|
 |
|
 |
|
|
 |
Cytadela Elfów
Forum fanów fantasy, pisarstwa, storytelling i internetowych gier fabularnych
|
 |
|
Obecny czas to Nie 1:47, 18 Maj 2025
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć: 
|
Wysłany: Nie 16:54, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Erwela poczuła jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia. Odwróciła głowę.
-Feneya? Czemu nie powiedziałaś, że przybędziesz? A co ja tu robię? Znasz mnie... w końcu nadarzyła się okazja, by skutecznie się odpłacić magowi za śmierć Fanyera oraz mojego ojca i z niej korzystam. - uśiechnęła się krzywo do siostry, swojego ukochanego.
- Cisza! Zakaz rozmów!- Erwela usłyszała tuż nad uchem i poczuła jak ktoś chwyta ją za podbródek i obraca od Feneyi.
-Potem. - zdążyła powiedzieć i umilkła, bo strażnik już chciał ją za to boleśnie ukarać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
 |
Autor |
Wiadomość |
Lakhibakshi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 05 Sie 2008 Posty: 599
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z przestrzeni międzygwiezdnej Płeć: 
|
Wysłany: Nie 17:08, 02 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Feneya jeszcze przez chwilę wpatrywała się w plecy swojej niedoszłej bratowej. W końcu zmarszczyła gniewnie brwi i ponownie zaczęła się przepychać przez ludzki tłum.
Erwela uważa, że dołączenie do drużyny pozwoli jej pomścić Fanyera?
Feneya zatrzymała się nagle, niechcący następując na stopę jakiemuś mężczyźnie za co została obdarzona wiązanką epitetów. Może jednak to był jakiś sposób? Może właśnie nadarza się tak upragniona przez nią okazja do zemsty?
Feneya ponownie zawróciła i zajęła dobre miejsce do obserwowania rozwoju przesłuchań.
Jeśli drużynie uda się wykpić od przesłuchujących- myślała kobieta- spróbuję do nich dołączyć. Może to w końcu coś da...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
meadhros umarath
Władca Słów
Dołączył: 10 Gru 2006 Posty: 1934
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stalowa Wola Płeć: 
|
Wysłany: Pon 14:25, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post by Mead i Glum.../
- Kiedyś bez żadnego słowa opuściła obozowisko drużyny, chociaż miała pełnić wartę.
- Tylko tyle? - zdziwił się starzec.
Elf milczał, wpatrując się w ogień, jakby w nim widział szansę na ukrycie się przed zbyt ciekawskimi spojrzeniami i pytaniami.
- Być może zrobiła coś więcej, co kazało ci sądzić, że zdradziła waszą drużynę? - mężczyzna podjął niebezpieczny temat.
I jakby sam odpowiadając na swoje pytanie, dodał:
- Nic nie mówisz, bo wiesz, że rzeczywiście to zrobiła. Może wcale nie straciłeś jej z oczu podczas ostatniej walki, tylko zwyczajnie was opuściła wtedy, kiedy najbardziej jej potrzebowaliście.
- Być może, być może. Masz rację, być może coś takiego zrobiła. Nie wiem tego. Ja jednak nie straciłem do niej zaufania. – odparł cicho.
- Ufasz jej mimo to, że pozostawiła cię w obliczu śmierci na pastwę losu? - człowiek nie krył swojego zdziwienia.
Jednak pewna myśl zaczęła go nurtować.
- Uznasz mnie pewnie za głupca, ale ja ufam jej nadal.
- Dlaczego?
- Nie mam pojęcia - odrzekł Meadhros. Nie wiedział, jak ma wytłumaczyć coś, czego sam nie mógł pojąć. Kim jest? Dlaczego im ufa? Dlaczego nienawidzi maga? W każdej odpowiedzi na te pytania musiał by użyć słowa ,,miłość”. Nie potrafił…
- Czy oprócz niej jeszcze ktoś z drużyny wzbudzał twoje podejrzenia? - zapytał starzec.
- Nie.
- Nikt nie spotykał się z żadną obcą ci osobą? - kontynuował dalej. - Nie rozmawiał z nikim, aby przekazać jakieś wiadomości?
- Nie. Nie przypominam sobie.
- A w drodze z Annuminas do Harlindonu spotkaliście kogoś podejrzanego?
- Nikogo.
- Rozumiem - odparł tajemniczo przesłuchujący. - To wszystko.
Przewodzący Radzie, tak jak poprzednio, skinął głową mężczyźnie, a następnie zwrócił się do Meadhrosa.
- Przesłuchanie dobiegło końca. Co przemilczałeś, to przemilczałeś. Wkrótce się okaże, czy to pomoże twojej drużynie, czy też jej zaszkodzi. Opuścisz teraz namiot, abyśmy mogli zadać kilka pytań krasnoludowi.
Przesłuchujący starzec powstał ze swojego miejsca i dał znak elfowi, żeby ten z nim wyszedł na zewnątrz. Oczekujący na placu tłum w milczeniu oczekiwał na dalszy bieg wydarzeń. Mężczyzna zaprowadził Meadhrosa do Dijkstry i ludzi, którzy zostali mu przydzieleni po przesłuchaniu.
- Mogą ze sobą rozmawiać, ale uważajcie, żeby nie kontaktowali się z innymi mieszkańcami wioski - powiedział i odszedł.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Pon 22:14, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Dijkstry i Golluma.../
Przed wejściem do namiotu, starzec dał znak pilnującym Khadima strażnikom, by wprowadzili go do środka. Sam jednak zniknął wewnątrz, nie czekając na krasnoluda.
- Część tajemnicy już się nam wyjaśniła - rzekł do zebranych, zajmując miejsce przy ognisku. - Poczekajmy jeszcze na zeznanie ostatniego członka drużyny.
Kiedy Khadim wszedł do namiotu, wskazano mu miejsce, które uprzednio zajmowali Dijkstra i Meadhros. Przesłuchujący zwrócił się do niego z tym samym pytaniem, które zadawał jego poprzednikom:
- Kim jesteś i skąd przybywasz?
- Jestem Khadim Dębowa Tarcza, krasnolud z Ereboru - odparł.
- Cóż cię sprowadza do Harlindonu?
- Jestem w drodze do Gór Błękitnych.
- Świątynia leżu u stóp gór, do których zmierzasz - zauważył starzec. - Z opowieści twoich przyjaciół wynika, że byliście w Świątyni. Dlaczego zatem nie odłączyłeś się od nich, skoro osiągnąłeś cel podróży?
- Mag zastąpił mi drogę - odpowiedział Khadim. - Musieliśmy zawrócić, a towarzyszy podróży nie opuszcza się nawet, jeśli są nimi elfy.
- Zastąpił wam drogę, powiadasz - mruknął mężczyzna, zastanawiając się przez chwilę nad czymś. - Czy było to na drodze z Annuminas do tej krainy?
- Nie, raczej tuż przed Świątynią, pojawiły się lodowe potwory. Musieliśmy walczyć i się wycofać.
- Czy ktoś wam pomógł w tej walce? - zainteresował się przesłuchujący.
- Krasnoludy z Gór Błękitnych - rzekł Khadim.
- I nawet wtedy nie opuściłeś drużyny? - człowiek zdziwił się. - Cóż powiedzieli twoi pobratymcy na widok twoich towarzyszy?
- Oni mnie wygnali, nie zrozumieli powagi sytuacji! - ryknął na niego Khadim. - Nie mogłem opuścić towarzyszy broni. Mag może w każdej chwili zaatakować. Nie mam zamiaru chować głowy w piasek. Honor mi na to nie pozwala!
- A czy honor zezwala ci na podróżowanie z elfami? - zapytał ironicznie starzec.
- To była konieczność. Czasy są niebezpieczne, zresztą żal mi było tych słabych istot. Nawet porządnie toporem wywijać nie potrafią, a tych ich mieczy to moja mamusia by używała jako noży kuchennych do krojenia warzyw, takie to słabe.
- Odkąd pojawiła się Świątynia, krasnoludowie zniknęli we wnętrzu gór - powiedział przesłuchujący. - Nie chcieli mieszać się w nasze kłopoty, chociaż dla nich to też był problem. Mimo wszystko nie udzielili nam pomocy, a ty tak zwyczajnie łamiesz odwieczną nienawiść pomiędzy swoim rodem a elfami? Bo było ci ich żal?
- To słabe i kruche istoty, a należy pomagać słabszym. Ja nie pochodzę z Gór Błękitnych. Najwidoczniej moi bracia zapomnieli, czym jest prawdziwy honor krasnoluda. W Ereborze nie zapomniano o tym. W obliczu zagrożenia nie chowamy się, lecz walczymy!
- Nawet krasnoludowie z Ereboru żyją w nieprzyjaźni z elfami - podkreślił mężczyzna. - Ty najwyraźniej łamiesz wszelkie ustalone normy, skoro podziemny lud wygnał cię ze swojego królestwa. I ten elfi płaszcz - zauważył. - Nic dziwnego, że tak zrobili.
- Prezentów się nie odmawia. Jeśli chodzi zaś o nieprzyjaźń, to uważam, że jeśli ktoś walczy po mojej stronie, to nieważna jest płeć, ani rasa. Ork, czy elf, żadna to różnica. Może w zapachu, bo elfy trochę mniej śmierdzą, niż orki.
- Co mógłbyś nam powiedzieć o Erelenie, który podobno był przywódcą tej drużyny? - człowiek zmienił temat, próbując ukryć uśmiech na zoranej zmarszczkami twarzy.
- On skierował nas do Świątyni. Miał zamiar wyjaśnić tajemnicę zniknięcia ludzi. Dlaczego? Nie wiem, nie pytałem. Elfy zazwyczaj wymyślają sobie jakieś głupie misje, ale tu akurat okazało się, że zagrożenie jest prawdziwe i powinniście pozwolić nam walczyć. Powinniście walczyć razem z nami!
- O tym już my zadecydujemy - odpowiedział starzec. - A co powiesz o człowieku i elfie, którzy przyszli tu razem z tobą?
- Elf ten podróżował i walczył razem ze mną. Człowiek zaś jest obecnie przywódcą, wskazanym przez Erelena. Więcej o nich powiedzieć nie mogę, bo nie są zbyt rozmowni, a nie mieliśmy okazji pić prawdziwego krasnoludzkiego piwa, które szybko rozwiązuje języki.
- Żaden z nich nie spotykał się z obcą tobie osobą? - zapytał przesłuchujący. - Nikomu nie przekazywali żadnych tajnych informacji? Nie czynili nic, co wzbudziło w tobie niepokój?
- Nie.
- A co się stało z dwoma elfkami, które wcześniej wam towarzyszyły?
- Zaginęły. Nie wiem, co się z nimi stało, ani gdzie są.
- Jedną z nich była siostra Erelena - powiedział mężczyzna. - Sądzisz, że mogła was specjalnie opuścić w najniebezpieczniejszym momencie?
- Nie wiem, może zwyczajnie się przestraszyła? Walka jednak nie jest dla kobiet.
- Gdybyś teraz miał możliwość wyboru, czy wrócić do swoich rodaków, czy też pozostać uwięzionym z drużyną, jak byś postąpił?
- Honor zobowiązuje mnie do pozostania z drużyną niezależnie od sytuacji!
Mężczyzna nic na to nie odpowiedział. Sędzia, spostrzegłszy się, że nie zada już więcej pytań krasnoludowi, przerwał ciszę, zwracając się do Khadima:
- Na tym zakończylibyśmy twoje przesłuchanie. Możesz dołączyć do swoich towarzyszy, jednak nie wolno wam rozmawiać z kimkolwiek z wioski.
Przesłuchujący go starzec wstał od ogniska i wyszedł na zewnątrz razem z krasnoludem. Dał znak pilnującym Erwelę strażnikom, aby przyprowadzili dziewczynę. Khadim natomiast oddalił się w stronę przyjaciół...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Pon 22:23, 03 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Pon 23:34, 03 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Arianna siedziała na śniegu, obejmując kolana i opierając na nich brodę. Lamia bawiła się w pobliżu, lepiąc z białego puchu małego bałwanka. Elfka spojrzała na nią w zamyśleniu. Błękit jej oczu wyblakł w ciągu kilku ostatnich dni, policzki wydawały się jeszcze bardziej blade w kontraście z czarną suknią żałoby. Kobieta myślała o przyszłości. Wydawała się ogromną pustą plamą. Po prostu niczym... Jedynie obecność Lamii sprawiała, że owa przyszłość w ogóle w jakikolwiek sposób materializowała się w umyśle Arianny.
- Przyszłości nie ma - elfka usłyszała nagle w swoich myślach głos maga. - Jest tylko tu i teraz. A tu i teraz musisz wykonać moje rozkazy.
Arianna podniosła się i spojrzała przed siebie zmęczonym wzrokiem.
- Udasz się do wioski - kontynuował mag.
- Jak to? Przecież zabiją mnie tam teraz... - Aria nachmurzyła brwi. -No chyba, że tego właśnie chcesz. Skoro tak, dobrze. Ale nie chcę narażać Lamii.
- Nikt cię nie zabije, przestań histeryzować. A Lamia idzie z tobą. Każde nieposłuszeństwo odbije się na dziewczynce, pamiętaj - chłodny głos maga ucichł.
Aria westchnęła i podniosła oczy ku niebu. Była zmęczona. Zmęczona życiem. Nie miała już siły martwić się o cokolwiek. Apatia opanowywała powoli lecz skutecznie jej duszę.
- Lamia, chodź, zbieramy się... - rzekła cicho, podchodząc do dziewczynki.
- Nigdzie nie idę! - dziecko nawet nie podniosło oczu na elfkę.
- Idziemy do wioski - Aria przykucnęła przy niej.
- No i?
- Z własnej woli lub nie, ale pójdziesz tam ze mną - westchnęła kobieta.
- Wredna baba! - prychnęła Lamia.
- Wredna czy nie, ale to dla twojego dobra. Uwierz mi, gdybyśmy tu zostały, byłoby gorzej...
Dziecko nie odpowiedziało. Wstało, udając, że nie widzi elfki, i skierowała się w kierunku wioski.
Czy ja kiedykolwiek mówiłam, że chce mieć dzieci? - prychnęła w myślach Aria.
Droga zajęła im trochę czasu. Szły jednak bez postojów. Nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa. Przez całą drogę Arianna zastanawiała się po kim Lamia odziedziczyła taką dumę i arogancję. Z pewnością nie po Abigail. Jednak kto był ojcem dziecka, elfka nie wiedziała.
Wreszcie dotarły do wioski. Tuż przy bramie straż zatrzymała elfki, tak jak Aria się tego spodziewała. Zacisnęła usta, ujęła w dłoni rękojeść miecza, a wypadek, gdyby strażnicy chcieli ją zaatakować i uważnie spojrzała na pełniących wartę mężczyzn.
Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Pon 23:38, 03 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Śro 12:39, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Megi i Golluma.../
Mężczyzna oczekiwał na Erwelę przed namiotem. Kiedy dziewczyna została odprowadzona przez przydzielonych jej ludzi, w milczeniu uchylił przed nią połę, aby mogła wejść pierwsza do środka. Przesłuchujący wskazał jej miejsce naprzeciwko sędziego, a sam, usiadłszy obok niego, długo zastanawiał się, jakie pytanie zadać Erweli. Wreszcie przemówił:
- Od jak dawna współpracujesz z drużyną?
Erwela zgrabnie usiadła na wskazanym jej miejscu.
- Od niedawna. Przyłączyłam się do nich dopiero, gdy przybyli do wioski. Wcześniej jedynie o nich słyszałam.
- Dlaczego zdecydowałaś się do nich dołączyć? - zapytał starzec.
- Cóż, tak naprawdę jedynie dzięki nim mogę skutecznie zemścić się na magu za śmierć mojego ojca i Fanyera - jej błękitne oczy lekko zwilgotniały.
Jeszcze nie tak dawno rozmawiała z ukochanym.
- Tak sądzisz? - obojętny ton głosu przesłuchującego zdawał się świadczyć o jego niewrażliwości na tragedię, jaka dosięgła nie tylko Erweli, ale większości mieszkańców wioski. - A gdyby ta drużyna przybyła tutaj w celu umożliwienia magowi jego zamiarów, okłamując nas, że stoją po tej samej stronie, co my? A jeśli cię oszukują?
- Wątpię. Ani Meadhros, ani Khadim nie zrobili nic, co dawałoby mi podstawy do jakichkolwiek podejrzeń. Co do Dijkstry i jego zachowania - spojrzała wymownie na starca, który ją przesłuchiwał - to nie dziwię się mu. Gdyby skrzywdzono bez powodu mojego kompana, z którym wiele przeszłam, nie wiem, jakbym się zachowała. Rozumiem jego zachowanie, ale nie za bardzo je pochwalam. Jednego jestem pewna: ani Dijsktra, ani Meadhros, ani Khadim nie służą naszemu wspólnemu wrogowi. Choć ręka maga sięga daleko, nie przeciągnął ich na swą stronę.
- Ich może nie - rzekł mężczyzna. - Ale ta trójka to nie cała drużyna, która wyruszyła do Harlindonu. Byli z nimi jeszcze inni elfowie. Jeden z nich, według ich opowieści, zginął w Świątyni, a dwie elfki zniknęły bez śladu. Tak przynajmniej twierdzą, ale my dobrze wiemy, gdzie pojawiła się przynajmniej jedna z nich, prawda?
- Prawda. Ale według mnie to jeszcze nie powód, aby nie ufać pozostałym. Ja oceniam każdego z osobna. Poza tym, jak dobrze wiesz ze swojego życia, po śmierci ojca dużo chodziłam po lesie. Wiele razy mag mnie w nim zwodził. Jestem wyczulona na jego magię bardziej niż inni mieszkańcy wioski, ale też jestem zwykłym człowiekiem, więc nie wyczuwam jej zawsze. Ale gdyby którykolwiek z tej trójki, którą dziś gościmy w naszej wiosce, był pod wpływem czarów maga, to na pewno bym się do nich nie przyłączała.
A po chwili dodała:
- Nie przyłączyłabym się do nich mając choćby cień podejrzenia.
- Skoro nie zawsze ją wyczuwasz, jak sama powiedziałaś - zauważył przesłuchujący - nie masz pewności, czy mag żadnym z nich nie kieruje. Może zwiedli cię obietnicami, że wspólnymi siłami pokonacie wroga, gdy tymczasem chcą uśpić twoją czujność, by bez przeszkód mogli wykonać swoje zadanie.
- Owszem, nie zawsze. Ale trzy zaklęcia maga mają, mówiąc delikatnie, dość sporą moc. Miałam już na szczęście okazję być w takiej sytuacji. Z resztą, mimo że od elfki nie czułam dokładnie czarów maga, to jednak jej zachowanie było dla mnie podejrzane. Czułam, że Fenyer nie powinien z nią iść.
- Wiesz, że ta elfka należy do drużyny, a mimo to spełnia wolę maga i występuje przeciwko Harlandczykom - powiedział starzec. - Czyż nie wydaje ci się prawdopodobne, że inni też mogą postępować tak samo? Może nie ciąży nad nimi jego czar, tylko świadomie i dobrowolnie wybrali drogę, którą im wskazał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć: 
|
Wysłany: Śro 18:50, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Megi i Golluma.../
- Mag raczej nie należy do osób, które dopuszczają możliwość zdrady. Musiał się przed nią w jakiś sposób zabezpieczyć. A w jego przypadku najlepszym sposobem jest magia.
- Być może łączy ich wspólny cel - mężczyzna podsunął myśl. - Wiedziałaś, że Dijkstra jest wysłannikiem Namiestnika, aby w tajemnicy rozliczył się z magiem także z czynów, których dokonał w jego kraju?
- Nie. Nie wiedziałam. Poznałam ich dopiero wczoraj.
- Nie wyglądasz na zaskoczoną tą informacją - przesłuchujący pilnie przyglądał się Erweli.
- Cóż, może znam ich dopiero od wczoraj, ale zdążyłam poznać już trochę członków drużyny. Poza tym słyszałam o nich wcześniej. O Dijkstrze, że jest wyjątkowo sprytną, a zarazem uczciwą i gotową do poświęceń osobą. Według mnie takie cechy powinny charakteryzować posłańców. Dlatego nie jestem specjalnie zdziwiona - Erwela uśmiechnęła się delikatnie i wzruszyła ramionami, a jej długie blond włosy lekko pofalowały.
-Co jeszcze słyszałaś o tej drużynie? - zainteresował się starzec. - I od kogo tyle o nich wiesz?
Erwelę zdziwiło to pytanie.
- Przecież wieści o drużynie, prowadzonej przez elfa Erelena, która chce walczyć z magiem już dawno są znane. A wiem od członków drużyny, że Erelen zginął w Świątyni, powierzając dowództwo Dijkstrze.
- Wieści te dotyczą tylko postępku, jakiego dopuścili się w Harlandzie, podpalając to miasto - rzekł mężczyzna. - Od tamtego dnia żaden z Harlandczyków nie miał kontaktu z drużyną. Za wyjątkiem Ratheli, przypuszczam. Z twoich słów natomiast wynika, że znasz ich lepiej niż my. Czy Rathela opowiadała ci o nich?
- Tak. Opowiadała mi o nich. Poza tym każdy z mieszkańców wioski doskonale wie, jak bardzo pragnę zemsty na magu. Więc nic dziwnego, że skoro Rathela tylko mi o nich powiedziała, przy pierwszej wizycie któregoś z kupców poprosiłam go o kilka informacji na ten temat.
- Myślisz, że Fenyer byłby dumny z twojego wyboru? - przesłuchujący nie zamierzał zwracać uwagi na świeżość rany zadanej Erweli przez maga.
- Myślę, że zrobiłby to samo na moim miejscu. Chciałby mnie pomścić. Przecież mnie kochał - Erweli znowu zawilgotniały oczy. Ale opanowała się. Nie mogła sobie teraz pozwolić na chwilę słabości.
- Fenyer był mądrym człowiekiem - powiedział starzec. - Umiał odróżnić dobro od zła. Nigdy też nikogo nie wykorzystywał, aby osiągnąć wcześniej obrany cel. A już przynajmniej nie przyłączał się do osób, które spiskują z wrogiem.
- Owszem, był. Ale był również we mnie zakochany. A strata ukochanej osoby zawsze zmienia człowieka. Mnie też zmieniała. Przed śmiercią ojca nie interesowałam się bronią. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Teraz chcę walczyć z osobą odpowiedzialną za śmierć mojego ojca i Fenyera. To chyba nie jest zakazane? A tak na marginesie, Dijkstra, Mead i Khadim nie są spiskowcami, tylko sprzymierzeńcami - emocje zaczynały brać górę nad młodym sercem Erweli.
Nie mogła pozwolić, by zabrano jej ten promyk nadziei.
- Sądzisz więc, że Rada nic nie robi, aby rozliczyć się z magiem? - przesłuchujący lekko podniósł głos.
- Szczerze mówiąc, to od czasu tamtej pamiętnej wyprawy nie zrobiliście zbyt wiele. A tak się składa, że ja mam już dość tej bierności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Śro 21:49, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Megi i Golluma.../
- Erwelo! - desperacki krzyk kobiety dotarł do uszu dziewczyny.
W namiocie zapadła cisza, zaburzana jedynie przez odgłosy trzaskającego drewna w ognisku.
Kobieta za plecami sędziego niewątpliwie chciała jeszcze coś powiedzieć, ale obawiała się, że jej słowa mogą zaszkodzić córce. Cień skrywający tę postać nie potrafił ukryć jej bólu i strachu. Trzęsące się ciało świadczyło o tym, że kobieta nie mogła skutecznie wzbronić się przed myślami o utracie kolejnej bliskiej osoby.
Erwela od razu rozpoznała głos matki i szybko odwróciła głowę. Jej matka była cała roztrzęsiona. Dziewczyna rozumiała, że martwi się o nią, ale musiała pomścić ojca i Fenyera. Choćby za cenę wypędzenia z wioski lub trafienia w ręce maga. Spojrzała na matkę z szacunkiem, ale i prośbą, by ją zrozumiała. Spuściła głowę i powoli odwróciła ją w kierunku przesłuchującego i ogniska. W jego migoczącym świetle można było dostrzec jej twarz targaną emocjami. Ból mieszał się z chęcią zemsty.
- Sądzisz, że drużyna jest w stanie pokonać maga? - ciszę przerwał sędzia, nie czekając, aż przesłuchujący sam zada pytanie.
Był najstarszym członkiem Rady i wiele łez widział w swoim życiu. Nie chciał, aby na zgromadzeniu rozegrała się następna tragedia. Dlatego ruchem dłoni powstrzymał przed zabraniem głosu siedzącego obok niego mężczyznę.
Erwela w mgnieniu oka się opanowała. Spojrzała na sędziego.
- Tak. Inaczej bez sensu byłoby się do nich przyłączać.
- Ufasz im, wiedząc, że wydarzenia świadczą przeciwko drużynie? - zapytał. - Przecież to z jej powodu Fenyera spotkał tak okrutny los.
- Mówiłam już, że ja oceniam każdego z osobna. To, że mag rzucił na nią czar nie znaczy, iż na innych również. Powinno nasuwać się pytanie: Dlaczego tylko na nią i w którym momencie, skoro podróżowali razem? Odpowiedź jest całkiem prosta, sami ją podaliście. Wtedy, gdy reszta drużyny stwierdziła, że zniknęła bez śladu. Jak dla mnie to całkiem logiczne.
- Więc co według ciebie tam się wydarzyło?
- Nie wiem. Do takiej sytuacji mogło dojść jedynie podczas walki, a elf zdążył mi przed Radą powiedzieć, że walczyli już z lodowymi postaciami. Sama już miałam nieprzyjemność się z nimi spotkać. One istnieją, jeśli tak to można określić. Więc myślę, że właśnie taka sytuacja miała miejsce. Ale to są jedynie moje podejrzenia. Nie wiem, jaka jest w tym przypadku prawda.
- A gdyby się okazało, że Harlandczyków nie zdradziła tylko tamta elfka, lecz i cała drużyna? - sędzia zapytał spokojnie.
- Ich intencje są czyste. Tyle zdążyłam się dowiedzieć przed Radą. Elfek bym nie darzyła zaufaniem, nawet gdyby wróciły do drużyny. Ale obecnie dla mnie drużynę tworzą: Dijkstra, Meadhros i Khadim.
- Myślę, że na tym zakończylibyśmy twoje przesłuchanie - zadecydował po chwili ciszy sędzia. - Możesz opuścić namiot, a my tymczasem rozsądzimy o dalszym losie drużyny. Straż nie będzie wam już potrzebna. Możecie opuścić plac, jednak nie wolno wam zniknąć z wioski. Wtedy udowodnicie, że jesteście sprzymierzeńcami maga. To wszystko.
I gestem dłoni wskazał Erweli wyjście z namiotu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Illidan dnia Śro 22:26, 05 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Megi
Wschodząca Nadzieja
Dołączył: 04 Sie 2008 Posty: 976
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Podkarpacie Płeć: 
|
Wysłany: Śro 21:59, 05 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Erwela posłusznie opuściła namiot. Ostatnie słowa sędziego zasiały nadzieję w jej sercu. Od razu po wyjściu podeszła do pozostałych członków dróżyny, zamierzała się podzilić z nimi ją jak najszybciej.
- Słuchajcie, możemy już rozmawiać. To raz, a dwa że wygląda na to, że prawie się udało. Prawie... -zniżyła głos, teraz mówiła szeptem- jeśli nie opuścimy teraz wioski, to będzie dobrze. I spełni się moje jedno, małe marzenie.- mówiąc to puściła niezauważalnie dla reszty drużyny oczko do Meadhrosa. Później zaczęła już wróciła do normalnego tonu głosu.- Teraz wystarczy już tylko czekać. Co ma się stać, to się stanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Dijkstra3
Administrator
Dołączył: 02 Sty 2007 Posty: 463
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Redania, Tetrogor Płeć: 
|
Wysłany: Czw 20:15, 06 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
-A wiec czekamy na decyzję, jakby co wiecie co robić. - powiedział spokojnie Dijkstra.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Sob 15:09, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Gwałtowny wiatr rozwiał we wszystkie strony włosy Arianny. Jej błękitne oczy próbowały przeniknąć ciemność zalegającą krainę, aby widzieć każdy najdrobniejszy ruch zbliżających się do niej ludzi i móc przygotować się na odparcie ich ataku. Stojąca obok Lamia, chwyciła się kurczowo sukni elfki, jakby teraz dopiero zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa wyprawy do wioski.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś? - szepnęła.
Nie uzyskała jednak odpowiedzi na swoje pytanie.
Mężczyźni zatrzymali się kilka kroków przed Arianną. Dopiero teraz zauważyli dziewczynkę ukrywającą się za elfką.
- Co was sprowadza do wioski o tej porze? - zapytał jeden z nich.
- Nie widzisz, że to jedna z nich? - odpowiedział jego towarzysz. - Być może przyszła im na pomoc, albo wróciła po kolejne ofiary. Ludzie mówią, że to elfka wywabiła naszych przyjaciół z wioski, prowadząc ich prosto w progi Świątyni.
- Winny zatem sam do nas przyszedł - uśmiechnął się szyderczo pierwszy mężczyzna. - Zaprowadźmy ją na zgromadzenie Rady. Tam najlepiej zadecydują o jej losie.
Następnie zwrócił się do Arianny:
- Pójdziecie z nami!
Elfka nie miała innego wyboru, jak tylko go posłuchać. Wioska, przykryta całunem mroku, wydawała się jej zupełnie inna od tej, którą zapamiętała tamtego dnia, kiedy przyczyniła się do śmierci kilkunastu Harlandczyków. Uliczki były puste, jakby życie w osadzie nagle zamarło. Nienaturalna ciemność wypełniała jej każdy zakamarek, a w powietrzu unosiła się dziwna, mocno odczuwająca moc działania magii i nienawiści.
W końcu z mroku wyłonił się tłum zebrany wokół wielkiego namiotu. Zaskoczeni mieszkańcy przyglądali się uważnie nowoprzybyłym gościom. Arianna szła posłusznie za mężczyznami, obojętna na los, jaki ją spotka. Lamia natomiast coraz mocniej trzymała się jej sukni, bojąc się obcego miejsca. Kiedy stanęli u wejścia do namiotu, jeden z przewodników zniknął wewnątrz, drugi natomiast pozostał przy elfce. Arianna rozejrzała się dokoła. Kilkoro ludzi spośród tłumu wskazywało na nią złowrogo palcami i nerwowo szeptało coś między sobą. Zamknęła oczy, rozumiejąc, że została rozpoznana. Trwała w tej pustce dotąd, dopóki nie poczuła mocnego szarpnięcia Lamii.
- Boję się - powiedziała przerażona dziewczynka. - Dlaczego tu przyszłyśmy?
Pilnujący je mężczyzna milczał, patrząc ze zdziwieniem na Lamię. Arianna spojrzała na nią ze smutkiem. I kiedy ponownie ogarnęła wzrokiem wrogi jej tłum, w oddali dostrzegła Dijkstrę, Meadhrosa, Khadima i jakąś obcą jej dziewczynę. Poczuła ulgę, widząc ich żywych, jednak zakorzeniona głęboko w sercu rozpacz nie opuściła elfki.
- Wzywają cię do środka - usłyszała głos mężczyzny, który zniknął w namiocie, a teraz stał tuż obok niej.
Arianna ostatni raz spojrzała ze smutkiem na swoich przyjaciół i razem z Lamią weszła do środka...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 15:35, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Arianna przygryzła wargę.
Czemu oni stąd nie odeszli?! - krzyknęło coś w niej, gdy zobaczyła drużynę. - Mam wrażenie, że wszytko, co robię, nie ma sensu... Czemu Erelen pomógł mi wtedy w lesie? Wykrwawiłabym się na śmierć i nie byłoby tego wszystkiego. Erelen...
Aria przymknęła na moment oczy i objęła ramieniem Lamię.
- Będzie dobrze - szepnęła cicho i uśmiechnęła się smutno do dziecka.
Spojrzała na namiot i ruszyła w jego kierunku. Wiedziała, że nic dobrego ją tam nie czeka, a jedyne, co ją martwiło, to był los drużyny i siostry Abigail. O siebie się nie bała, jej życie skończyło się wraz z życiem Erelena.
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Sob 17:21, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Sędzia drgnął, kiedy zobaczył elfkę i towarzyszącą jej dziewczynkę. Dostrzegł żal i smutek w jej oczach. Niechęć do życia emanowała od niej tak mocno, że Przewodzący Radzie, szybko powiązawszy informacje, które zdobył podczas wcześniejszych przesłuchań, domyślił się, iż była mocno związana z dawnym przywódcą drużyny, który stracił życie w Świątyni. Nie zważywszy na pełne oburzenia i wrogości szepty zgromadzonych w namiocie kobiet i mężczyzn, wskazał jej miejsce naprzeciwko siebie.
Zapewne będą cię przesłuchiwać - Arianna usłyszała głos maga. - Nie wolno ci wyjawić prawdy, że jesteś na moich usługach, ani że każde twoje sprzeciwienie się mojej woli sprawi, że Lamia będzie cierpiała. Wypieraj się wszystkiego o cokolwiek cię posądzą. Jeśli chodzi o drużynę, możesz nawet powiedzieć prawdę. Wątpię, by w nią uwierzyli...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Arianna
Gość
|
Wysłany: Sob 18:30, 08 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
[Copyright Illidan & Arianna]
Arianna jedynie trochę mocniej zacisnęła usta, słysząc głos Maga. Domyślała się, że właśnie tego od niej zażąda i, szczerze mówiąc, nie miała chęci na mówienie czegokolwiek. Spojrzała spokojnie na starca i w głębi duszy poczuła cichą satysfakcję, że nic gorszego już zdarzyć się nie może i nie ma się czego bać.
- Mężczyźni, którzy cię przyprowadzili, twierdzą, że należysz do drużyny, której dalszy los dzisiaj rozstrzygamy - powiedział siedzący obok Sędziego mężczyzna. - Znasz ich?
- Tak - odpowiedziała spokojnie.
- Należysz zatem do ich grona - rzekł przesłuchujący. - Kim jesteś i skąd pochodzisz?
- Arianna, pochodzę ze Wschodu.
- Kim jest dziewczynka, która tutaj z tobą weszła? - starzec zwrócił uwagę na dziewczynkę nadal kurczowo trzymającą się sukni elfki.
- To córka Abigail, elfki, która także należała do drużyny.
- To ona jest siostrą poprzedniego przewodnika drużyny, prawda? - zapytał przesłuchujący dla rozjaśnienia sytuacji. - Miał na imię Erelen, zgadza się?
Pytanie to nie spodobało się Sędziemu. Nie zaprotestował jednak, lecz wpatrywał się uważnie w Ariannę.
Twarz elfki przeszył wyraz bólu, gdy usłyszała imię ukochanego. Nabrała w płuca powietrza i kazała w myślach sobie uspokoić się.
- Tak - odpowiedziała cicho, jej głos drgnął
- Twoi przyjaciele byli w tej sprawie wyjątkowo jednomyślni - kontynuował mężczyzna. - W czasie walki z kryształowymi postaciami rozdzieliłaś się z drużyną. Dlaczego?
- Z powodu walki. Walcząc z lodowymi postaciami straciłam drużynę z pola widzenia, w ten sposób się rozdzieliliśmy.
- Co się później z tobą działo? - drążył temat przesłuchujący.
- Wróciłam do Świątyni.
- W jakim celu? - zapytał mężczyzna. - I dlaczego wróciłaś stamtąd żywa?
- Bo chciałam pożegnać się z Erelenem... - szepnęła, a w jej oczy zabłyszczały. - A czemu wróciłam stamtąd żywa? Widocznie głupi ma szczęście - powiedziała z nutka goryczy.
- Szukałaś tam śmierci? - bezpośredniość starca zaczęła lekko irytować Sędziego.
- Czy to jest takie ważne dla waszego ludzkiego śledztwa? - wargi elfki drgnęły lekko.
- Każdy szczegół jest istotny - odparł człowiek. - Co wydarzyło się dalej?
- Spotkałam Lamię - odpowiedziała spokojnie. Aria nie miała pewności, jak na to kłamstwo zareaguje dziecko, lecz miała cichą nadzieje, że dziewczynka nie zaprotestuje.
Lamia spojrzała uważnie na elfkę, ale nic nie powiedziała.
- Spotkałaś ją w Świątyni? - przesłuchujący nie krył swojego zdziwienia. - A cóż takiego ona tam robiła?
- Nie w Świątyni, w lesie.
- Pytałem, co wydarzyło się w Świątyni - przypomniał starzec, akcentując pierwsze słowo.
- Nic.
- Tak sobie tam siedziałaś bez powodu wśród dziesiątek martwych ciał? - mężczyzna ironizował.
- Tak sobie tam siedziałam bez powodu przy jednym martwym ciele - syknęła elfka przez zęby.
- Czyje to było... - nie dokończył pytania człowiek, ponieważ Sędzia powstrzymał go ruchem dłoni, domyślając się jego ciągu dalszego.
Przesłuchujący zamilkł zmieszany.
- Co Lamia robiła w lesie? - Przewodzący Radzie postanowił sam kontynuować przesłuchanie Arianny.
Elfka spojrzała ze wdzięcznością na Sędziego.
- Myślę, że Mag chciał, bym ją spotkała, ale nie jestem pewna - Aria spojrzała na dziewczynę i objęła ją ramieniem.
- Proszę cię - szepnęła z ironią Lamia.
- Dlaczego tak sądzisz? - starzec zdawał się nie słyszeć uwagi dziewczynki.
- Szczerze? - Aria spojrzała prosto w oczy starcowi. - Ja już nie wiem, co sądzić o tym wszystkim. Mam dość.
Jej błękitne oczy już dawno straciły swój żywy kolor, a wzrok wydawał się rozbity.
- Obie macie na nadgarstkach te same, czarne bransolety - zauważył Sędzia. - Mogłabyś to wytłumaczyć?
- Swoją dostałam od Abigail, nie wiem skąd ją miała. Lamia zapewne też otrzymała bransoletę od matki. - Aria spojrzała na dziewczynkę przepraszająco.
Ostatnio zmieniony przez Arianna dnia Sob 23:29, 08 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
Autor |
Wiadomość |
Illidan
Władca Słów
Dołączył: 20 Lip 2008 Posty: 1618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Myślenice Płeć: 
|
Wysłany: Nie 16:06, 09 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
/... post autorstwa Arianny i Golluma.../
- Ta elfka jest dosyć tajemniczą postacią w tej opowieści - zamyślił się Przewodzący Radzie. - Nie wiadomo o niej nic konkretnego, oprócz tego, że była siostrą przewodnika drużyny, a teraz okazało się jeszcze, że ma córkę. Twoi przyjaciele mówili, że Abigail zniknęła, lub bardziej precyzując, opuściła ich w czasie walki z kryształowymi postaciami. Czy może wiesz coś na ten temat? Spotkałaś ją?
- Nic mi nie wiadomo o tym, że opuściła drużynę - odpowiedziała spokojnie Arianna. - Zniknęła. Ostatni raz widziałam ją wtedy, gdy pojawiły się lodowe istoty.
- Moja matka nigdy nie opuściłaby nikogo w potrzebie - Lamia popatrzyła groźnie w stronę Sędziego, jakby za to niesłuszne oskarżenie należała się mu sroga kara.
- Niestety, prawda jest inna - odpowiedział spokojnie starzec. - Tak przynajmniej twierdzi reszta drużyny. Co ty sądzisz o matce tej dziewczynki? - zwrócił się z pytaniem do Arianny.
- Zgadzam się ze zdaniem Lamii. Bardzo ufałam Abigail i jeżeli rozdzieliła się z drużyną, to miała ku temu powody. Poważne powody.
- Czy zachowywała się dziwnie podczas waszej wspólnej drużyny? Budziła w tobie niepokój, podejrzenia?
Arianna zamyśliła się na moment.
- Może czasami coś mi w niej nie pasowało, ale kto z nas nie zachowuje się dziwnie - odpowiedziała wreszcie.
- Mogłabyś przytoczyć pewne przykłady? - zapytał Sędzia.
- Czasami była zbyt nerwowa i mówiła rzeczy, które mogłyby innych ranić. Ale to chyba jest bardziej nazywaniem rzeczy po imieniu, niż dziwne zachowanie.
- Od jednej myśli nie mogę się uwolnić - rzekł starzec. - Czy odpowiedzialna matka zostawiłaby w lesie swoje dziecko? Drużyna nic nie wspominała o tym, że wędrowała z wami jakakolwiek dziewczynka. A przecież podróż nie trwała jeden, czy nawet dwa dni. W samym Harlindonie przebywacie już siódmy dzień. Jakże więc mogła opuścić własne dziecko?
Lamia nie zareagowała. Spuściła głowę, wpatrując się smutnym wzrokiem w ognisko.
- Abigail nigdy nie mówiła, że ma córkę. Przynajmniej mnie - Arianna spojrzała na Lamię. - Ale jestem pewna i mogę przysiąc na swoje życie, że kochała ją i z pewnością musiało się wydarzyć coś strasznego, że się rozstały.
Sędzia spojrzał na dziewczynkę. Jednak nie zadał jej pytania, dlaczego rozstała się z matką.
- Broniąc jej, sama się pogrążasz - rzekł po chwili do elfki. - Wszyscy mieszkańcy wioski wiedzą, że jedna z was, posługując się kłamstwami, wyprowadziła z osady rosłych i silnych mężczyzn, a następnie zaprowadziła ich do Świątyni, by tam odebrać im życie w okrutny sposób. Jeśli to nie była Abigail, pozostałaś tylko ty.
- Moja matka nie zabiła nikogo! - Lamia krzyknęła ze złości. - Nigdy!
- Nikt nikogo nie zabił. Ciekawe rzucacie oskarżenia, znając moc maga. Mógł on stworzyć iluzję podobną do mnie, czy Abigail, bądź omamić mój lub jej umysł. Mógł zrobić wiele. A nawet jeśli to byłam ja? - elfka spojrzała spokojnie na Starca. - To co? Zabijecie mnie?
Sędzia dostrzegł w błękitnych oczach Arianny nutkę nadziei, tak jakby właśnie tego pragnęła. Patrzyła na niego wzrokiem osoby, która nie boi się śmierci, wręcz odwrotnie - pragnie jej.
Lamia zwróciła się w stronę Arianny. Nie sądziła, jak wszyscy zebrani w namiocie, że elfka przyzna się do popełnionej zbrodni. Niespodziewanie, w tej samej chwili, przeraźliwy chłód przeszył dłoń dziewczynki, na której spoczywała bransoleta. Cichy, lecz przepełniony bólem krzyk wydarł się z jej ust.
Uprzedzałem cię, że nie możesz im o tym powiedzieć! - wściekły głos maga rozbrzmiał w głowie elfki.
Aria spojrzała przerażona na Lamię.
Zostaw ją! - krzyknęła w myślach do maga. - Nie zamierzam się do niczego przyznawać. Nigdy nie słyszałeś o grze z informacją podczas zeznania? Litości!
Ty błagasz mnie o litość? Twoje życie jest nic nie warte. Jesteś niczym, więc nie masz prawa błagać mnie o to, bym traktował cię jak kogoś, rozumiesz? Nie interesują mnie twoje gierki. Zdrada jest zdradą.
To był sarkazm. Nic od ciebie nie chcę, ale dziecka nie męcz. Nie powiedziałam im, że to ja wyprowadziłam ludzi z wioski. Nie przyznałam się do tego, więc nie masz prawa jej męczyć!
Nie przyznałaś się, ponieważ udaremniłem ci to. Tak czy inaczej mogłaś obwinić o to Abigail. Tym swoim naiwnym pytaniem, błagalnym skomleniem o śmierć, zrzuciłaś na siebie całą odpowiedzialność za los tamtych ludzi. I nie wmawiaj sobie, że oni żyją, że ta Świątynia to tylko iluzja. Ty odpowiadasz za ich krew i za los, jaki spotka Lamię.
Nie zamierzam o nic obwiniać Abigail. I nie zamierzałam także do niczego się przyznawać. Zostaw Lamię!
A jeśli jej nie zostawię?
Wiesz doskonale, że nic nie mogę ci zrobić. Ale karząc ją bezpodstawnie, tracisz nade mną kontrolę.
Nie łudź się! Nigdy nie uwolnisz się ode mnie. Dopóki się tobą nie znudzę, będziesz wypełniać moje rozkazy. Należysz do mnie. Czy tego chcesz, czy nie, należysz do mnie.
Lamia krzyknęła ostatkiem sił i straciła przytomność, opadając w ramiona kobiety, która przez cały ten czas próbowała ją uspokoić. Dopiero teraz Arianna zdała sobie sprawę, co wydarzyło się w namiocie podczas jej rozmowy z magiem. Rada Starszych wpatrywała się uważnie w elfkę. Niektórzy spośród niej, z pomocą obecnych kobiet, próbowali ocucić dziewczynkę, wciąż zaskoczeni jej nagłym krzykiem.
Arianna przytuliła Lamię do siebie. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Powinna odpocząć - powiedziała Rathel do Sędziego. - Jest wyczerpana.
- Nie możemy jednak wypuścić w ten sposób tej morderczyni - rozległo się kilka głosów sprzeciwu.
- Dziecko jest wyczerpane - powtórzyła mocniej kobieta. - Jeśli natychmiast nie zostanie otoczona troskliwą opieką, umrze. To jeszcze dziecko. Nawet mag nie zabija dzieci.
Rathel spojrzała błagalnie w stronę Sędziego.
- Niech opuszczą namiot - rzekł po chwili starzec, nie reagując na reakcję zgromadzenia. - Zabierz całą drużynę do swojego domu. Niech tam oczekują na dalsze postanowienia Rady.
- Oczywiście - przytaknęła kobieta, uśmiechając się lekko.
Skinęła na Ariannę, która trzymała nieprzytomną Lamię na rękach i razem wyszły na zewnątrz.
Tymczasem w namiocie rozpętała się prawdziwa burza...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group. Theme Designed By ArthurStyle
|
 |
|
 |
|
|