|
 |
|
 |
|
|
 |
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
 |
|
Obecny czas to Śro 19:25, 25 Cze 2025
|
Autor |
Wiadomość |
Salomon
Łzy Księżyca
Dołączył: 19 Lis 2006 Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka Płeć: 
|
Wysłany: Śro 0:58, 10 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Salomon poczół, jak chlodny metal rozcina jego skórę. Ból przyszedł dopiero później. Nie tracił bystrości umysłu i zacząl inkatować jakąś dawno zapomnianą pieśń. Jak na zawołanie, nad głową Illidana pojawiła się jego śmierć, nad głową salomona pojawił się czerwony płomień, a nad jasnymi włosami Caina zabłysło bladoniebieskie, prawie białe światełko.
Pomiedzy trzema mężczyanmi pojawił się czarny krąg. W jego wnętrzu pojawiła się piękna twarz Drwoki.
- Witaj Siostrzyczko, dawno się nie widzieliśmy. - Salomon słabym głosem zwrócił się do Lloth.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
 |
Autor |
Wiadomość |
AmaurosisMare
Promyk
Dołączył: 29 Gru 2006 Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:11, 10 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Cain słysząc imię znienawidzonej bogini wcisnął się jeszcze bardziej w orka. Cały się trząsł.
- Oddał mnie, oddał.- szepnął sam do siebie mocno ściskając rękaw mężczyzny. Tak bardzo chciał żyć, a wiedział podświadomie, że zostały mu tylko minuty, może godziny, w zależności jak długo miała ochotę Lloth na zabawę z jego marną osobą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
AmaurosisMare
Promyk
Dołączył: 29 Gru 2006 Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:50, 10 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Wyjął sztylet z ciała mężczyzny jednym szybkim szarpnięciem.
- Nikt nie będzie mnie miał.- powiedział z nienawiścią w głosie po czym wbił sobie sztylet prosto w serce. Jęknął przeraźliwie przekręcając kilka razy ostrze. Z oczu popłynęły mu łzy.
- Więc tak wygląda śmierć? Piękna.- szepnął upadając ca kolana i osuwając się wolno na ziemią. Czuł zimno, które oblewało jego ciało, aby później zmienić się w ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Salomon
Łzy Księżyca
Dołączył: 19 Lis 2006 Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z daleka Płeć: 
|
Wysłany: Śro 17:54, 10 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Siostrzyczko........ - Salomon nie patrzył co się dzieje wokół niego. - zabierz mnie i tego drowa z tego miejsca. mam dosyć tego świata i ludzi tu mieszkajacych.
- Poddajesz ten świat walkowerem?? - w głosie Lloth zabrzmiało rozbawienie. - Ty? Por az pierwszy od tylu stuleci poddajesz się?
- Tak. Możecie tutaj robić co chcecie. Oni są zbyt zaślepieni. Oni nie widzą prawdy. Widzą jedynie coś w czym zostali wytresowani. Nawet ja nie potrafiłbym ich zmusić do myślenia.
- Dobrze. Zabiorę was. Wiesz o tym, że młody Drow przed chwilą sie zabił?
Salomon rozejrzał się po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauwazył ciało Caina leżące na ziemi. Uśmiechnął się.
- Myślał że się zabił. Ten sztylet nie zabija, jeżeli jego właściciel się na to nie zgodzi. A jego właścicielem nadal jestem ja. - Nachylił się nad Drowem i delikatnie wyjał sztylet z piersi chłopaka, szepcząc cicho zaklęcie. Ja cię uratowałem i tylko ja mogę cię zabić
- Możemy już isć?
Lloth podała mu rękę
- Tak. - namiot pokrył się ciemnością. Kiedy opadła nie było w nim ani Caina, ani Salomona, ani Lloth. został jedynie przykuty do sciany Illidan, nad którego głową wisiał czarny kryształ jego mwłasnej śmierci.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 14:23, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Kiedy zbudził się ze snu, w pierwszej chwili nie wiedział, gdzie jest i co się stało. Miał dziwny sen. Widział Lloth, która była na wyciągnięcie jego ręki. Szeptała, że wróci. Wróci jeszcze raz, by rozliczyć się ze strażnikiem smoczych dusz. On jednak nie wiedział, kto nim jest.
Słońce właśnie wyłaniało się zza odległych gór. Była pora świtu. Elf nagle zrozumiał, że wrogowie odeszli. Leżał na ziemi w tym samym miejscu, gdzie spotkał małą dziewczynkę. Obok znajdował się też jego łuk, pozostawiony tu od chwili porwania.
Więc nie wszystko było snem - pomyślał, wstając. Poczuł piekący i silny ból. Nie wszystkie rany zdążyły się zagoić. Krew znowu popłynęła mu z rozciętej wargi i czoła. Chciał co prędzej wrócić do gospody, ale wcześniej musiał wyjaśnić całą tajemniczą sprawę. Udał się w to samo miejsce, do którego wczoraj prowadziła go służka Lloth. Jednak po obozie nie było najmniejszego śladu. Rozglądał się dookoła, szukając choćby najmniejszego znaku ich obecności tutaj. Rozpoznał tylko drzewo, do którego był przywiązany i które zapamiętał jako ostatnia rzecz, nim zasnął. Miał już odchodzić, kiedy jego wzrok padł na czarny papirus, który przykryło kilka opadłych z drzewa liści. Wziął go do ręki. Treść wypisana była jego własną krwią.
Czyż nie rozpoczyna się teraz dzień, Rildae Erelen? Czyż nie chciałeś wrócić już do gospody? Nie martw się. Wiem wszystko to, co się stało i co się stanie, dopóki Strażniczka nie stanie twarzą w twarz z przeznaczeniem. Wrócę tu pewnego dnia. Przede mną nadejdą jednak inni, by przygotować miasto na mój ponowny powrót. Dwa zamki zostały już złamane, a trzeci jest już na dobrej drodze do tego, by został zniszczony. Możesz być pewny, że niedługo wasze ukochane miasto nawiedzi strach, któregoś z mieszkańców gospody. Na końcu przyjdę ja. Nie zwyciężycie w tej walce. Ale nie ma nic przyjemniejszego, niż widok ofiary szarpiącej się w łańcuchach i próbującej się bronić ostatkiem sił. Wasz strach jest silniejszy niż wasza wola walki.
List natychmiast spopielił się, a wiatr rozwiał jego szczątki. Elf stał oniemiały przez dłuższą chwilę. W końcu zwrócił się w kierunku miasta. Wiedział, że to dopiero początek wojny...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 21:55, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Ujrzała Illidana idącego jej na przeciw. Wyglądał strasznie, poobijany, włosy posklejane krwią... Podbiegła do niego:
- Co tam się stało - spojrzała mu w oczy - co z Salomonem i Cain, czemu nie czuję ich dusz w Armandzie?
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Czw 23:16, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Niespodziewanie podbiegła do niego Arianna. Próbowała w jego oczach znaleźć odpowiedzi na gnębiące ją pytania. W końcu odważyła się je zadać:
- Co się tam stało? Dlaczego nie czuję ich dusz w Armandzie?
Próbował uniknąć jej wzroku. Nie chciał odpowiadać, nie chciał zadawać jej bólu, ale musiał powiedzieć prawdę.
Wasz strach jest silniejszy niż wasza wola walki - przypomniał sobie zapisane słowa Lloth.
- Oni nie żyją - rzekł najciszej, jak mógł. - Przynajmniej tak mi się wydaje. Trzy pieczęcie zostały już złamane. Teraz nadejdą ciężkie dni dla nas. Czas próby i pokonywania własnego strachu właśnie się rozpoczął...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Czw 23:44, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Nie zyją - powtórzyła szeptem za elfem. Kolejna pieczęć... Kolejne zło... Kto tym razem... Umieramy niczym płatki odrywane od kwiata...
- Idźmy do Gospody, nie możemy dopuścić do kolejnej śmierci - rzekła opanowanym głosem.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Abigail
Gość
|
Wysłany: Czw 23:58, 11 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Arianna odeszła, niziołek wpatrzył się tęsknym wzrokiem w ślad za odchodzącą Asthanel. Nad dłonią Abigail ponownie pojawiła się jasna kula. Unosiła się na palcami eflki, która się nią bawiła.
- Cóż, nie wiem czy mam tu coś do zrobienia. – mówiła w zamyśleniu - Wszyscy wydają się być zrezygnowani i przegrani. Jedynie Salomon odchodząc powiedział, wprost, że nie ma siły na wygranie. Ja tak nie uważam, ale nie będę się spierać. Prawie całe życie żyłam wśród światłości, widziałam jak dawała życie i widziałam jak powalała wrogów. Obudź już tych dwóch.
Kula oderwała się od ręki i podleciała do dwóch ciał. Na strzałach perfekcyjnie wbitych między łopatki rozświetliły się dwa białe nacięcia. Strzały rozkruszył się. Dwaj mężczyźni wstali, rozejrzeli się niewidzącym wzrokiem i chwiejąc się odeszli. Abigail chwyciła znikającą kulę w dłonie, zakryła dłońmi. Kolor światła zmienił się najpierw w sinoszary, a potem jeszcze bardziej pociemniał.
- Chodźmy.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 17:06, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Chodźmy do gospody - zadecydowała nagle Arianna. - Nie możemy dopuścić do kolejnej śmierci.
Elf nic nie odpowiedział. Nie musiała mówić o tym, co czuje, nie musiał czytać w jej myślach, by wiedzieć, jaki ból zadało jej to całe wydarzenie.
Przed bramą do miasta zostali zatrzymani przez strażnika, tego samego, którego widział elf, opuszczając poprzedniego wieczora gród.
- Wygląda pan okropnie - rzekł. - Ostrzegałem, żebyś nie opuszczał murów po zapadnięciu zmroku.
- Miałem pilną sprawę do załatwienia - odpowiedział. - Gdybym się spóźnił, nie byłoby mnie już wśród żywych.
Ten nic nie odpowiedział. Kiedy jednak odchodzili, zawołał za nimi:
- Czy mam przekazać jakieś wiadomości dowódcy?
Elf odwrócił się, podszedł do swojego rozmówcy i odpowiedział:
- W najbliższym czasie nie będzie aż tak potężnego ataku, jakiego się spodziewaliśmy. Nieprzyjaciel będzie nadchodził stopniowo, coraz silniejszy, a na końcu uderzenie będzie najboleśniejsze. Dlatego prosiłbym, jeśli to tylko możliwe, żeby mieszkańcy miasta opuścili to miejsce jak najszybciej.
Zdziwienie strażnika było niewiele mniejsze niż zdziwienie Arianny.
- O czym ty mówisz? - zapytał.
- Nie wiem, kiedy będzie pierwszy atak, ale czuję, że przybliża się on z każdy chwilą - rzekł elf i odszedł, zostawiając zdumionego i przerażonego jednocześnie obrońcę grodu.
Arianna przez resztę drogi do gospody spoglądała na niego pytającym wzrokiem.
- Nie możemy się poddać - odpowiedział na nieme pytanie. - Gdybyśmy to zrobili, wszystkie nasze ideały bezpowrotnie pogrzebałaby ziemia. To, w co wierzymy, musi być przez nas chronione. Ja jestem pewny i gotowy poświęcić życie w obronie tych dobrych wartości, dla których żyję. Nawet jeśli pisana jest mi klęska...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 20:17, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Zło nadchodzi i to szybciej niż nam się wydaje. Murian, Mead, Salomon, Cain... Nie mogę dopuścić do kolejnej śmierci.
Szli w milczeniu, po półgodzinie dotarli do gospody. Elfka spojrzała na nią, już nie cieszyła jej oczu tak jak kiedyś. Powiewało teraz od niej chłodem i śmiercią. Arianna zatrzymała się w drzwiach i dotknęła ich framugi. Po całym budynku przeszły drobne, błękitne błyskawice.
- To zaklęcie obronne, wejść do gospody mogą jedynie jej mieszkańcy - odpowiedziała na pytające spojrzenie Erelena - przestanie działać, jeżeli umrę. Również gdy ktoś złamie zaklęcie, wraz z nim zginę ja. Jest to najbardziej potężna magia na jaką mnie stać, dlatego też jestem połączona z nią więzami życia. Nie martw się - uśmiechnęła się widząc strach w oczach elfa - to silne zaklęcie, wątpie by ktokolwiek potrafił je złamać. Lecz mogę się mylić - szepnęła do siebie.
Zło minęło lecz wróci. Jest potężne... Proszę by Ci którzy chcą odejść, odeszli, wasze życie jest najważniejsze. Ci którzy odważą się zostać w gospodzie, niech przyjdą do mej komnaty za godzinę. - przesłała myśl do każdego.
- Chodźmy - rzekła do elfa. Weszli do komnaty elfki. Arianna usiadła na łóżku, złożyłą dłonie i gdy je uniosła trzymała w rękach tacę z lembasami i murovurem świecącą lekko chłodnym błękitem.
- Smacznego - podała Erelenowi, biorąc elficki chleb - czy możesz mi teraz opowiedzieć kim naprawdę jesteś? Za godzinę powinni przyjść tu Ci, którzy nie obawiają się zła i postanowią ze mną zostać. Pamiętaj, iż Ty także możesz odejść, decyzja należy do Ciebie. Przed tym jednak prosze byś powiedział mi prawdę.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 21:30, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Szli dalej w milczeniu. Kiedy znaleźli się przed gospodą, otoczoną zaklęciem obronnym, Arianna wytłumaczyła mu jego działanie.
- Wejść do gospody mogą jedynie jej mieszkańcy - mówiła. - Jest to najbardziej potężna magia, na jaką mnie stać, dlatego też jestem połączona z nią więzami życia. Nie martw się, to silne zaklęcie. Wątpię, by ktokolwiek potrafił je złamać. Lecz mogę się mylić.
Obyś się nie myliła - pomyślał.
Gdy znaleźli się w środku, usłyszał wezwanie elfki, skierowane do każdego, kto znajdował się w gospodzie.
- Chodźmy - powiedziała do niego.
Wyszli po schodach na piętro. Elf, przechodząc obok swojego pokoju, zatrzymał się przed drzwiami. W jednym momencie wróciły wszystkie wspomnienia przeżytych w nim dni. Po chwili znaleźli się w komnacie Arianny. Podała mu tacę z posiłkiem. Gdy zjadł elficki chleb, usiadł na posadzce i wpatrywał się w bladobłękitną poświatę elfki. Była chłodniejsza, o wiele chłodniejsza, niż zawsze.
- Czy możesz mi teraz opowiedzieć, kim naprawdę jesteś? - niespodziewanie zadała pytanie.
W dodatku takie pytanie...
Zdumiał się. Nigdy nie przypuszczał, że w takich okolicznościach będzie musiał powiedzieć prawdę. To już nie będzie to samo, gdyby chciał jej powiedzieć o wszystkim sam. Czuł, że zaufanie do niego już nie będzie takie samo jak dawniej.
- Nie chciałem w ten sposób ci o tym mówić - rzekł, opuszczając wzrok. - Nie nazywam się Erelen. Przynajmniej nie do końca tak brzmi moje imię. Noszę w sobie cień i światło. Doskonale wiesz o tym, bo uratowałaś mnie już przed śmiercią pomimo tego, że mnie nie znałaś. I widziałaś mnie już wcześniej w swoich snach. To ja noszę twój strach. Będzie on żył tak długo, dopóki będę oddychał. Moje prawdziwe imię to Rildae Erelen, Blask Cienia. Teraz już wiesz, dlaczego chciałem uciec stąd, jak tylko odzyskałem siły. Noszę w sobie twoją śmierć, która chce się uwolnić, aby tylko ciebie zniszczyć. Jeśli mi nie wybaczysz tylu kłamstw, zrozumiem.
W odbiciu na posadzce dostrzegł, jak poświata Arianny zaczęła być coraz zimniejsza...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 21:44, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
To Erelen... srece elfki przeszył strach. Lecz przecież to nie jego wina, tak poprostu musi być... Podniosła oczy na elfa by powiedzieć mu parę ciepłych słów, jej spojrzenie zatrzymało się na lustrze. Arianna patrzyła w nie z oczami pełnymi strachu, zaczął ją ogarniać chłód, poświata która promieniowała od elfki stała się jeszcze zimniejsza - w lustrze Arianna nie ujrzała odbicia Erelena, lecz Tasza...
Widzenie zniknęło, lecz po policzkach elfki płynęły łzy. Mimo burzy jaka panowała w jej sercu Arianna rzekła drżącym głosem, którego nie mogła opanować:
- To nie Twoja wina, iż nosisz mój strach w sobie, jego źródło tkwi we mnie... i chyba nigdy nie będę potrafila go pokonać - szepnęła spuszczając oczy.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pią 22:06, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
Nie widział tego, co zobaczyła Arianna. Na posadzkę spadły jej łzy. Czuł się okropnie. Nie pomogły słowa:
- To nie twoja wina, że nosisz mój strach w sobie. Jego źródło tkwi we mnie. Chyba nigdy nie będę potrafiła go pokonać.
Spojrzał na nią. To już nie była ta sama elfka, którą poznał. Te wszystkie dni zmieniły ją. Była teraz zmęczona cierpieniem i bezsilna wobec niego.
- Nie mogę odejść - powiedział. - Wtedy twój strach stałby się silniejszy i drzwi do tego świata stanęłyby dla niego otworem. Proszę, wybacz mi. Wybacz, że nie potrafię cię obronić przed samym sobą...
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pią 22:18, 12 Sty 2007 Temat postu: |
|
|
- Nie mam Ci czego wybaczać, nie noszę w sercu urazy do Ciebie - uśmiechnęła się szczerze, a jej poświata nabrała ciepła. - Dziękuję, Ci że zostajesz, sama sobie nie poradzę, pora to przyznać... Każdy nosi w sobie strach... Teraz jedyne co nam pozostaje, to czekanie, czy przyjdzie tu jeszcze ktoś...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
 |
|
 |
|
|