i dzieci?!
- I sądzicie, że przelanie ich krwi rozwiąże te wszystkie problemy? - zapytał zaskoczony Sędzia. - Ziemia w środku jesieni wyda plony, wasi mężowie zostaną wskrzeszeni, a mag opuści tą krainę?
- Skrzywdzili nas z jego woli, dlatego domagamy się, by ponieśli karę - rzekł stanowczo przesłuchujący.
- Cóż to będzie za sprawiedliwość, jeśli ukarzecie drużynę, a zdrajców z Harlindonu uniewinnicie? - Przewodzący Radzie rozejrzał się po zebranych. - Przecież oni także wypełniają jego wolę, wyrządzając szkodę naszej krainie.
- Oskarżasz nas o to, że jesteśmy sługami maga?! - krzyknął wzburzony starzec. - Jakim prawem?!
- Nikogo nie wskazałem palcem, więc dlaczego się unosisz? - Sędzia spojrzał przenikliwie na siedzącego obok niego starca. - Przy przesłuchaniu Dijkstry sam żądałeś od niego, by ujawnił ci tych, którzy mieliby pomagać drużynie w realizowaniu rozkazów maga. Oskarżyłeś o zdradę Rathelę. Czyżbyś teraz wypierał się tego?
- Nie, nie wypieram się - wycedził przez zęby mężczyzna. - Zastanawia mnie tylko to, dlaczego ich bronisz? Być może sam jesteś zdrajcą.
Szmer zaskoczenia rozbrzmiał w namiocie, ustąpiwszy po chwili miejsca pełnej oczekiwania ciszy.
- Jeśli jestem zdrajcą, udowodnij mi to i ukaż mnie wraz z nimi - Przewodzący Radzie nieustannie wpatrywał się w oczy starca.
W milczeniu mierzyli się wrogimi spojrzeniami, dopóki głosu nie odważył się zabrać jeden z przedstawicieli Rady Starszych.
- Nie ma żadnego sensu wzajemne oskarżanie się i szukanie winnych na siłę - powiedział. - Popieram Sędziego. Albo wymierzamy karę wszystkim, albo nikomu.
Kilka osób kiwnęło głowami z uznaniem. Jednak większość zgromadzenia nie kryła swojego oburzenia tymi słowami.
- Jeszcze nigdy nasza Rada nie okryła się hańbą niesprawiedliwości - kontynuował starzec. - Wszyscy dobrze wiemy, że niesprawiedliwością byłby wyrok skazujący tylko część zbrodniarzy, uniewinniając tych, którzy są dla nas bliscy. Skoro sami, świadomie i dobrowolnie, dokonali takiego wyboru, nadszedł czas, by ponieśli jego wszelkie konsekwencje. Jeśli nie zaczniemy działać, ten koszmar nigdy się nie skończy.
- Mieliśmy obradować na temat drużyny, a teraz będziemy szukać wśród nas zdrajców - rzekł z ironią przesłuchujący. - Nikt z nas chyba nie wątpi, że tamta elfka zabiła z rozkazu maga. Żeby na wszelki wypadek rozwiać wszelkie wątpliwości, niech o jej zbrodni zezna teraz ten, kto był świadkiem zwodzenia i wyprowadzenia z wioski kilkunastu naszych mężczyzn.
Z mroku, zalegającego róg namiotu, wyłoniła się kobieta, wyraźnie ustosunkowana przeciwko drużynie. Sędzia dał jej znak, by zajęła przy ognisku to samo miejsce, na którym przedtem spoczywali przesłuchiwani. Blask ogniska rozświetlił jej twarz, naznaczoną już upływem czasu. W oczach paliła się wrogość i nienawiść, a także smutek z powodu tego, co wydarzyło się w jej życiu.
- To było tuż przed zachodem słońca - zaczęła swą opowieść. - Wracałam z pola do domu, kiedy nagle zobaczyłam tą elfkę. Niechby ziemia się pod nią rozstąpiła za te wszystkie krzywdy - zacisnęła pięści. - Postanowiłam pójść za nią, bo jej obecność w wiosce wydawała mi się podejrzana. Była sama. Nie było z nią dziewczynki, ani nikogo innego. Słyszałam wcześniej, że do naszej krainy przybyła drużyna, której celem jest uwolnienie nas od maga, ale nigdy jej nie widziałam, toteż prowadziła mnie zwykła ciekawość. Dzisiaj ją rozpoznałam. Jestem pewna, że tamtego dnia ona wywabiła z osady najsilniejszych mężczyzn. Mówiła coś o walce z kryształowymi postaciami, że jej przyjaciele są w opałach i potrzebą natychmiastowej pomocy. Swoje przybycie tłumaczyła tym, że udało się jej uciec z pola bitwy, ale nie może pozostawić drużyny na pastwę losu i dlatego wzywała ich do pośpiechu, zapewniając o braku czasu. Przypuszczam, iż rzuciła jakiś urok, bo zgłosiło się wielu chętnych do pomocy, nie wzbudzając w nich żadnych podejrzeń. Wyruszono niezwłocznie na koniach w kierunku lasu, ale... Przed świtem do wioski wróciły jedynie zwierzęta, a wszyscy wiemy, co to oznacza.
- Pomimo tego, co teraz usłyszałeś, nadal chcesz ich uwolnić? - zapytał Sędziego przesłuchujący, próbując wzbudzić niechęć zgromadzenia wobec niego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Czw 21:56, 20 Lis 2008    Temat postu:

post by Megi & Lakhibakshi

Drewniane drzwi domu Ratheli delikatnie się uchyliły. Do środka weszły dwie postaci: Erwela i Feneya. Przyjaciółki usiadły przy stole w izbie.
- Tutaj to możemy na pewno rozmawiać. – powiedziała Erwela ale dodała ciszej: – Przynajmniej dopóki ta elka nie zejdzie na dół.
Feneya rozejżała się wokoło po nieznanym pomieszczeniu. Jeszcze nigdy nie była w domu Ratheli i czuła irracjonalne zaciekawienie wszystkim, co znajdowało się wokół niej. W końcu spojrzała na Erwelę.
-Dobrze... Jesteś pewna, że wszyscy członkowie drużyny mają takie same poglądy jak Dijskra?- Feneya rozsiadła się wygodniej, jednak jej postawa sugerowała, że w każdej chwili może się zerwać do pionu. Poświadomie zaczęła delikatnie wodzić palcem po rękojeści jednej ze swoich zakrzywionych szabli.

- Pewna jestem Dijkstry i krasnoluda. Nie jestem do końca przekonana co do elfa…- blondynka zamyśliła się. Mimo wszystko zachowanie Meada wydało jej się podejrzane. Na myśl przychodziły jej dwa wytłumaczenia: albo nie wyczuła czaru maga, albo rudowłosy elf czuje coś więcej do niej niż zwykłą przyjaźń.
Feneya zamyśliła się. Miała nadzieję... wiedziała... chciała wierzyć, że wie... Przez maga nie było to już takie proste. Sama nie wiedziała, co ma czuć, oprócz gorącej nienawiści i palącego pragnienia zemsty, których nie potrafiła usunąć ze swojej głowy. Możliwe, że nie chciała...
-No cóż... Dwa z trzech to zawsze lepiej niż jedna trzecia. I nie zmienia to faktu, że chcę wam pomóc. Chociaż nie pytaj mnie co zrobię, jeśli okaże się, że drużyna uznaje całkowitą niewinność tej... elfki...- stwierdziła, nie przestając gładzić broni.

- Ja też nie wiem co ja zrobię.- Erwela pokręciła głową. Nie miała pojęcia co robić. Najgorsze było to poczucie osaczenia. Z jednej strony drużyna była jej jedyną szansą na zemstę, a z drugiej wiedziała, że obecność elfki będzie dla niej nie do zniesienia. Jednak nie mogła zrobić nic. Musiała czekać na ruch Dijkstry.
- -W każdym bądź razie nie ma sensu... Chociaż nie. Jest sens w poddaniu się. Ale jeśli się poddamy te wszystkie osoby, które zginęły, organizując wyprawy oddadzą życie na marne...- nagle Feneya zorientowała się, co właśnie powiedziała i zastygła bez ruchu. To nie były jej słowa. Ona nigdy nie mówiła, że kapitulacja ma sens. Zakryła dłonią oczy. -Przepraszam, Erwela... Za dużo się wydarzyło. Ja jestem... zmęczona tym wszyskim... A rezygnacja wcale nie ma sensu...
- Feneya… ale co się stało?- Erwela była wyraźnie zaskoczona i przerażona wypowiedzią przyjaciółki. Feneya nie była osobą, która łatwo się poddaje, a przynajmniej taką znała ją Erwela.
- Sama nie wiem!- nagle Feneyę ogarnęła złość na samą siebie. Nie wiedziała co się stało. Kompletnie nie miała pojęcia. -To ta bezsilność! I... i... nie chciałam tego powiedzieć... Fanyer by teraz mnie wyśmiał. Strasznie by się ze mnie śmiał. -przez twarz dziewczyny przebiegł kpiący uśmieszek, po chwili zastąpiony gniewiem. -To wszystko wina maga. Gdyby nie on mój brat nadal by żył, a ja nie gadałabym takich potwornych głupot.
- Spokojnie, nie ma co się unosić. – Erwela spojrzała spokojnie na Feneyę.- Teraz mamy szansę i musimy ją jak najlepiej wykorzystać. Najwyższy czas skończyć z bezczynnością. Teraz pora na zemstę.- Błękitne oczy dziewczyny roziskrzyły się od narastającej chęci pomszczenia ojca i ukochanego.
- Feneya ponownie się rozluźniła. Tym razem już nie będzie mówić wszystkiego, co jej ślina na język przyniesie. Już nie.
- -Na razie wszystko zamyka się w słowach. Z mojej strony niezwykle głupich- na jej twarzy znowu wykwitł kpiący uśmiech. -Ale i tak musimy czekać na to, co postanowi reszta twojej drużyny...- przy słowie 'twojej' w głosie dziewczyny dało się słyszeć sugestię tęsknoty. Jednak w końcu machnęła ręką.
- -Z resztą nie ważne. Jeśli nie z wami to z innymi... Chociaż wierzę, że wy macie największą szansę.

- Teraz nie jestem już tego taka pewna.- Erwela spuściła głowę. Rano jeszcze była pewna co do niezaprzeczalności tej szansy. Powrót elki wszystko pokrzyżował. Teraz już niczego nie była pewna.
- -Podobno nadzieja umiera ostatnia- uśmiechnęła się słabo Feneya, patrząc niedoszłej bratowej prosto w oczy. -Ja muszę czekać, ale ty... Ty masz większe pole do działania- mrugnęła do niej porozumiewawczo. Nagłe uczucie całkowitej bezsilności zniknęło już z jej serca. Feneya odetchnęła i zaczęła ponownie gładzć rękojeść swojej broni. W jakiś sposób ją to uspokajało.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
meadhros umarath
Władca Słów



Dołączył: 10 Gru 2006
Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stalowa Wola
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 11:56, 28 Lis 2008    Temat postu:

Meadhros już nic nie mówił. Nie chciał nic zmieniać. Tak było dobrze. Spokojnie. Była to jedna z tych chwil, podczas której mógł nabrać głęboko powietrza, przed kolejnym, szaleńczym biegiem życia. Bał się, że jego słowa mogą przerwać tę piękną chwilę. Chwilę dzięki, której mogło odpocząć serce i oczy… Dusza i ciało. Piękna chwila.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Śro 15:07, 10 Gru 2008    Temat postu:

- Niesłuszne wydaje się oskarżenie całej drużyny o spiskowanie przeciwko naszej krainie tylko dlatego, że jedna osoba spośród nich zdradziła nie tylko nas, ale także i swoich przyjaciół - wtrącił się jeden ze starców.
- Rozbicie wewnątrz drużyny nie jest dla nas problemem i nie po to się tutaj zebraliśmy, by nad tym obradować - odparował chłodno przesłuchujący. - Dla mnie fakty są oczywiste. Przybyli tutaj, by zniszczyć Harlindon. Mówią, że chcą nam pomóc, ale w rzeczywistości wykonują rozkazy naszego wroga. Wielu już oszukali. Przykładem jest Rathela, która nawet gości ich w swoim domu.
- Nie osądzałbym wszystkich, wiedząc o przeszłości tylko jednej osoby - rzekł Sędzia. - Elfka zdradziła nie tylko nas i swoich przyjaciół, ale przede wszystkim samą siebie. Dlaczego tak postąpiła? Tego nie wiemy.
- Próbujesz ją usprawiedliwić - przesłuchujący zacisnął pięści. - Musisz być ich sprzymierzeńcem, skoro tak bardzo chcesz, żebyśmy ich uniewinnili!
- Nie - odpowiedział tylko Przewodzący Radzie. - Zarzucasz mi zdradę, ale dla mnie twoje oczywiste fakty wcale nie są oczywiste. Jeśli Namiestnik wysłał potajemnie swoich ludzi, by rozprawili się z magiem, a my skażemy ich na śmierć, kto za to odpowie? My czy Namiestnik? Jeśli Cirdan po raz kolejny nam pomaga, a my odrzucimy jego pomoc i w dodatku odbierzemy życie jego wysłannikom, kto za to odpowie? Jeśli odrzucimy teraz wyciągniętą do nas dłoń, drugi raz możemy już nie otrzymać pomocy.
- Żadną pomocą są dla nas ci, którzy czyhają na nasze życie - odezwało się kilka głosów.
- Obyście nie przegapili swojej szansy - rzekł w odpowiedzi jeden ze starców. - Sędzia ma rację. Dijkstra ma osobiste potyczki z magiem, więc nie wydaje się, by działał dla jego dobra. Khadim wędrował z nimi, bo mieli wspólny cel, a mianowicie Góry Błękitne. Powód przystąpienia Meadhrosa do drużyny jest bardzo niejasny. Jego zeznanie było najbardziej chaotyczne i sam się w nim gubił. Raz podkreślał, że to on pierwszy przyłączył się do Erelena, by potem temu zaprzeczyć i powiedzieć, że pierwszą towarzyszką tego elfa została Arianna. O niej wiemy już wystarczająco wiele, ale nieustannie zadziwia mnie fakt, że przywódca drużyny zginął w Świątyni.
- Cóż w tym dziwnego? - wzruszył ramionami przesłuchujący. - Być może on jako jedyny traktował na poważnie unieszkodliwienie maga, dlatego postanowili się go pozbyć. Świątynia posłużyła im do tego jako wprost idealne miejsce. W ten sposób cała odpowiedzialność za jego śmierć spadła na maga, a oni w oczach innych pozostali bezkarni. Niektórzy wręcz im współczują - popatrzył wymownie w stronę Sędziego.
- Nigdy nie dowiemy się, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy w Świątyni i w jaki sposób zginął Erelen - Przewodzący Radzie zignorował natarczywe spojrzenie starca.
- W żaden sposób nie dojdziemy do porozumienia, jeśli będziemy się wzajemnie oskarżali - kilku mężczyzn z Rady Starszych oznajmiło zgodnie. - Dlatego najlepszym wyjściem będzie, jeśli teraz przeprowadzimy głosowanie, co dalej poczynić z drużyną.
- Los elfki radziłbym rozważyć osobnie - zaproponował jeden ze starców. - Mamy ku temu niezbite dowody, by obwinić ją za działanie przeciwko naszej krainie. Kto zatem jest przeciwny temu, by uwolnić drużynę, niech podniesie prawą rękę ku górze.
Tylko nieliczni, w tym większość z Rady Starców, nie sprzeciwili się, mając na uwadze słowa Sędziego.
- Jaką karę chcecie im wymierzyć? - zapytał Przewodzący Radzie.
- Chcemy, żeby opuścili naszą krainę i nigdy więcej tu nie wracali - zażądało kilka zebranych osób. - Niech trzymają się z dala od naszych problemów, bo bardziej nam szkodzą, niż pomagają.
- Mam rozumieć, że nie chcecie, by raz na zawsze rozprawili się z magiem? - Sędzia rozejrzał się po zgromadzeniu.
- To z ich powodu on nas nęka - odpowiedziano mu. - Jeśli stąd odejdą, te ciemności znikną.
- Nie uważamy ich za niewinnych - rzekł jeden ze starców, którzy wcześniej podnieśli rękę. - Nie mamy jednak prawa nikogo pozbawiać życia. Nie chcemy się do nich upodabniać. Gdy zostaną wygnani i pod groźbą śmierci nie wrócą do Harlindonu, nie zaszkodzą nam już nigdy więcej.
Sędzia milczał przez chwilę, wpatrując się intensywnie w płonące na środku ognisko.
- Oznajmić wyrok reszcie mieszkańców - rzekł...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Pią 16:30, 19 Gru 2008    Temat postu:

Dijkstra nie lubił czekac na decyzje, zwłaszcza na czyjeś decyzje, a najbardziej na świecie nienawidził czekać na decyzję na którą nie miał najmniejszego wpływu. To go denerwowało, gdy wszedł do pokoju w którym była Erwela i inna mieszkanka wioski, Dijkstra przez chwilę nie wiedział co się dzieje. Dopiero jak zobaczył broń przy boku nieznanej mu osoby zrozumiał ze ona chce się przyłączyć. Bo po cóż innego, Erwela z nią rozmawiała co znaczyło że ją zna.
-Erwelo, kim jest Twoja przyjaciółka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Pią 16:47, 19 Gru 2008    Temat postu:

W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Dijkstra. Był nieco zaskoczony widokiem Feneyi, lecz zaraz się opanował i zapytał Erwelę o nieznajomą:
-Erwelo, kim jest Twoja przyjaciółka?
- To jest Feneya, moja najlepsza przyjaciółka i zarazem najlepsza wojowniczka, jaką znam. W dodatku podobnie jak ja nienawidzi maga i bezczynności.- Erwela szeroko uśmiechnęła się do mężczyzny, puszczając mu oczko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Lakhibakshi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 599
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z przestrzeni międzygwiezdnej
Płeć: Lady


PostWysłany: Sob 18:12, 20 Gru 2008    Temat postu:

Feneya przyjrzała się mężczyźnie uważnie. Po chwili wstała powoli i podeszła do niego, jednocześnie wyciągając dłoń.
-Ty musisz być Dijkstra- uśmiechnęła się do niego. -Erwela, podczas naszej krótkiej rozmowy wspominała mi o Tobie kilkakrotnie. I... wybacz, że od tego zaczynam...- na twarzy dziewczyny pojawił się zacięty wyraz.- Bo chciałabym się do was przyłączyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Sob 19:08, 20 Gru 2008    Temat postu:

- Wiem, że chcesz się do nas przyłączyć. Przyjmiemy każdą pomoc, jak wiesz naszym wrogiem jest mag z którym w walce zginęło wielu ludzi. Lecz o żadnej z ofiar nie zapomnimy, i będą oni pomszczeni, w imieniu wszystkich poległych Redańczyków witam w drużynie. - Powiedział oficjalnie Dijkstra ściskając dłoń Feney.
- Erwelo wybacz że Ciebie nie przywitałem w naszej drużynie równie oficjalnie jak Twoją przyjaciółkę, lecz wtedy moja misja była tajemnicą, obecnie jestem oficjalnym przedstawicielem mojego narodu, i w jego imieniu dziękuję za pomoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Sob 19:55, 20 Gru 2008    Temat postu:

- Erwelo wybacz że Ciebie nie przywitałem w naszej drużynie równie oficjalnie jak Twoją przyjaciółkę, lecz wtedy moja misja była tajemnicą, obecnie jestem oficjalnym przedstawicielem mojego narodu, i w jego imieniu dziękuję za pomoc.
- Ależ to mój obowiążek wobec ojczyzny Dijkstro... za to podziękowania się nie należą...- Erwela lekko uśmiechnęła się do mężczyzny. - Ale chyba powinieneś o czymś wiedzieć i jednocześnie coś nam wyjaśnić...
Dziewczyna urwała to było dla niej trudne, bo od tej wypowiedzi Dijkstry wiele zależało. Nawet bardzo wiele. Ale nie miała wyboru. Nie lubiła takich niewyjaśnionych spraw.
- Pamiętasz jak wspomniałam, że jedna z elfek z drużyny przybyła do wioski? - powiedziała ledwie słyszalnym szeptem, jakby obawiała się, że usłyszy to ktoś oprócz Dijkstry i Feneyi.- Właśnie do niej zawitała powtórnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Illidan
Władca Słów



Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Myślenice
Płeć: Sir


PostWysłany: Nie 19:52, 21 Gru 2008    Temat postu:

Liczny tłum zebrał się wokół namiotu rozbitego na środku placu. Podekscytowani mieszkańcy wioski szeptali między sobą o niecodziennym zjawisku, jakim było zwołanie całej Rady Harlindonu. Życie w zagrodach i na uliczkach zupełnie zamarło, pilne zajęcia zostały porzucone dla uczestnictwa w niezwykłym wydarzeniu i osobistego przekonania się, jaka decyzja zapadnie w związku z dalszym losem oskarżonym o zdradę krainy.
Ciemność gęstniała z każdą chwilą. Wioska pogrążyła się w zupełnym mroku, nierozświetlonym przez promienie słońca od wieczora dnia poprzedniego. Jeśli ktoś chciał przedrzeć się do osady niezauważony, miał teraz ku temu odpowiednią sposobność; musiał jedynie uważać, by nie natknąć się na tą niewielką liczbę mieszkańców, którzy postanowili pozostać w domach i pilnować swojego dobytku. Tam czas płynął swoim naturalnym tempem. Natomiast na placu, który znajdował się na skraju wioski, zebrany lud z coraz większą niecierpliwością oczekiwał wydania wyroku na drużynę.
- Kiedy rozstrzygnie się ta sprawa? - po wcześniejszym przysłuchaniu się prowadzonym wokoło rozmowom, postać w ciemnozielonym płaszczu zapytała stojącego obok mężczyznę.
- Rada jeszcze nie ogłosiła swojej decyzji - odpowiedział tamten. - Czekamy tak już cały dzień i do tej pory nie zawiadomiono nas o jakichkolwiek postanowieniach. Przesłuchano drużynę, włącznie z elfką, która wyprowadziła naszych krewnych i przyjaciół do lasu, by tam pomarli.
- Zdrajczyni? - zapytał, niedowierzając, nieznajoma postać.
- To ty nic nie wiesz? - mężczyzna spojrzał wreszcie w kierunku swojego rozmówcy, którego twarz skrywała się w cieniu głęboko zaciągniętego na głowę kaptura. - Skąd ty właściwie jesteś? - zaniepokoił się, wyczuwając jakiś podstęp. - Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.
- Przysłał mnie Cirdan - odpowiedział tamten, odzyskując poprzedni ton głosu. - Przejął się losami tej krainy. Ostatnio przeczuwał, że czas się dopełnił i wkrótce okaże się, kto walczy po dobrej stronie, a kto nie.
- Więc Szare Przystanie - mężczyzna kiwnął głową i uśmiechnął się. - Stary, dobry Cirdan. Dziwi mnie, że niektórzy spośród nas, ludzi, go nienawidzą. Wprawdzie między nami a wami rozciąga się przepaść, ale przecież żyjemy na tej samej ziemi.
- Wszyscy pragniemy szczęścia - wysłannik poprawił przewieszony przez ramię łuk. - Zło należy zniszczyć. W jakiejkolwiek postaci. Ono doprowadza do tego, że tracimy szczęście i niszczymy się nawzajem.
- Słusznie - Harlindończyk ponownie przytaknął. - Wy, elfowie, jesteście bardzo mądrzy. Ale nie wszyscy. Właśnie przez tą drużynę, którą przecież współtworzą twoi rodacy, cierpi teraz nasza kraina.
- Zostałem tu przysłany, by zapobiec tragedii - powiedziała tajemniczo bezimienna postać. - Nie mogę się spóźnić. Muszę zdążyć zdemaskować zdrajców przed ogłoszeniem niewinnego wyroku.
Mężczyzna odprowadził wzrokiem swojego rozmówcę do wejścia do namiotu, którego pilnowali dwaj strażnicy, by nikt niepowołany nie dostał się do środka.
- Czego ten obcy chciał od ciebie? - Harlindończyka zaczepiła jakaś kobieta.
- Pytał, czy Rada postanowiła już coś w sprawie tych łotrów - odpowiedział pewny siebie.
- Głupcze! - oburzyła się. - Nie wiesz, że nie rozmawia się z nieznajomymi? To może być podstęp.
- Cirdan zawsze nam pomagał - mężczyzna obdarzył kobietę wrogim spojrzeniem. - On go tu wysłał, by nam wydał naszych wrogów.
- Naiwny - prychnęła kobieta. - Patrz.
Z namiotu tymczasem wyszedł jeden ze starców. Zbliżył się do strażników i tajemniczego przybysza i zaczął z nimi rozmawiać, ale nikt z mieszkańców obecnych na placu nie słyszał ich słów. Po chwili postać w ciemnozielonym płaszczu zdjęła kaptur, a wtedy spod niego wypłynęły długie, jasne włosy. Na gest starca strażnicy pozwolili mu przejść i oboje zniknęli wszystkim z oczu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Dijkstra3
Administrator



Dołączył: 02 Sty 2007
Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Redania, Tetrogor
Płeć: Sir


PostWysłany: Sob 21:16, 27 Gru 2008    Temat postu:

-Wiem, ta elfka to Arianna, podróżowała z nami i pomagała nam walczyć. Jeśli to rzeczywiście ona była wcześniej w wiosce to znaczy ze miałą do tego powody. Podejrzewam że nadal je ma. Nie można jej ufać, obiecajcie mi, że bez mojego rozkazu nie zrobicie jej krzywdy. Jeżeli wydam rozkaz by ją obezwładnić to ją obezwładniacie nie wolno jej wam zabijać. Jest nam potrzebna do pokonania maga.
Tak Dijkstra doskonale wiedział że nie ma nic fajniejszego od szpiega w swoich szeregach, zwłaszcza gdy wiedziało się kto jest tym szpiegiem.
-Coś się dzieje na zewnątrz, choćmy zobaczyć. - rzucił Dijkstra widząc przez okno podekscytowany tłum czekający na werdykt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Autor Wiadomość
Megi
Wschodząca Nadzieja



Dołączył: 04 Sie 2008
Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Lady


PostWysłany: Nie 12:52, 28 Gru 2008    Temat postu:

-Wiem, ta elfka to Arianna, podróżowała z nami i pomagała nam walczyć. Jeśli to rzeczywiście ona była wcześniej w wiosce to znaczy ze miałą do tego powody. Podejrzewam że nadal je ma. Nie można jej ufać, obiecajcie mi, że bez mojego rozkazu nie zrobicie jej krzywdy. Jeżeli wydam rozkaz by ją obezwładnić to ją obezwładniacie nie wolno jej wam zabijać. Jest nam potrzebna do pokonania maga.
-Potrzebna?- Erwela nie kryła zdziwienia.- Dijkstro, ona jest pod mocą maga i w dodatku podejrzewam, że jej obecność on może nas podsłuchiwać. On potrafi czytać w myślach i potrzeć oczami ludzi, których ma pod swoją kontolą. A co do nie zabijania elfki, to ja postaram się spełnić Twój rozkaz, nie wiem jak Feneya. Nie oczekuj od nas jendak zbyt wiele. - Erwela wstała od stołu, a później spojrzała głeboko w oczy rozmówcy, po chwili dodała już szeptem, a jednocześnie z dużym naciskiem:
- Starciłam przez nią narzeczonego. A Feneya brata.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum Cytadela Elfów Strona Główna -> RPG / Wyprawy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 59, 60, 61  Następny
Strona 38 z 61

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group.
Theme Designed By ArthurStyle
Regulamin